17-letni Bartek z Sulikowa na Dolnym Śląsku zmarł po dziesięciogodzinnych przejazdach karetką ze szpitala do szpitala. Nastolatek zmarł na początku maja, teraz sprawę skomentowało Biuro Rzecznika Praw Pacjenta.
Pod koniec kwietnia chłopiec źle się poczuł i zapadł w śpiączkę. Ratownicy medyczni uznali, że może mieć koronawirusa, dlatego zawieźli 17-latka do szpitala w Zgorzelcu. Okazało się jednak, że placówka nie przyjmuje pacjentów z podejrzeniem COVID-19, więc Bartka przewieziono do szpitala w Bolesławcu. Tam zdiagnozowano u nastolatka ropień śródczaszkowy i… przewieziono do kolejnego szpitala.
Dopiero w trzeciej placówce, w Legnicy, chłopak trafił na stół operacyjny. Było to dziesięć godzin po wezwaniu karetki.
– Skoro wiedzieli, że jest zagrożenie życia, to dlaczego dopiero po dziesięciu godzinach mój syn trafił do szpitala w Legnicy? – pyta w rozmowie z faktem matka chłopca. 17-letni Bartek zmarł 1 maja 2020 r., dokładnie dwa dni po zabiegu.
Sprawę skomentowało – w zaskakujący sposób – Biuro Rzecznika Praw Pacjenta.
– W ocenie Rzecznika Praw Pacjenta nie doszło do naruszenia praw pacjenta – podkreślono w komunikacie opublikowanym na łamach „Faktu”. Biuro wskazuje ponadto, że ratownicy prawidłowo zakwalifikowali chłopca jako osobę potencjalnie zakażoną koronawirusem.