Australijski Senat zniósł podatek od emisji CO2, krytykowany przez kompanie węglowe.
Głosowanie jest zwycięstwem konserwatywnego premiera Tony'ego Abbotta, który podczas kampanii wyborczej w 2013 r. obiecał znieść podatek od emisji dwutlenku węgla i zapewniał wyborców, że dzięki temu będą oni płacić niższe rachunki za prąd. Jego koalicja miała kłopoty z przeforsowaniem ustawy w Senacie, w którym nie ma większości.
Jednak dzięki poparciu górniczego magnata Clive'a Palmera, którego partia utrzymuje równowagę sił w izbie wyższej parlamentu, oraz innych mniejszych ugrupowań, za zlikwidowaniem podatku zagłosowało 39 senatorów, a przeciw było 32.
Podatek wprowadził w lipcu 2012 r. ówczesny socjaldemokratyczny rząd Julii Gillard. Dlatego od dwóch lat prawie 350 firm będących największymi emitentami płaciło 24 dolary australijskie (22,6 USD) za każdą tonę wyemitowanego CO2. Popularność Australijskiej Partii Pracy (ALP) spadła, gdyż konsumenci musieli więcej płacić za elektryczność. Jednak według agencji AP podatek odpowiadał za stosunkowo niewielką część tego wzrostu cen.
Zniesieniu podatku stanowczo sprzeciwiała się opozycyjna obecnie ALP i Zieloni. Partie uznały, że głosowanie jest plamą na międzynarodowej reputacji kraju.
Przywódca ALP Bill Shorten nazwał Abbotta "środowiskowym wandalem". – Dzisiaj Tony Abbott sprawił, że Australia stała się pierwszym krajem na świecie, który odwrócił się od walki ze zmianami klimatycznymi – powiedział.
Premier Abbott od dawna argumentuje, że podatek jest ciężarem dla gospodarki i konsumentów w kraju, który jest uzależniony od elektrowni węglowych. Według szefa rządu podatek w niewielkim stopniu przyczynia się też do zmniejszenia emisji CO2. – Dzisiaj nie ma już podatku, za którego pozbyciem się głosowaliście. Niepotrzebny, szkodliwy podatek, który niszczył miejsca pracy, zwiększał koszty życia rodzin i tak naprawdę nie pomagał środowisku – powiedział.
Jednak z raportu Australian National University wynika, że dzięki podatkowi udało się zmniejszyć emisje CO2 w sektorze elektrycznym o 17 mln ton – podał dziennik "Sydney Morning Herald".
Abbott zamierza zastąpić podatek funduszem o wartości 2,55 mld dolarów australijskich (2,39 mld USD), z którego firmom wypłacane byłyby zachęty do korzystania z czystej energii. Jednak temu funduszowi sprzeciwia się Palmer. Australia odpowiada za 1,5 proc. światowej emisji gazów cieplarnianych, czyli jest pod tym względem daleko za USA czy Chinami. Mimo to ten 22-milionowy kraj jest jednym z największych emitentów tych gazów na mieszkańca.
Canberra zobowiązała się do zredukowania do 2020 r. emisji gazów cieplarnianych o 5 proc. w porównaniu z 2000 r. Jednak teraz niektórzy eksperci wątpią, że to się uda.