Sąd Najwyższy odmówił uchylenia immunitetu sędziego Jakuba Iwańca

Sąd Najwyższy odmówił w środę uchylenia immunitetu warszawskiego sędziego Jakuba Iwańca w sprawie zarzutu dotyczącego „ukrywania akt postępowań dyscyplinarnych”. Uchwała Izby Odpowiedzialności Zawodowej SN w tej sprawie nie jest prawomocna.
Uzasadnione wątpliwości
W sprawie sędziego Iwańca chodziło o niewydanie akt rzecznikowi dyscyplinarnemu MS, czyli tzw. rzecznikowi „ad hoc”. SN uznał jednak, że sędzia Iwaniec mógł mieć w tej kwestii uzasadnione wątpliwości, gdyż powołania tego rzecznika „ad hoc” nie podpisał ówczesny szef MS Adam Bodnar, tylko wiceminister Arkadiusz Myrcha.
- Od początku, od pierwszego pisma z 29 stycznia 2024 r., sędzia Iwaniec wskazywał, że decyzja o powołaniu rzecznika do tej sprawy została podpisana nie przez ministra, tylko sekretarza stanu – mówił w uzasadnieniu SN sędzia Paweł Wojciechowski.
Sędzia Wojciechowski wskazał, że w materiale dowodowym znalazło się zarządzenie, w którym określony został zakres spraw poszczególnych wiceministrów sprawiedliwości.
- Mamy napisane, że sekretarz stanu Arkadiusz Myrcha sprawuje stałe zastępstwo ministra w sprawach wymienionych w dziesięciu punktach. I żadna z tych spraw nie dotyczy postępowań dyscyplinarnych, jakkolwiekby tego nie rozumieć.
- mówił sędzia SN. Dodał, że także wśród spraw, w których Myrcha zastępuje ministra w razie jego nieobecności, nie ma wymienionych kwestii dyscyplinarnych sędziów.
- Z wszystkich pism jasno wynika, że sędzia Iwaniec miał mocne podstawy do przyjmowania, że to powołanie rzecznika „ad hoc” jest nieskuteczne
- uznał sędzia SN.
Chcieli przejąć akta
Prokuratura Krajowa zarzuca sędziemu Iwańcowi, że od 11 marca do 9 kwietnia 2024 r. jako zastępca rzecznika dyscyplinarnego sędziów przy warszawskim sądzie okręgowym „ukrywał akta postępowania wyjaśniającego”. W tym przypadku chodziło o wszczętą przez niego sprawę dotyczącą sędziów warszawskiego sądu rejonowego, którzy wydawali decyzje w postępowaniu wykonawczym wobec Mariusza Kamińskiego i Macieja Wąsika. Decyzją MS sprawa ta trafiła następnie pod koniec stycznia ub.r. do rzecznika "ad hoc" sędziego Grzegorza Kasickiego.
- Kto mnie zna, to wie, że jestem nieprzejednany. (...) Istotą tego wniosku jest to, że ja się postawiłem ministrowi. Ale to prawo postawiło się bezprawiu - mówił sędzia Iwaniec przed SN odnosząc się do zarzutów.
Obrońcy sędziego Iwańca pytali obecnego na sali prok. Zbigniewa Synaka, czy uznaje skład SN rozpoznający wniosek immunitetowy, gdyż sędzia Wojciechowski został powołany na sędziego SN po 2017 r. Prokurator odparł, że nie będzie kwestionował składu sądu. Po orzeczeniu prokurator powiedział dziennikarzom, że decyzję w sprawie ewentualnego zażalenia podejmie po zapoznaniu się z pisemnym uzasadnieniem środowej uchwały.
Ciągłe ataki na sędziego Iwańca
Sprawa miała swój początek, gdy w styczniu i lutym 2024 r. ówczesny szef MS Adam Bodnar zaczął powoływać rzeczników dyscyplinarnych MS, czyli tzw. rzeczników „ad hoc”, do prowadzenia spraw konkretnych sędziów, które wcześniej były prowadzone przez rzeczników dyscyplinarnych: Michała Lasotę, Jakuba Iwańca i Przemysława Radzika.
Wobec sędziego Iwańca toczą się już - na różnych etapach - inne sprawy immunitetowe w Izbie Odpowiedzialności Zawodowej SN. Od grudnia zeszłego roku SN rozpoznaje już wniosek o uchylenie immunitetu sędziemu Iwańcowi w związku z tzw. aferą hejterską. To tego wniosku SN ma powrócić na początku października br.
Źródło: Republika, PAP
Dziękujemy, że przeczytałaś/eś nasz artykuł do końca.
Bądź na bieżąco! Obserwuj nas w Wiadomościach Google.
Jesteśmy na Youtube: Bądź z nami na Youtube
Jesteśmy na Facebooku: Bądź z nami na FB
Jesteśmy na platformie X: Bądź z nami na X