Białoruś o krok od wojny domowej. Wiktar Chrenin nie wyklucza użycia broni przeciwko protestującym
Na Białorusi może dojść do wojny domowej — tak swoje środowe przemówienie podsumował białoruski Minister Obrony, Wiktar Chrenin. Na spotkaniu w Domu Oficerów w Mińsku Chrenin przekonywał, że przetrwanie systemu Łukaszenki zależy teraz głównie od ich wierności prezydentowi. Nawet jeśli miałoby to oznaczać użycie broni przeciwko cywilom.
Według ministra 9 sierpnia urzędujący od 26 lat prezydent znów wygrał wybory. Następnie przez trzy noce (9-11 sierpnia) w kraju odbywały się zamieszki, a zorganizowane grupy z nożami, prętami, koktajlami Mołotowa i fajerwerkami stawiały opór. Z kolei niezależne media przedstawiły to jako siłową pacyfikację pokojowych protestów, demonizując zachowanie służb bezpieczeństwa.
12 sierpnia “destruktywne siły” miały zmienić taktykę. Nocne zamieszki zastąpiły organizowane za dnia “łańcuchy solidarności” tworzone z kobiet i dziewcząt. Miały one wzywać do zaprzestania przemocy wobec demonstrantów, ogólnonarodowego strajku.
Bez względu na wrogie działania wewnątrz kraju, a także zagraniczne wpływy, znaczne warstwy społeczeństwa popierają urzędującego prezydenta – przekonywał Chrenin. Dodał, że popiera go też 91 proc. widzów jednego z ukraińskich kanałów na YouTubie.
Według Chrenina, w przestrzeni informacyjnej trwa “skażanie rzeczywistości”, a opozycyjne media zawyżają liczbę uczestników wieców i zatajają, że to “nikła część mieszkańców danych miejscowości”. – My, wojskowi, musimy prawidłowo oceniać sytuację. Prostymi słowami tłumaczyć podwładnym, co się dzieje w republice, prawdziwe cele kampanii, która rozgrywa się w kraju – powiedział minister.Następnie dodał
– Wojna przyszła do naszego domu. Cały kraj jest w epicentrum. Ci, którzy wymyślili kolorowe rewolucje, wyciągnęli wnioski z I i II wojny światowej, że wielkimi armiami trudno osiągnąć założone cele. Wtedy cele chcieli osiągnąć morzem krwi, ale nie osiągnęli. Nasz naród to przetrwał, świętujemy 75 lat zwycięstwa. Ale ci spin doktorzy, czarne głowy, nie zrezygnowali ze swoich celów. (...) Jednak dopóki wojsko nie przejdzie na stronę protestujących, państwa nie można zniszczyć. Cała nadzieja w nas. Nie jesteśmy zdemoralizowani. Musimy walczyć, jeśli trzeba, z bronią. O kraj, o siebie, o nasze rodziny, o te zastraszone nauczycielki.