Adam Sosnowski: Zdjęcie z kobietą konsumującą banana jak penisa, może wisieć w burdelu, ale nie w Muzeum Narodowym

Trzeba to powiedzieć wprost: goła kobieta pastwiąca się nad bananem niczym nad męskim narządem, nie jest dziełem sztuki. Taka fotografia mogłaby służyć jako ilustracja ścienna w domu publicznym, ale nie ma dla niej miejsca w Muzeum Narodowym w Warszawie – jestem zdziwiony, że tam się w ogóle znalazła, a skandalem jest, że po pierwotnym usunięciu te fotografie przywrócono - pisze Adam Sosnowski.
Po pierwsze, nie ma wątpliwości, że podtekst zdjęcia jest pornograficzny. Jeżeli ktoś jest przeciwnego zdania (choć nie wiem, jakim cudem, chyba że nie widział zdjęcia…) to pomocne będzie zerknięcie na tematykę, którą dotychczas zajmowała się autorka fotografii albo jaki obraz widnieje przy jej sylwetce na Wikipedii. Pełne upozorowanej niewinności tłumaczenia bananowych obrońców, że to przecież „nie o to chodzi” są przejawem hipokryzji i próby robienia idiotów ze społeczeństwa.
Po drugie, ta fotografia ze sztuką nie ma nic wspólnego. Pomińmy fakt, że zdjęcie jest słabe pod względem technicznym, co samo w sobie powinno je dyskwalifikować. Przede wszystkim jednak nie wypełnia żadnych z kryteriów sztuki, bo nie przekazuje ani prawdy, ani piękna, a to właśnie w tych dwóch pojęciach kryje się tajemnica sztuki przez duże S, tych dzieł, które od stuleci wywołują nasz zachwyt i które wpisały się w kanon naszego dorobku cywilizacyjnego. Taka sztuka stanowiła o rozwoju człowieczeństwa. Człowiekowi wchodzącemu do gotyckiej katedry jej piękno zapiera dech w piersiach, a przekaz był czytelny nawet dla średniowiecznego chłopa: Bóg jest wielki, nieskończony, piękny i niepojęty.
Tymczasem fakt, że ordynarna fotografia przedstawiająca seks oralny z bananem w ogóle mogła zostać uznana „dziełem sztuki” jest znakiem naszych czasów i powodem naszego upadku. Dokładnie opisuje to prof. Wojciech Roszkowski w swym epokowym dziele „Roztrzaskane Lustro. Upadek cywilizacji zachodniej”. Problem jest bowiem głębszy. Pod wpływem nieszczęsnej rewolucji seksualnej z końca lat 1960. zaczęto kwestionować samo sedno sztuki.
Prawdą jest, że twórcy i artyści również w przeszłości często prowokowali – ale te prowokacje nigdy nie podważały oczywistych faktów dla każdego twórcy, że jego dzieło ma być piękne i reprezentować wartości. Kiedy Gotthold Ephraim Lessing w XVIII w. tworzył gatunek dramatu mieszczańskiego, stało się to skandalem w świecie teatru, ponieważ do tej pory było nie do pomyślenia, aby mieszczanie odgrywali główną rolę w tragedii. Niemniej jego dzieła wciąż były piękne, pisane zachwycającym językiem i rytmem, a ich lektura do dziś pozostaje ucztą literacką. Młodzi Słowacki i Mickiewicz szokowali, ale szokowali upajająco. Podobnie renesans odciął się od gotyku, a barok od renesansu, ale architektura każdej z tych epok zachwyca do dziś swą cudownością.
Stojąc przed rzymską Bazyliką św. Piotra, krakowskim Kościołem Mariackim czy mediolańskim Duomo człowiek czuje konfrontację z pięknem oraz nieprzemijającymi wartościami. Podobnie nikt nie ma wątpliwości, że dramat Lessinga pt. „Emilia Galotti” jest dziełem sztuki. Gdyby wrzucić cały tekst tego dramatu bez komentarza na czyjegoś fejsa to werdykt internautów wciąż byłby jednogłośny: to sztuka. Gdyby jednak wyjąć zdjęcie baby z bananem z kontekstu środowiska kulturalnego, czyli wyjąć je z wystawy muzealnej albo przedstawić je bez opisu, że „to jest dzieło artystki XYZ”, i wrzucić je u kogoś na fejsa, to byłoby tam po prostu jednym z milionów zdjęć profilowych. Niczym się bowiem nie wyróżnia. Niczym nie przemawia. Nie jest ani oryginalne, ani piękne. Gdyby nie promocja lewicowego świata mediów, nikt by nie usłyszał ani o tym zdjęciu, ani o jego autorce.
Różne są definicje sztuki i choć kryterium estetyczne wydaje się rozstrzygające, to do mnie przemawia też ten prosty opis: Sztuką jest to, co do czego (prawie) wszyscy się zgadzają, że jest sztuką. Ta intuicyjna definicja dzisiaj coraz częściej bywa jednak zastąpiona inną: Sztuką jest to, o czym zdecydują „autorytety” lewicy. Nota bene tę perwersyjną logikę doskonale opisuje Kleine-Hartlage w swej książce „Dlaczego przestałem być lewakiem” (premiera na naszym rynku), którą warto przy tej okazji polecić.
Wracając do zdjęcia banana należy dodać jeszcze jedną rzecz. Oburzenie tą fotografią nie jest spowodowane pruderyjnością konserwatystów czy rzekomą niechęcią katolików do seksu, bo oczywiście tego typu zarzuty też można było spotkać w ostatnich dniach. Są one oczywistym nieporozumieniem, bo już w Biblii można znaleźć erotyki, przepiękne zresztą, które w sposób delikatny opisują tę najbardziej z intymnych czynności. Albo proszę spojrzeć na te wzruszające słowa:
Jeszcze w mroku owinę, tak jeszcze różą nocy
i minie świat gałązką, strzępem albo gestem,
potem niemo się stoczy,
smugą przejdzie przez oczy
i powiem: nie będąc — jestem.
„Erotyk” Krzysztofa Kamila Baczyńskiego nie wywołuje zgorszenia i podobnych przykładów w dziejach kultury łacińskiej jest tysiące, bo w sposób oczywisty wrażliwe dusze artystów sięgały po inspiracje w doświadczeniach dotykających ich najmocniej. Powyższy wiersz przemawia do nas, bo ma ładunek piękna i subtelności. Wszystko jest jasne, a równocześnie owiane tajemnicą.
I proszę zrobić mały eksperyment myślowy: czy ten wiersz przemawiałby do nas, gdyby był na poziomie zdjęcia z bananem? Gdyby Baczyński przykładowo napisał: bierz, kobieto, ssij banana, mina przy tym wyuzdana?
Oczywiście, że nie. Umiejętnością artysty jest również to, że wprost nie mówi, ale wprost przemawia. Tymczasem zdjęcie z bananem mówi wprost, ale za to nie przemawia. Jest słabe i prymitywne pod każdym względem. Proszę spojrzeć na zdjęcia artystyczne np. Adama Bujaka i porównać je z tym nieszczęsnym bananem…
Nie każdy może być Bujakiem, Baczyńskim czy Mickiewiczem. Nie każdy potrafi tworzyć takie dzieła, jak oni. Ale właśnie dzięki temu ich sztuka jest wyjątkowa. Każdy natomiast potrafi zrobić sobie lubieżne selfie z bananem, co widać teraz w mediach społecznościowych różnych polskich gwiazdeczek. One nawet nie zauważają, że swoimi happeningami bananowymi dają najlepszy argument na to, że to pierwotne zdjęcie będące osią sporu sztuką nie jest, bo każdy był w stanie w minutę je skopiować, czyli – małpować. A jeśli małpować, to banan jest faktycznie na miejscu…
I jeszcze jedno na koniec. Cała ta historia jest kolejnym dowodem na lewackie zakłamanie środowisk feministycznych, które nie dostrzegają tak w oryginalnym zdjęciu, jak i w komentarzach do niego, poniżenia godności kobiety, choć jest ona tu potraktowana równie instrumentalnie, jak sam banan...
Autor jest literaturoznawcą, publicystą oraz redaktorem prowadzącym miesięcznika „Wpis – Wiara, Patriotyzm i Sztuka”.
Polecamy Poranek Radia Republika
Wiadomości
Najnowsze

Organizacja World Boxing wprowadza obowiązkowe testy płciowe. Imane Khelif zawieszona!

Ziobro o przyszłości Tuska: wyrok wyborców został wydany. To jest zapowiedź już tych prawdziwych wyroków, które w przyszłości zapadną

Zakochała się od pierwszego wejrzenia. Dla Zakościelnego była gotowa rzucić Hollywood!
