Układ władzy jest w Polsce jest tak ciasny, że potrzeba tu radykalnej odmiany, którą mogą być jednomandatowe okręgi wyborcze. Chybionym pomysłem jest wchodzenie w ten układ, wchodzenie dziś do parlamentu skończy się tym, że się człowiek zużyje i nic nie osiągnie. Nie da się już poprawić tych ludzi – mówił w Telewizji Republika Wojciech Cejrowski.
– Trzeba obalić komunizm, a nie wchodzić w te struktury – podkreślał.
Wojciech Cejrowski był gościem Katarzyny Gójskiej-Hejke w programie „W Punkt”. Podróżnik deklarował swoje poparcie dla jednomandatowych okręgów wyborczych, stwierdził nawet, że, jeżeli taki system zostałby w Polsce wprowadzony, mógłby się zastanowić nad wejściem do polityki.
– Mógłbym zastanowić się nad kandydowaniem, jak będą JOW-y. W tym, co jest dzisiaj bym nie uczestniczył, bo to oszustwo – stwierdził. Dodał przy tym, że powinna również istnieć instytucja odwołania posła.
– Gdyby była instytucja odwołania posła, skutkowałoby to tym, że jeśli taki poseł zagłosuje przeciwko własnym obietnicom zostaje odwołany – tłumaczył. – Chcę, żeby obietnice wyborcze nie były puste, to ma być umowa notarialna – dodał.
Dopytywany przez prowadzącą, czy jego wizja nie jest idealna tylko w teorii, a w praktyce mogłaby okazać się jedynie bajką, stwierdził, że „nie obawia się bajek”. – Nie obawiam się bajek, Piłsudski miał bajkę, która nazywała się Rzeczpospolita. Miał w głowie bajkę i wygrał niepodległość – mówił.
Bohaterowie afery taśmowej „znikną we własnym tłumie”
W rozmowie poruszono również kwestię afery taśmowej. Zdaniem podróżnika, to ci ludzie, których słychać na taśmach doprowadzili do ich opublikowania. Jak podkreślił Cejrowski, dzięki temu, że nielegalne treści ujawniono w taki sposób, zyskali ochronę przed konsekwencjami.
– Oni po to rozmawiali przy ośmiorniczkach, żeby wypłynęło nielegalne nagranie i żeby nie można było tego użyć przed sądem. Sami ujawnili własne przestępstwa, ujawnione nielegalnie – uznał. – Wszyscy teraz czekają w kolejce i ujawnione będą wszystkie nazwiska – zakładał.
Jak zaznaczył, ludzie zgubią się w ilości tych nagrań i nie będą w końcu potrafili przypisać wypowiedzi konkretnym osobom.
– Jak będzie 600 osób gadających na taśmach, to narodowi się pomyli, oni znikną we własnym tłumie – skwitował.