Sędzia Sławomira B., który orzeka w jednym z wydziałów sądu rejonowego w Warszawie, miał przyjąć 200 tys. zł łapówki i cztery samochody. Chodzi o układ z syndykiem – czytamy w najnowszym numerze "Super Expressu".
Gazeta wskazuje, że sędzia, wykorzystując swoją władzę, miał zlecać syndykowi Tomaszowi S. wdrażanie postępowań upadłościowych firm dysponujących olbrzymim majątkiem. Syndyk miał wypłacać powiązanym ze sobą firmom olbrzymie pieniądze za bezwartościowe analizy i usługi prawne na rzecz upadłych przedsiębiorstw. Proceder trwał w latach 2008–2014.
"SE" przypomina, że Tomasz Ss. razem ze wspólnikami został zatrzymany przez CBA w czerwcu 2018 roku Poprzez syndyka, śledcze dotarli do sędziego Sławomira B. Wydział Spraw Wewnętrznych Prokuratury Krajowej skierował już do Sądu Dyscyplinarnego w Warszawie wniosek o zgodę na jego zatrzymanie i tymczasowe aresztowanie.
"Prokuratura zebrała obszerny materiał świadczący o tym, że sędzia żądał oraz przyjmował korzyści majątkowe od ustalonego syndyka" – cytuje fragment komunikatu śledczych dziennik.
Informator w rozmowie z gazetą wskazuje, że "sędzia dostawał pieniądze w papierowych teczkach na parkingach przed centrami handlowymi, a nawet w swoim gabinecie w sądzie. W sumie było to ok. 200 tys. zł. Do tego jeszcze cztery samochody: alfę romeo, dwa fordy i toyotę. Ten ostatni miał być "do pojeżdżenia" dla brata".
Zapytany o sprawę przez dziennikarzy "SE" Sławomir B., wyrzucił ich za drzwi.