Borowski: Wałęsa otoczył się agenturą. Mimo że szedł do wyborów z rozliczeniami na ustach, w tej sprawie nic nie zrobił

– Pan Wałęsa wykorzystał pozycję, którą zdobył, dobrał ludzi według własnego uznania, to wszystko byli nominaci albo Wałęsy, albo ci, których on do tego upoważnił. W ten sposób Wałęsa zbudował całkowicie nową "Solidarność", ale nie można też powiedzieć, że była ona czymś zupełnie innym – mówił w programie "W Punkt" prof. Antoni Dudek.
Gośćmi programu "W Punkt" byli prof. Antoni Dudek, politolog z Uniwersytetu Kardynała Stefana Wyszyńskiego i Adam Borowski, działacz opozycji antykomunistycznej.
">>Solidarność<< była od początku w tej sprawie podzielona"
– To ważny dzień, czy smutny? Przecież to pogrzeb. Nie. To nie jest smutny dzień. Najbliżsi smutek przeżywają, od początku swojego życia, bo przecież ta śmierć nastąpiła 70 lat temu. Dzisiaj są z nami potomkowie tych rodzin. Jeżeli smucić się, to tylko z tego powodu, że aż 70 lat czekać trzeba było na ten pogrzeb, aż 27 lat po '89 roku. Proszę Państwa, o ile można powiedzieć, że do '89 roku był ustrój tych samych zdrajców, którzy zamordowali „Inkę” i „Zagończyka”, to przecież po 89 roku teoretycznie nie. To jak to się stało, że trzeba było 27 lat czekać na to, by Polska mogła pochować swoich Bohaterów? – mówił podczas niedzielnej uroczystości pogrzebowej prezydent Andrzej Duda.
Prof. Antoni Dudek, odnosząc się do tego, dlaczego "sojusz" z komuną przetrwał w Polsce tak długo wskazał, że "sojusz z komuną zawarli niektórzy, a inni nie". – "Solidarność" była od początku w tej sprawie podzielona. To nie jest tak, że do '89 roku wszyscy tak samo wyobrażali sobie tę walkę z komuną, a kiedy się to skończyło w '89 roku, to wyszło na jaw, chociażby wynikało to z przyczyn biograficznych. W "Solidarności" byli ludzie, młodzi, nie mający doświadczenia, ale też ci z podziemia niepodległościowego, byli ludzie z Armii Krajowej, ale byli też którzy byli w ZNP, byli ściśle związani z komunizmem, stopniowo od tego odchodzący (...). Ten ruch nigdy nie był jednolity, a po '89 roku wyszło to na jaw – przypomniał politolog.
– Ja wtedy byłem zupełnie młodym człowiekiem, nie wiedziałem o tych podziałach, ale wiedziałem, że trzeba się w to włączyć.
Że jest to ruch dający perspektywę walki o niepodległość. Dopiero uczyłem się, jak ten ruch trwał (...). Nie do końca zdawałem sobie z tego sprawę, myślałem, że jesteśmy większym monolitem (...). Potem okazało się, ze my z "Solidarności Walczącej" byliśmy gorszym elementem. Koledzy oceniali nas jako nawiedzonych, nie otrzymywaliśmy tej pomocy, jaką oni otrzymywali – mówił Adam Borowski. – Jak pan Wałęsa zaczął mianować w '88 tych ludzi, którzy nie zasłużyli, a odsuwać niewygodnych dla siebie, rozumiem, że należało odsunąć ludzi, którzy mieli mandat wyborczy ze zjazdu gdańskiego, którzy nie walczyli o "Solidarność" ale odsuwając ludzi, którzy mieli mandat pierwszego zjazdu "Solidarności", siedzieli w więzieniu, a pan Wałęsa ich odsuwa. To było dla mnie niezrozumiałe – tłumaczył.
"Wałęsa nie był zainteresowany rozliczeniami"
Zdaniem prof. Dudka "pan Wałęsa wykorzystał pozycję, którą zdobył, dobrał ludzi według własnego uznania, to wszystko byli nominaci albo Wałęsy, albo ci, których on do tego upoważnił". – W ten sposób Wałęsa zbudował całkowicie nową "Solidarność", ale nie można też powiedzieć, że była ona czymś zupełnie innym – wskazał.
Adam Borowski wskazał, że "Wałęsa, mając poczucie, że jest rozliczany ze swojego postępowania, zdawał sobie sprawę, że jeśli zacznie budować związek od dołu to będzie ograniczony w swoich decyzjach przez członków Komisji Krajowej". – Chciał mieć nominatów, z którymi nie będzie musiał dyskutować – dodał.
Prof. Antoni Dudek wskazał, że "Wałęsa nie był zainteresowany rozliczeniami". – Miał wrażenie, że siły starego reżimu są do zwalczenia, on się bał, teczki "Bolka" też miały znaczenie. W pierwszych wolnych wyborach w Sejmie doszło do tego, ze było tam 27 ugrupowań, dominowały wywodzące się z "Solidarności". Ugrupowania postsolidarnościowe były tak skłócone, ze nie można było wybrać stabilnego rządu. Wspólnym mianownikiem dla ludzi dawnej "Solidarności" było to, że my będziemy rządzić, a komuna już nie wróci, a przyszedł rok 1993 i komuniści je wygrali. Zaczęła się rekomunizacja, wszystko zostało schowane pod dywan – wskazywał politolog.
– Jeśli Wałęsa zdał sobie sprawę, po rozpadzie związku sowieckiego, on otoczył się agenturą. Szedł do wyborów z siekierą w ręku, w tej sprawie, w sprawie rozliczeń, a nic nie zrobił. Nie miał na niego nikt naciskać, bo kto miał naciskać? Tacy ludzie jak Mazowiecki, czy Geremek, głęboko umoczeni w PRL? Głębokie umoczenie tych elit spowodowało, że dla nich Okrągły Stół był końcowym etapem, a dla mnie – choć byłem za nim – był tylko etapem – mówił Adam Borowski.
Najnowsze

Przydacz: Kierując ustawę o mowie nienawiści do TK, Andrzej Duda wykonał bardzo dobry ruch

Kamiński kontra Kidawa-Błońska. Zaufanie w koalicji? Coraz go mniej

Podkarpackie: Niemal 200 interwencji strażaków. Wojsko ma pomagać w usuwaniu skutków ulewy
