Wybory parlamentarne i samorządowe w jednym roku to za dużo – uznali posłowie PiS i postanowili przełożyć jedne z nich. Jeśli ten pomysł przejdzie, prezydenci miast, burmistrzowie, wójtowie i radni zakończą kadencję dopiero wiosną 2024 r.
Wicemarszałek Sejmu i szef klubu PiS Ryszard Terlecki zapowiedział, że odpowiedni projekt ustawy lada chwila trafi do Sejmu. – Prawdopodobnie będziemy ją przyjmować jako projekt poselski, myślę, że stanie się to jeszcze w czerwcu – ocenił.
Jak tłumaczył, bardzo trudno jest zorganizować dwie potężne wyborcze operacje w krótkim czasie naraz, nawet gdyby je przedzielić kilkoma tygodniami. Po drugie – kampanie się na siebie nałożą. Jest bardzo ściśle opisane, jak mają być finansowane. Jeżeli zbiegłaby się kampania parlamentarna z samorządową, bardzo trudno byłoby je więc potem rozliczyć. Warto podkreślić, że wobec każdej z nich są stawiane inne wymagania finansowania. – Poza tym mogłoby dojść do rozmaitych błędów, które potem obciążałyby komitety wyborcze. Nie wspomnę już o tym, że mogłoby dojść po prostu do rozmaitych szwindli - wyjaśniał wicemarszałek Sejmu.
Dodał, że pomysł nie powinien budzić kontrowersji wśród innych ugrupowań. – Kontrowersje wzbudza natomiast podejrzenie, że za tym pomysłem o rozdzieleniu wyborów, kryje się nasz plan zmiany ordynacji wyborczej. Uważam, że projekt przesunięcia wyborów samorządowych jest na tyle racjonalny, że opozycja powinna go poprzeć, bo przesunięcie tych wyborów jest także w interesie opozycji - powiedział.
Wybory samorządowe wypadają jesienią 2023 roku w związku z tym, że w 2018 roku wydłużono kadencję samorządów z 4 do 5 lat (ostatnie wybory samorządowe odbyły się jesienią 2018 roku). Jednocześnie jesienią 2023 wypada konstytucyjny termin wyborów parlamentarnych (ostatnie odbyły się 13 października 2019 roku).