W Parlamencie Europejskim dyskutowano dziś na temat Jugendamtów. Mieszkańcy państw Unii Europejskiej – w tym Polski – mają wiele niemieckim urzędnikom do zarzucenia. Wiele mówi się o tym, że niemieccy urzędnicy w sporach faworyzują osoby niemieckiego pochodzenia. Głos w debacie zabrała Julia Pitera (PO) jednak nie tak, jak by oczekiwał tego polski rząd i obywatele.
Całą sprawę, skomentował w PR24 Michał Wójcik. Stwierdził, że nie potrafi zrozumieć działania Pitery.
Europosłanka w swoim wystąpieniu przekazała, że sprawa Jugendamtów staje się narzędziem w walce politycznej, zasiewa niepokój i podważa zaufanie w ramach wspólnoty.
Komentatorzy wskazują, że ta odpowiedź jest całkowicie oderwana od rzeczywistości, jakby autorka nie znała dziesiątek przykładów samych naszych rodaków toczących dramatyczne „potyczki” z niemieckimi placówkami.
Całkowicie inne spojrzenie na sprawę ma Michał Wójcik.
- Jugendamty to organizacje samorządowe. Pierwsza wizyta, którą odbyłem do Niemiec, dotyczyła tego, aby wpłynąć jakoś na te instytucje w kontekście dramatów naszych obywateli, o których już wtedy wiedziałem. Okazało się, że Ministerstwo Rodziny nie ma na nie zbyt dużego wpływu i te rządzą się swoimi sprawami. Niektóre z nich bardzo dobrze współpracują z Polska - komentował Michał Wójcik w PR24.
Polityk wskazał, że wystąpienie Pitery było „sprzeczne ze stanowiskiem polskiego rządu, który dobro polskich dzieci traktuje jako cel priorytetowy".
- Mogę zaświadczyć, że współpraca z Jugendamtami, w ostatnich latach, znacząco się poprawiła, choć oczywiście zdarzają się sytuacje dramatyczne. Nie wiadomo dokładnie, ile jest pokrzywdzonych osób narodowości polskiej, ponieważ Jugendamty prowadzą tylko ogólne statystyki. Nikt nie prowadzi ewidencji o narodowości osób, którym udzielana jest pomoc. Trzeba pamiętać, że zanim nastąpiły rządy Prawa i Sprawiedliwości w wydziale, który zajmował się tymi sprawami pracowały tylko dwie osoby. To wiele mówi - komentował Michał Wójcik
- Nie potrafię zrozumieć działania Julii Pitery – podsumował.