Prezydent Gdańska Paweł Adamowicz wywołał dziś spore zamieszanie w mediach informując, o rzekomym incydencie podczas uroczystości z okazji 78. rocznicy wybuchu II wojny światowej na Westerplatte. Chodzi o niby niedopuszczenie harcerza, który miał odczytać apel.Do całej sprawy odniósł się resort obrony wyjaśniając, że wbrew oskarżeniom Adamowicza, wszystko przebiegało bez zakłóceń.
Całe zamieszanie zaczęło się od twitterowych wpisów prezydenta Gdańska Pawła Adamowicza, który już po uroczystościach informował dziennikarzy, że jeden z harcerzy został rzekomo w ostatniej chwili „zablokowany przez funkcjonariusza Żandarmerii Wojskowej”. Później prezydent Gdańska oburzony mówił to samo do kamer.
Do sprawy odniosło się Ministerstwo Obrony Narodowej informując, że żandarmeria nie utrudniała nikomu udziału w ceremonii na Westerplatte. - Uroczyste obchody 78. rocznicy wybuchu II wojny światowej na Westerplatte, które odbyły się z udziałem najwyższych władz państwowych, Marszałka Senatu RP, Premier Rady Ministrów oraz Rządu przebiegły zgodnie z ceremoniałem wojskowym – informuje rzeczniczka MON ppłk Anna Pęzioł-Wójtowicz.
Jednocześni resort obrony podkreśla, że „Żandarmeria Wojskowa realizowała zadania zgodnie z prawem”, a jej żołnierze „w żaden sposób nie utrudniali osobom przebywającym na Westerplatte udziału w ceremonii”. - Funkcjonujące w mediach nagrania z części uroczystości obrazują moment, kiedy apel pamięci jest odczytywany – wyjaśnia ppłk Anna Pęzioł-Wójtowicz.
Widać, że Adamowicz chciał po prostu zrobić przysłowiową zadymę, nawet w taki dzień jak dziś! Ale cóż innego można spodziewać się po tym prezydencie miasta Gdańsk!