Można odnieść wrażenie, że zainteresowanie tym referendum jest żadne. Trudno nawet ocenić, jaka będzie frekwencja – mówiła w specjalnym wydaniu wieczornego programu TV Republika Kamila Baranowska.
Dziennikarka "Do Rzeczy" podkreśliła, że jeśli frekwencja wyniosłaby ok. 30 proc., to wiarygodność byłego prezydenta Bronisława Komorowskiego zostałaby uratowana. – Jednak jeśli będzie to wynik oscylujący w granicach 10 proc., uderzy on również w pomysłodawcę referendum – powiedziała.
Zdaniem Jana Pospieszalskiego obywatele wiedzą, że dzisiejsza elekcja to "wrzutka". – Frekwencja pokaże, jak obywatele traktują referendum, które miało pomóc Komorowskiemu wygrać wybory prezydenckie – ocenił.
– Już w momencie ogłaszania, nad referendum zawisło niezręczne zażenowanie. Były prezydent kalkulował, że pozyska w ten sposób elektorat Kukiza. To był jeden z najpoważniejszych jego błędów – dodał Pospieszalski.
Z kolei Dr Tomasz Żukowski zwrócił uwagę na brak danych cząstkowych. Jego zdaniem, polityka informacyjna PKW jest "katastrofalna". – Byłbym bardzo zdziwiony, gdyby PKW nie znała frekwencji przynajmniej z godz. 21:00 – powiedział.
Zdaniem socjologa, Polacy ocenili dziś tylko jedno konkretne referendum. – Myślę, że nie oznacza to jednak kompletnego schyłku tej instytucji – dodał.
Wyniki w poniedziałek?
Lokale wyborcze zamknięto o godz. 22:00. Członkowie Państwowej Komisji Wyborczej poinformowali na krótkiej konferencji prasowej, że wyniki referendum zostaną podane najpewniej w poniedziałek ok. godz. 18:00.
CZYTAJ TAKŻE:
Zamknięto lokale wyborcze. PKW: Wyniki referendum jutro po południu
Prof. Kik: Polacy dostali nauczkę od demokracji, referendum zabije Pawła Kukiza