Bez radykalnych zmian w budżecie i wsparciu sięgającemu dziesiątek miliardów zł dla polskich przedsiębiorstw nasza gospodarka może wejść w recesję, a tysiące przedsiębiorstw zbankrutuje. Od ponad tygodnia żyjemy już w innej rzeczywistości, rzeczywistości wywołanej nieznaną od lat naturalną katastrofą jaką jest epidemia. Chroniąc życie ludzi zachwialiśmy handlem i produkcją. Ale nawet gdyby nie podjęto radykalnych kroków w walce z epidemią uderzyłby w nas kryzys rozpalający się na całym świecie – pisze w komentarzu dla niezalezna.pl Tomasz Sakiewicz.
Rząd miał wspaniałą ambicję zrealizowania, po raz pierwszy w historii, zrównoważonego budżetu. Teraz tę ambicję należy porzucić i ratować polskie przedsiębiorstwa, które cierpią nie ze swojej winy. Mamy sporą rezerwę wynikającą z czterech lat dobrych rządów. Ta rezerwa to wysokie oceny gospodarki i polskich papierów dłużnych. Stać nas na to, by mieć niewielki deficyt w planie finansowym państwa i pomóc tym, którzy tworzą znaczną część dochodu narodowego. Potrzebna będą działania w różnych formach: przede wszystkim zwolnienia podatkowe i ZUS-owskie.
W niektórych przypadkach potrzebne będą tanie kredyty, a w ostateczności stymulacja finansowa. Rząd musi natychmiast dostać do tego niezbędne narzędzia. Podstawowym są pieniądze. Trzeba tak znowelizować budżet, by starczyło na wsparcie gospodarki, która na pewno mocno ucierpi na obecnej sytuacji. Nikt tu nie jest winny, choć pewnie część opozycji zacznie zacierać ręce. Ważniejsze jednak od najwspanialszych ambicji jest ratowanie gospodarki. Apelujmy do rządu, by nie wahał się dokonać zmian.
Wiem, że taki plan jest rozważany i chodzi o to, by nie zatrzymały go żadne polityczne kalkulacje, a szczególnie działania części opozycji egoistycznej nastawionej na drobne sukcesy propagandowe. Wszelkie tego typu partykularyzmy w obecnej sytuacji należy surowo potępiać jako działanie przeciw wspólnemu dobru.