Cały czas trwa strajk celników, którzy sprzeciwiają się pomysłowi stworzenia Krajowej Administracji Skarbowej, ponieważ ich zdaniem doprowadzi to do likwidacji Służby Celnej. Na polsko-białoruskich i polsko-ukraińskich przejściach granicznych wydłużają się kolejki samochodów czekających na przekroczenie granicy. Na wjazd do Polski z Ukrainy trzeba czekać nawet 10 godzin. – Część kadry kierowniczej na tych granicach wchodzi na przejścia i podnosi szlabany. Ogromna większość transportu wjeżdża na terytorium Polski i Unii Europejskiej bez jakiejkolwiek kontroli – informuje Sławomir Siwy ze związku zawodowego Celnicy PL.
Kolejki na granicy udało się nieco rozładować w nocy, ale wciąż tworzą się nowe. W Dorohusku na odprawę trzeba czekać 10 godzin, a w Korczowej 7 godzin. Jednak zdaniem celników ze związków zawodowych wiele samochodów wjeżdża bez jakiejkolwiek kontroli, ponieważ ich zdaniem kierownictwo chce pokazać, że nie ma skutków protestów i ręcznie steruje ruchem.
Problem narasta również wewnątrz kraju. W Pruszkowie pod Warszawą wczoraj na 100 celników do pracy przyszło 15 oraz kierownictwo. Podobnie było w Krakowie. W związku z tym, na zwolnienie zabezpieczenia firmy muszą czekać już kilkanaście dni, co powoduje turbulencje finansowe.
Przyczyny konfliktu
W maju przed Ministerstwem Finansów strajkowało ponad tysiąc celników. Sprzeciwiają się, przede wszystkim pomysłowi stworzenia Krajowej Administracji Skarbowej, który ma zdaniem organizatorów protestu, doprowadzić do likwidacji Służby Celnej. Ponadto związkowcy uważają, że Paweł Szałamacha "nie podjął zapowiadanych przez PiS działań w kierunku uszczelnienia systemu podatkowego, marginalizacji szarej strefy i przestępczości zorganizowanej działającej w sferze zadań Służby Celnej".
Celnicy nie chcą również, żeby zmieniono wobec nich przepisy emerytalne. Do tej pory celnicy byli jedynymi mundurowymi, którzy znajdowali się w powszechnym systemie emerytalnym. W marcu 2015 roku zapadł wyrok Trybunału Konstytucyjnego, który uznał, że taka sytuacja jest niezgodna z konstytucją.
Związkowcy podkreślają jednak, że nie jest to protest przeciwko rządowi, ale przeciwko nieudolności Ministerstwa Finansów oraz demontażowi jednej ze strategicznych służb w kraju.