– Jestem całym sercem, żeby ustawę o ochronie życia wzmocnić, o tyle boję się jednego, że jeśli teraz uda się ją wzmocnić, to później o wiele łatwiej będzie ją zliberalizować w tym kierunku, w którym środowiska konserwatywne by sobie nie życzyły – powiedziała Kamila Baranowska z "Do Rzeczy”.
Goście Rafała Ziemkiewicza w "Saloniku politycznym” omawiali wydarzenia polityczne minionego tygodnia. Jednym z tematów była postawa Grzegorza Schetyny oraz utrata władzy przez PO na Dolnym Śląsku.
"Schetyna nie ma środków dyscyplinujących"
Zdaniem Baranowskiej Schetyna nie spodziewał się, że utraci władzę w Sejmiku, a spodziewał się jedynie, że skończy się na usunięciu Protasiewicza. Jak dodała, to duże obciążenie dla szefa PO, że po kilku miesiącach urzędowania doprowadził do tego, że PO straciła jeden z sejmików.
Zdaniem Stanisława Janeckiego z "W Sieci” z partią, która nie rządzi jest ten problem, że zaczynają się zawsze usamodzielniać lokalni baronowie, którzy liczą na zyski. – PO rządzi teraz w 14 województwach. Jeśli jest coś takiego, to mają miejsce rozgrywki wewnętrzne, kto ma się dorwać do tych posad. Schetyna nie ma środków dyscyplinujących, jakie ma premier. Schetynie wychodziło wszystko, kiedy był sekretarzem generalnym partii. Przez dwa lata mu wychodziło, bo miał realną władzę nad administracją i wpływy w samorządach – dodał.
Według niego PiS nie musi się wikłać we wcześniejsze wybory samorządowe, ponieważ partia rządząca ma swoich wojewodów i realny wpływ na podział środków unijnych.
"Kaczyński może zacierać ręce"
Z kolei w ocenie Andrzeja Stankiewicza z "Rzeczpospolitej” Schetyna ma obecnie realny problem, zaś sposób, w jaki traktuje niechętnych mu ludzi pokazuje, że szuka politycznego rewanżu. Jak dodał, odtrącenie Ewy Kopacz, Jacka Protasiewicza i Cezarego Grabarczyka było błędem, ponieważ szef PO nie ma takiej pozycji, aby móc sobie na to pozwolić. – Na Dolnym Śląsku zmontowała się koalicja przeciwko Schetynie i PO straciła władzę. PiS na razie też tam nie rządzi, ale to był błąd Schetyny, że nie dogadał się z Dutkiewiczem. Moim zdaniem on robi wycinki, bo chce przygotować partię na powrót Tuska. Kaczyński może zacierać ręce. Utrata władzy w jego mateczniku, to katastrofa. Każdy rozłam w PO nie jest sukcesem Schetyny – ocenił.
Zaostrzenie ustawy aborcyjnej w przyszłości spowoduje jej liberalizację?
Publicyści rozmawiali również na temat kwestii zaostrzenia obowiązującej ustawy aborcyjnej. Zdaniem Baranowskiej spór aborcyjny wraca, ponieważ środowiska konserwatywne bardzo długo czekały na rząd, który będzie się chociaż w części z nimi utożsamiał. Jak dodała, mają one poczucie, że jak nie teraz, to kiedy. – Nie utożsamiajmy interesów Kościoła i środowisk konserwatywnych z interesami PiS. Łączenie interesów życia i śmierci z interesami politycznymi mnie trochę mierzi, bo to zbyt poważne sprawy – stwierdziła.
Zdaniem dziennikarki wzmocnienie obowiązującej ustawy może spowodować, że w przyszłości o wiele łatwiej będzie ją zliberalizować w kierunku, który nie odpowiada środowiskom konserwatywnym. Jak dodała, stanie się to wówczas tematem kolejnej kampanii wyborczej.
"Społeczeństwo nie przyjęłoby tego negatywnie"
Z kolei Janecki zastanawiał się, czy polskie społeczeństwo nie jest już impregnowane w stosunku do tego sporu. Jak dodał, większość Polaków punktuje wartości, ale jego zdaniem PiS nie wie, jak społeczeństwo zareaguje na taką zmianę. – Twierdzę, że społeczeństwo nie przyjęłoby tego negatywnie, gdyby ta sprawa stanęła na forum Sejmu. Może też dojść do przesilenia, jak wtedy, kiedy Marek Jurek porzucił sojusz z PiS-em – ocenił.
"To jest nie do sprawdzenia politycznie"
Innego zdania był Stankiewicz, który powiedział, że trudno przewidzieć, jak potoczy się dyskusja. Dziennikarz podkreślił, że chociaż społeczeństwo jest konserwatywne, to jak pokazują badania, większość Polaków akceptuje obowiązujący kompromis. – Gra toczy się o to, czy będzie dostępna aborcja w wypadku wad płodów. To zdecydowana większość aborcji, to jest nie do sprawdzenia politycznie. Trudno przewidzieć, jak społeczeństwo zareaguje, jeśli państwo będzie kazać rodzić chore dzieci – dodał.
"To światopoglądowa wojna, a nie polityczna"
Według niego nikt nie oczekuje tego, że Kościół będzie się godził na utrzymanie kompromisu, ponieważ obecny klimat jest dla niego sprzyjający. Stankiewicz podkreślił, że ci, którzy są zwolennikami zmian powinni pamiętać, że ten kompromis był honorowany przez wszystkie partie. – Kiedy zostanie dokręcona śruba, to potem reakcje mogą być zupełnie odwrotne i może zacząć się wojna aborcyjna. W tej chwili aborcja nie jest tematem politycznym. To światopoglądowa wojna, a nie polityczna. Ten projekt matematycznie ma duże szanse na powodzenie – dodał.