Mimo stanowiska sądu, była pomorska kurator oświaty Małgorzata Bielang nie jest dopuszczana do pracy w kuratorium. Byłej kurator wypłacana jest pensja, ale, choć o to zabiega, nie powierza się jej żadnych obowiązków.
Sprawą zajął się "Dziennik Bałtycki". Nowe władze kuratorium poinformowały gazetę, że pieniądze byłej kurator są wypłacane, gdyż jej "etat zabezpieczył sąd". Fakt nie powierzenia jej żadnych obowiązków kuratorium tłumaczyło "brakiem jest odpowiedniego stanowiska", sugerując jednocześnie iż w trakcie swojej pracy Małgorzata Bielang miała "negatywnie zachowywać się wobec podwładnych".
Jak przypomina "Dziennik Bałtycki", Małgorzata Bielang została odwołana ze stanowiska pomorskiej kurator oświaty w grudniu 2023 roku, decyzją nowej szefowej MEN, Barbary Nowackiej. Miesiąc później byłą kurator dyscyplinarnie zwolniona z pracy w kuratorium. Sprawa trafiła do sądu.
Poniżej publikujemy, za "DB", obszerne wyjaśnienie Małgorzaty Bielang, które wysłała ona do gazety.
"To, że wobec mnie została podjęta przez kuratora oświaty decyzja o rozwiązaniu stosunku pracy bez wypowiedzenia, nie oznacza jeszcze, iż jest ona słuszna i znajduje merytoryczne uzasadnienie. Zdecydowanie i jednoznacznie kwestionuję wskazane w tej decyzji powody mojego zwolnienia bez wypowiedzenia, w szczególności rzekome przejawy mobbingu. Proces w sądzie pracy z mojego powództwa o przywrócenie mnie do pracy jest w toku. Co więcej, sąd pracy w zasadniczej mierze podzielił moje stanowisko, gdyż uznał, że moje powództwo jest w wysokim stopniu uprawdopodobnione. Tylko bowiem w takim wypadku mógł wydać prawomocne zabezpieczenie powództwa, poprzez nakazanie kuratorium dalsze zatrudnianie mnie. Należy przy tym z naciskiem podkreślić, że nie chodzi o zatrudnienie mnie w kuratorium na stanowisku kuratora oświaty, lecz zgodnie z umową o pracę na zwykłym stanowisku urzędniczym.
Kurator oświaty w sposób uporczywy nie dopuszcza mnie do wykonywania obowiązków urzędniczych pomimo zgłoszonej przeze mnie i wielokrotnie potwierdzanej gotowości do pracy. Mam wieloletnie doświadczenie zawodowe, staż pedagogiczny i urzędniczy (również od 2015 roku w gdańskim kuratorium), a także odpowiednią wiedzę merytoryczną, więc w aktualnym stanie niedoborów kadrowych w urzędzie moja praca mogłaby być wykorzystana w interesie społecznym.
Tymczasem kurator oświaty woli wydatkować publiczne pieniądze na wypłacanie mi wynagrodzenia za samo pozostawanie w gotowości do pracy, odmawiając mi możliwości wykonywania pracy. W związku z tym takie wydatkowanie środków publicznych, pochodzących z naszych podatków, uważam za niegospodarne i powinno ono wywołać zainteresowanie odpowiednich organów, w szczególności Najwyższej Izby Kontroli.
To właśnie w wyniku uporu kuratora, a nie mojej postawy, od kilku miesięcy kuratorium wypłaca mi wynagrodzenie ze środków publicznych bez żadnego ekwiwalentu. Sąd nakazał zatrudnienie mnie jako urzędnika w kuratorium, a nie jedynie wypłacanie mi wynagrodzenia. Ja jestem cały czas gotowa do pracy na stanowisku urzędniczym. Zupełnie gołosłowne i wręcz dla mnie obraźliwe są podawane przez kuratora „powody” odmowy zatrudnienia mnie jako urzędnika w kuratorium, a mianowicie, bym nie miała możliwości w sposób negatywny oddziaływać na pracowników kuratorium. Przypominam, że uznaniowa decyzja kuratora o rozwiązaniu stosunku pracy została zaskarżona, toczy się proces, który przesądzi o zasadności tej decyzji, a sąd – udzielając mi zabezpieczenia – wstępnie uznał moje argumenty za uzasadnione w wysokim stopniu. Oznacza to tym samym, że sąd nie uznał za dostatecznie uprawdopodobnionego uzasadnienia decyzji kuratora co do powodów rozwiązania stosunku pracy ze mną bez wypowiedzenia."
Źródło: "Dziennik Bałtycki"
Dziękujemy, że przeczytałaś/eś nasz artykuł do końca.
Bądź na bieżąco! Obserwuj nas w Wiadomościach Google.