Wywiad z Natalią Przybysz wstrząsnął nie tylko stroną pro-life, ale także zwolenniczkami czarnych protestów i tzw. prawa do aborcji. To, z jaką łatwością i bezmyślnością piosenkarka opowiadała o zabiciu swojego dziecka, opłaciło się. Została wybraną Superbohaterką „Wysokich Obcasów” - pisze Małgorzata Terlikowska.
Okazuje się, że w świecie „Gazety Wyborczej” i jej feministycznego dodatku „Wysokich Obcasów” nie trzeba wiele osiągnąć, by zostać superbohaterką. Bo przecież nie za swoją twórczość Natalia Przybysz została uhonorowana, ale za to, co zrobiła. Superbohaterką została więc kobieta, która zabiła swoje dziecko, bo miała za małe mieszkanie, i publicznie się do tego przyznała, wzbudzając niesmak wielu także zwolenniczek aborcji. Sposób, w jaki opowiedziała o rozwiązaniu swoich problemów mieszkaniowych, to banalizowanie całego wydarzenia, to dla mnie jedynie poza, która ma przykryć wyrzuty sumienia. Nie mieści mi się w głowie, że matka tak może opowiadać o zabiciu własnego dziecka. Dziecka, które być może już byłoby na świecie. Kapituła, która przyznała jej tę nagrodę, uzasadniła, że to za „odwagę szczerego wyznania - w czasach postprawdy, propagandy i opresji kobiet”. Skład kapituły, co warto odnotować, jest bardzo jednoznaczny: Maria Sadowska, Borys Lankosz, Dorota Warakomska, Krystyna Kofta, Monika Płatek, Karolina Sulej, Joanna Mosiej-Sitek, Jerzy Wójcik, Bartosz Hojka. Czemu więc nie dziwi mnie ich wybór?
Członkowie kapituły wyjaśniali, że Natalia Przybysz: „Odważyła się na wyznanie, którym zaryzykowała swoją karierę, codzienny spokój, bezpieczeństwo. Odsłoniła przed nami swoje człowieczeństwo. To nie było tłumaczenie się, to było świadectwo. Świadectwo bycia kobietą w Polsce – tu i teraz”. Jak by nie było to lans na aborcji, a konkretnie lans na zabiciu własnego dziecka (zresztą pod wpływem czarnych protestów, kilka większych i mniejszych gwiazdek także postanowiło dokonać aborcyjnego coming-outu, by o sobie publiczności przypomnieć).
Nie rozumiem tego. To naprawdę mnie przerasta. Jakie to świadectwo bycia kobietą w Polsce? To chyba antyświadectwo. Świadectwo bycia kobietą w Polsce tu i teraz dają nie kobiety, które publicznie chwalą się dokonaniem aborcji, ale te, które przyjmują swoje dzieci bez względu na to, czy są zdrowe czy chore. To są bohaterki codzienności, które zmagają się z nie tylko z problemami finansowymi, machiną biurokratyczną, walczą o godne życie dla swoich dzieci, ale także z pogardą wielu osób, dla których ich dziecko jest nic nie warte, a one to frajerki, które przecież mogły zabić i mieć święty spokój. To jest dopiero bohaterstwo. A może nie, nie bohaterstwo. To jest normalność. Matka przyjmuje swoje dziecko, a nie je odrzuca, bo jej wadzi i przeszkadza.
Kiedy jesienią ukazał się wywiad z Natalią Przybysz pisałam, że modlę się za tę kobietę: „Sprawa aborcji nagłośniona przez Natalię Przybysz stała się sprawą publiczną. Dyskutowaną, ocenianą, komentowaną. Piosenkarka musiała się z tym faktem liczyć. To nie była operacja plastyczna, nad którą można wzruszyć ramionami. To było zabicie rozwijającego się w niej dziecka. „Jej brzuch, jej sprawa” - krzyczą zwolennicy aborcji. Nie jej sprawa – sprawa jej partnera, jej dzieci, a od soboty także nas wszystkich, bo po coś o swojej aborcji powiedziała. Żeby się chwalić? - nie sądzę, bo i nie ma powodów do chwalenia. A może żeby wyrzucić z siebie ten ciężar, żeby uwolnić się od wyrzutów sumienia? Trudno zgadnąć. Wiem natomiast, że jeśli dziś czegoś potrzeba pani Natalii, to ogromnej modlitwy za nią i za jej rodzinę. Za to dziecko, któremu nie pozwoliła się urodzić, i za te dzieci, które żyją i które kocha całym sercem. Boże Miłosierdzie jest przeogromne i w Nim należy szukać ukojenia i ratunku: „Wiem, że jest to dramat egzystencjalny i moralny. Spotkałem wiele kobiet, które nosiły w sercu blizny pozostawione przez ten ciężki i bolesny wybór. To, co się wydarzyło, jest głęboko niesłuszne; jednakże tylko wtedy, gdy zrozumie się to w prawdzie, można nie stracić nadziei” - pisał u progu Roku Miłosierdzia Papież Franciszek. Modlę się więc o tę nadzieję dla Natalii Przybysz”.
I modlę się dalej, bo dla bardzo wielu kobiet Natalia Przybysz superbohaterką nie jest. Jest antybohaterką. Wierzę jednak głęboko, że z czasem zrozumie to, co zrobiła. I dotrze do niej, że aborcja życia i wolności nie daje. I życie i wolność zmienia w śmierć. I tej prawdy nie zmienią żadne tytuły „Superbohaterki”, ani proaborcyjna propaganda, która nieszczęście młodej kobiety wykorzystała do swoich ohydnych celów.