Jak poinformowali przedstawiciele NATO, w ub.r. w wyniku pojawienia się informacji o zagrożeniu dla bezpieczeństwa Sojuszu myśliwce krajów członkowskich zostały poderwane w powietrze 870 razy. Aż 780 z tych wypadków dotyczyło incydentów z udziałem rosyjskich myśliwców i bombowców. Tak napiętej sytuacji między NATO a Rosją nie odnotowano od czasu zakończenia zimnej wojny – w dzisiejszej „Gazecie Polskiej Codziennie” pisze Konrad Wysocki.
Niepokojące statystyki ujawnili przed kilkoma dniami przedstawiciele natowskiej bazy lotniczej w Ramstein-Miesenbach w południowo-zachodnich Niemczech – największej wojskowej bazy lotniczej w Europie i jednej z najbardziej strategicznych w strukturach NATO. Spośród wszystkich 870 ubiegłorocznych incydentów naruszających alerty bezpieczeństwa krajów członkowskich prym wiodły wydarzenia z udziałem sił powietrznych Federacji Rosyjskiej. Odnotowano 780 tego typu wypadków, co w przeliczeniu daje blisko 90 proc. wszystkich incydentów. Ogółem w porównaniu z 2015 r. liczba prowokacyjnych działań wobec NATO zwiększyła się o ponad połowę. „Tak złej sytuacji nie odnotowaliśmy od czasów zakończenia zimnej wojny [w 1991 r.] – ostrzegają przedstawiciele bazy w Ramstein-Miesenbach.
Do najczęstszych incydentów zalicza się przelot samolotów bez włączonych tzw. transponderów (umożliwiających identyfikację jednostki), przelot w danym regionie bez wcześniejszego uprzedzenia wież kontrolnych oraz wtargnięcie bądź zbliżenie się na niebezpieczną odległość do przestrzeni powietrznej danego kraju. W ubiegłym tygodniu rosyjskie bombowce i samoloty patrolowe czterokrotnie zbliżyły się do wybrzeży USA. W jednym wypadku niezbędna była interwencja amerykańskich myśliwców F-22 Raptor, które odprowadziły intruza na bezpieczną odległość. W pozostałych trzech wypadkach poruszanie się rosyjskich samolotów było pilnie strzeżone przez amerykańską wojskową wieżę kontroli lotów.
Co ciekawe, mimo zwiększenia ogólnej liczby powietrznych prowokacji wobec NATO nieznacznie spadła liczba incydentów w regionie Morza Bałtyckiego. W 2015 r. było to ok. 160 wypadków, zaś w ub.r. niewiele ponad 100. Jest to spowodowane m.in. sukcesywnym rozwijaniem natowskiej operacji „Baltic Air Policing” związanej z patrolowaniem przestrzeni powietrznej Litwy, Łotwy i Estonii, które nie posiadają własnych myśliwców. Od 1 maja br. przez kolejne cztery miesiące dowództwo nad misją będą sprawowali polscy piloci, którym pomogą przedstawiciele hiszpańskich sił powietrznych.