- "Wielu uzna jakikolwiek poziom zaangażowania NATO za prowokacyjny i potencjalnie zapalny. Niestety stawka jest wysoka. Rosjanie posuwają się. Siedzenie bezczynnie, bez przynajmniej rozpatrzenia opcji, byłoby błędem, który zostałby mile przyjęty przez Putina" - napisał w sobotę na łamach "Foreign Policy" admirał James Stavridis, były Naczelny Dowódca Sojuszniczych Sił Europy.
Naczelne Dowództwo Sojuszniczych Sił Europy to jedno z dwóch dowództw strategicznych NATO.
W reakcji na sytuację na Ukrainie sekretarz generalny NATO Anders Fogh Rasmussen zwołał na dziś w Brukseli posiedzenie Rady Północnoatlantyckiej. Po obradach Rady zbierze się również komisja NATO-Ukraina funkcjonująca przy kwaterze Paktu Północnoatlantyckiej.
Zdaniem Stavridisa dyplomatyczne wysiłki ONZ, UE i innych organizacji międzynarodowych mogą być wystarczające, by doprowadzić do zapewnienia pełnej integralności Ukrainy. Jednak uważa on, że : "Nadzieja nie jest strategią".
Dlatego w jego ocenie planiści NATO powinni koniecznie przygotować różne opcje reagowania.
- NATO musi rozważyć opcje działania w wymiarze politycznym, gospodarczym i wojskowym - powiedział admirał. - W tym ostatnim wymiarze oznacza to zlecenie Kwaterze Głównej Sojuszniczych Sił Zbrojnych NATO w Europie przeprowadzenie ostrożnego planowania i zaprezentowania opcji w odpowiedzi na sytuację.
Były Naczelny Dowódca Sojuszniczych Sił Europy proponuje, by rozważyć m.in. wprowadzenie wyższego stanu gotowości liczącego 25 tys. żołnierzy kontyngentu sił szybkiego reagowania NATO oraz wysłanie sił morskich NATO na Morze Czarne i opracowanie stosownych planów na wypadek, gdyby Rosja chciała przeprowadzić inwazję nie tylko Krymu, ale całej Ukrainy.
- Proponuję też, by jednemu z dowództw Sił Połączonych NATO (np. w Neapolu we Włoszech lub w Brunsum w Holandii) powierzyć zadanie bezpośredniego kontrolowania sytuacji - powiedział Stavridis.
Najnowsze
Republika zdominowała konkurencję w Święto Niepodległości - rekordowa oglądalność i wyświetlenia w Internecie