Blisko co szósty pracownik Poczty Polskiej straci wkrótce pracę. Jak ustaliliśmy, program "dobrowolnych odejść rusza lada dzień i może się zakończyć w tym roku". Prezes spółki ma też sposób na wyjście poczty na prostą - część placówek chciałby przekształcić w „galerie pocztowe”, w których będzie można m. in.... zjeść posiłek.
Prezes Poczty Polskiej Sebastian Mikosz poinformował, że placówki pocztowe – zarówno 4,6 tys. punktów własnych, jak i 3 tys. agencji, nie będą likwidowane. Przewidziane są jednak spore zmiany w funkcjonowaniu placówek. W największych miastach mają zostać one przekształcone w „galerie pocztowych”.
"Chcielibyśmy, żeby nasze budynki, które mają ogromną historię, są fantastycznie zlokalizowane, są po prostu ładne, żeby zamienić trochę w takie punkty usługowo-handlowe, może nawet gastronomiczne. Czyli takie, żeby był powód do przyjścia na pocztę w centrum miasta, aby wykorzystać aktywa, które mamy do tego, żeby zmienić nasz wizerunek na nowoczesną firmę", wyjaśnił na briefingu prasowym Sebastian Mikosz.
Służyć temu ma także ratowanie finansów firmy przez cięcie zatrudnienia. Prezes PP potwierdził, że w ciągu kilku tygodni uruchomiony ma zostać program dobrowolnych odejść, który „dotyczy trochę mniej niż 10 tys. osób”, czyli 15 proc. załogi. "Chodzi nam o to, żebyśmy zmieniając procesy i organizację pracy, odciążyli pocztę z ogromnej biurokracji, która została tam zbudowana", powiedział Mikosz dodając, że proces redukcji chciałby zakończyć jeszcze w tym roku.
Źródło: Wprost