Trybunału Sprawiedliwości UE zdecydował o zastosowaniu tzw. środków tymczasowych i zawieszeniu stosowania przepisów ustawy o Sądzie Najwyższym. TSUE przychylił się w pełni do wniosku KE w tej sprawie. Oficjalne komunikaty brzmią poważnie, niemal majestatycznie. Po niezbyt wnikliwej analizie, czar jakby pryska... – Stanowisko jednego człowieka, nawet jeśli chodzi o wiceprezesa TSUE, rozstrzygnięciem w tej sprawie nie jest – uspokaja Zbigniew Kuźmiuk, europoseł Prawa i Sprawiedliwości.
Wydana dziś decyzja przez wiceprezesa Trybunału Sprawiedliwości Unii Europejskiej obliguje Polskę do zawieszenia pewnych zapisów ustawy o Sądzie Najwyższym. We wniosku Komisji Europejskiej znalazł się postulat, który ma przywrócić do ponownego orzekania sędziów, którzy na mocy ustawy przeszli w stan spoczynku. Europoseł Zbigniew Kuźmiuk, w rozmowie z naszym portalem, podał w wątpliwość wydaną dziś decyzję. Od razu zwrócił uwagę na fakt, że data jej ogłoszenia nie jest przypadkowa.
– Przede wszystkim należy dokładnie zapoznać się z uzasadnieniem. Nietrudno dostrzec, że wydanie takiej decyzji ostatniego dnia kampanii wyborczej to wpisywanie się w polityczną grę – rozpoczął polityk.
Przypomnę tylko, że przesłane do Polski stanowisko jest autorstwa jednej osoby, wiceprezesa Trybunału [przyp. red. Rosario Silva de Lapuerta]. Z informacji, które wciąż do mnie docierają, wyciągam jeden wniosek: to ingerencja w naszą reformę wymiaru sprawiedliwości, a konkretniej ustawę dot. Sądu Najwyższego – kontynuował europoseł.
Przypomniał też, że "wcześniej pojawiały się rozstrzygnięcia innych trybunałów, z których wynikało, że sprawa funkcjonowania wymiarów sprawiedliwości w państwach członkowskich jest sprawą tych państw".
– Rząd musi się z tym wszystkim zapoznać i odpowiednio zareagować. Wszystko wskazuje na to, że Trybunał przekroczył swoje kompetencje. Trudno mu będzie wdrożyć takie rozwiązania, ponieważ do tego potrzebne jest przekonanie większości parlamentarnej. Nie sądzę żeby to mogło mieć miejsce – zapewnił.
"Polexit" stwierdzeniem zasadnym?
– Podchodziłbym do tego spokojnie. Niezrealizowanych wyroków Trybunału jest ponad pięćdziesiąt. Wiodące kraje unijne mają ich po kilka na sumieniu i nic specjalnego się nie dzieje. Trybunał Sprawiedliwości Unii Europejskiej nie jest Sądem Ostatecznym. Zasiadają tam sędziowie wskazani przez rządy poszczególnych państw – wskazał na struktury unijnej instytucji.
– Jakakolwiek procedura sądowa nakazuje wysłuchać obu stron sporu. Odnoszę wrażenie, że przy okazji wydania tej decyzji, nie zapoznano się z opinią naszego rządu. Stanowisko jednego człowieka, nawet jeśli chodzi o wiceprezesa TSUE, rozstrzygnięciem w tej sprawie nie jest – podkreślił Kuźmiuk.
Tryb ekspresowy
TSUE przychylił się do wniosku KE o przywrócenie w SN stanu sprzed 3 kwietnia 2018 roku, to jest sprzed wejścia w życie przepisów przewidujących obniżenie wieku emerytalnego sędziów z 70 do 65 lat. Zgodnie z tymi regulacjami 27 spośród 72 czynnych sędziów SN miało przejść w stan spoczynku, włącznie z pierwszą prezes Małgorzatą Gersdorf.
– Komisja skierowała ten wniosek do sądu bardzo niedawno. Nie przypominam sobie jakiejkolwiek sytuacji by sprawy w Trybunale działy się aż tak szybko. Gołym okiem widać tu rolę pana sędziego Safjana. Jego argumentacja brzmi jak żywcem wyjęta z zeszytu opozycji. TSUE nie zapoznał się z naszą ustawą, bo po prostu nie był w stanie. Nie mam co do tego wątpliwości – zwrócił uwagę na rolę "apolitycznego" sędziego.
– Wszystko to wygląda tak jakby zostało wcześniej przygotowane przez osoby mające pełne rozeznanie w sprawie. Śmiem twierdzić, że ręce w tym mieszał pan sędzia Marek Safjan. Mówię o tym z przykrością, ale to coraz bardziej oczywiste – kontynuował.
Polskie stanowisko jest w tej sprawie jasne. Jak z każdą instytucją unijną, trzeba dyskutować – podsumował optymistycznym akcentem poseł do Parlamentu Europejskiego z ramienia Prawa i Sprawiedliwości Zbigniew Kuźmiuk.