Borowska: Młodzi ludzie już absolutnie nie wierzą w to, że kiedykolwiek dostaną emerytury
– Stoimy przed wielkim wyzwaniem reformy systemu emerytalnego – mówiła na antenie Telewizji Republika posłanka ugrupowania Kukiz\'15.
Gościem programu "Prosto w Oczy" była Elżbieta Borowska z ugrupowania Kukiz'15.
Rozmowa dotyczyła m.in. obniżenia wieku emerytalnego. Agnieszka Ścigaj z Kukiz'15 powiedziała, że "zmiana wieku emerytalnego nie ma znaczenia, ten system za 10-15 lat się przewróci i nikt emerytur nie dostanie".
– Nie jest to optymistyczna wizja, ale jest to realna wizja tego, co stanie się za kilkanaście czy kilkadziesiąt lat z naszym systemem emerytalnym. Mamy kryzys demograficzny, widzieliśmy w poprzedniej kadencji, jakimi ruchami próbowano ten system i brak pieniędzy w systemie ratować: przesunięcie wieku emerytalnego, przesunięcia, a właściwie grabieże pieniędzy z OFE, była także zmiana przelicznika emerytur i realnie ludzie tych emerytur będą dostawać mniej – mówiła poseł Borowska.
– W tej chwili młodzi ludzie już absolutnie nie wierzą w to, że kiedykolwiek dostaną emerytury, zwłaszcza, że mamy kryzys demograficzny. (...). Także młodzi, bardzo ambitni i kreatywni ludzie, w dużej mierze wyjechali za granicę i nie da się zatrzymać osób starszych do 67. roku życia i wycisnąć z nich, co tylko się da – stwierdziła. Zdaniem posłanki Kukiz'15 "stoimy przed wielkim wyzwaniem reformy systemu emerytalnego".
– Sama głosowałam za obniżeniem, bo pamiętam, jak odbierali to moi rodzice i znajomi, poczuli się oszukani – wskazała. – Czym innym jest pewna reforma, a czym innym zastanawianie się, czy dla młodych ludzi, wchodzących na rynek pracy, ten wiek nie powinien być trochę wyższy. Opozycja często przywołuje przykład Niemiec, ale Niemcy mają to rozłożone na wiele lat, ten wydłużony wiek emerytalny to dopiero w 2029 roku, a nie tak, jak zrobiła to PO-PSL, że macie pracować do 67. roku i koniec, powinna być jakaś debata publiczna – mówiła. Wskazała, że argumentuje się, że Niemcy pracują dłużej. – Niemcy mają emerytury tysiąc euro, a nie tysiąc złotych tak, jak Polacy – przypomniała Borowska.