Wolność mediów w Polsce zagrożona. Jolanta Hajdasz: To ukryty totalitaryzm

Demokracja i wolność mediów są w Polsce Donalda Tuska poważnie zagrożone -ostrzega w rozmowie z portalem tvrepublika.pl Jolanta Hajdasz, prezes Stowarzyszenia Dziennikarzy Polskich. Ukryta cenzura, ograniczanie dostępu do informacji, wykluczanie niewygodnych redakcji z konferencji prasowych - to rzeczywistość, którą kreuje obecna władza.
Jednym z dramatycznych przykładów tych działań jest brutalny atak na dziennikarza Telewizji Republika Janusza Życzkowskiego, którego ochroniarze Rafała Trzaskowskiego poturbowali, a także zniszczyli mu sprzęt.
Pluralizm jest fundamentem wolności słowa
- Jeżeli byśmy patrzyli tylko na to, jak traktowani są niektórzy dziennikarze czy właśnie media, które mają inny punkt widzenia, to niestety - to jest zaprzeczenie państwa demokratycznego
- mówi Jolanta Hajdasz.
Prezes SDP podkreśla, że władza w państwie demokratycznym powinna chronić pluralizm przestrzeni medialnej, a nie go zwalczać. Kiedy władze podejmują działania, które ograniczają dostęp do informacji, albo wręcz uniemożliwiają ich uzyskanie, to jest to rodzaj cenzury. Kluczową zasadą systemu demokratycznego jest to, że są różne media, a ich główną rolą powinna być kontrola władz publicznych.
- Jedną z ważniejszych zasad składających się na wolność słowa jest pluralizm przestrzeni medialnej. Oznacza on, że mamy bardzo różne poglądy, bardzo różne opinie, które mają prawo w tej przestrzeni publicznej być obecne
- przypomina Hajdasz.
Demokracja walcząca zamienia się w ukryty totalitaryzm
Zapytana o źródło antydemokratycznych działań wobec mediów, Jolanta Hajdasz wskazuje na wyraźne rozwarstwienie między deklaracjami a praktyką obecnej władzy. Zwraca uwagę na fakt, że władza obecnej „koalicji 13 grudnia” zamierza zaprowadzić w Polsce system, który daleki jest od standardu demokratycznego. Podkreśla przy tym, że premier Donald Tusk chętnie powołuje się na różne wartości i składa pieknie brzmiące deklaracje, ale nijak się to ma do tego, co robi w praktyce.
- System, który chce stworzyć Donald Tusk w Polsce - demokracji walczącej - przekształca się powoli dosłownie w jakiś ukryty totalitaryzm. Ukryty, bo oficjalnie mówi się co innego, a robi co innego. Ten rząd po prostu w ten sposób działa
- ocenia.
Prezes SDP podkreśla, że wszystko zaczyna się „niewinnie”, ale cel jest ten sam: stłumienie lub wręcz wyeliminowanie krytyki władzy. Kontrola przekazu może się też odbywać, jak to ma miejsce w odniesieniu do Telewizji Republika, przez eliminowanie niewygodnych dziennikarzy z przestrzeni publicznej.
- Nie będziemy wpuszczać dziennikarzy na konferencje prasowe, nie będziemy informować ich o wydarzeniach. Wszystko po to, aby unikać trudnych pytań i niewygodnych tematów, jak pomoc dla powodzian czy wojna hybrydowa na granicy z Białorusią
- wylicza Hajdasz.
Taki system funkcjonuje wyłącznie wtedy, gdy jest szczelny — a więc wtedy, gdy nie istnieją niezależne źródła informacji. Hajdasz uważa, że w dłuższej perspektywie takie systemy i tak upadają, ale zanim to się stanie, potrafią zrobić wiele krzywdy.
- Historia nas uczy, że wszystkie takie reżimy, oparte na tego typu pomysłach, upadają prędzej czy później
- podsumowuje.
Brutalny atak na Janusza Życzkowskiego
W kontekście narastających represji wobec mediów Jolanta Hajdasz wskazuje na dramatyczną sprawę Janusza Życzkowskiego, dziennikarza Telewizji Republika, który został poturbowany przez ochroniarzy kandydata na prezydenta Rafała Trzaskowskiego.
Przypomnijmy, sprawa miała miejsce w czwartek w Wieluniu. Janusz Życzkowski chciał zadać prezydentowi Trzaskowskiemu pytanie o jego udział w debacie Telewizji Republiki. Takie miał ustalenia ze sztabowcami polityka. Kiedy jednak kandydat na prezydenta pojawił się, ochroniarze nie tylko nie dopuścili do zadania pytania, ale poturbowali Życzkowskiego i zniszczyli mu sprzęt.
- Zniszczono mu sprzęt, stłuczono okulary, ktoś go brutalnie przewrócił na ziemię. W konkretnym przypadku wiemy, że musiał iść do szpitala, zrobić badania, a diagnozę potwierdził lekarz także medycyny sądowej
– przypomina.
Jak poinformował Janusz Życzkowski w sobotę, jest w poważnym stanie, a lekarz stwierdził rozstrój zdrowia powyżej 7 dni. W świetle prawa jest to przestępstwo, które powinno być ścigane z urzędu.
Jolanta Hajdasz jednoznacznie ocenia sytuację. Zwraca uwagę na sytuację środowiska dziennikarskiego, gdzie nie wszystkich stać na gesty solidarności z Życzkowskim.
- Solidarność zawodowa powinna być w takim przypadku czymś oczywistym. Ale dla wielu dziennikarzy bezpieczniej jest wyrazić to poparcie prywatnie niż publicznie. Boją się o swoją pracę, o ostracyzm środowiskowy
– skonstatowała.
Stowarzyszenie Dziennikarzy Polskich zapowiada konkretne kroki prawne w obronie Janusza Życzkowskiego. Jednocześnie przypomina, że podobne incydenty w przeszłości - kiedy dziennikarze mediów publicznych byli opluwani na wiecach Platformy Obywatelskiej - pozostawały bez żadnej reakcji ze strony polityków.
- Nie ma na to zgody. Dziś mamy do czynienia ze złamaniem wszelkich standardów demokratycznych. To absolutny skandal i próba wyeliminowania głosu opozycji z przestrzeni publicznej
- podsumowuje Jolanta Hajdasz.
Źródło: Republika,
Dziękujemy, że przeczytałaś/eś nasz artykuł do końca.
Bądź na bieżąco! Obserwuj nas w Wiadomościach Google.
Jesteśmy na Youtube: Bądź z nami na Youtube
Jesteśmy na Facebooku: Bądź z nami na FB
Jesteśmy na platformie X: Bądź z nami na X