Kowalski: Niemcy podrzucają migrantów, rząd milczy i nie reaguje
Zgorzelec. Miasto, które jeszcze niedawno było symbolem polsko-niemieckiej współpracy, w sobotę stało się sceną patriotycznego protestu Polaków. W ocenie Janusza Kowalskiego, posła PiS i uczestnika sobotniego zgromadzenia, to właśnie w tym miejscu ujawniło się wszystko, co najgorsze w polityce migracyjnej Unii Europejskiej i niemocy polskiego państwa.
- Synowie, nasze dzieci - za kilka lat będą żyły w zupełnie innym kraju, jeżeli już dziś nie zaczniemy działać i sprzeciwiać się fali nielegalnej migracji
- ostrzegał poseł Kowalski w programie „Przyjaciele Republiki”.
To nie tylko emocje, ale konkretna diagnoza rzeczywistości. Według Kowalskiego Niemcy „hurtowo podrzucają migrantów” na terytorium Polski przez nieszczelną granicę, a państwo polskie - z obecną ekipą rządzącą - jest kompletnie nieprzygotowane na ten kryzys.
Niemiecka prowokacja czy rządowa bezradność?
W opinii posła, wydarzenia w Zgorzelcu były czymś więcej niż pokojowym protestem.
- Widziałem patriotów, którzy chcą bronić tej granicy, którzy żądają od państwa polskiego działania. Żądają, aby w końcu wprowadzono procedury ochrony granicy
- mówił, relacjonując atmosferę wśród tysięcy zgromadzonych.
Jednak, jak wskazuje, w tym symbolicznym momencie zabrakło jednego: obecności państwa. Chodziło mu o moment, gdy w tłumie patriotów pojawili się prowokatorzy.
- Nie było policjantów, nie było Straży Granicznej, nie było żadnej reakcji
- podkreślał Kowalski. I sugerował, że to nie przypadek, lecz celowa prowokacja, mająca skompromitować uczestników protestu.
Zamaskowana grupa z kontrowersyjnymi hasłami próbowała dołączyć do manifestacji.
- To było bardzo symboliczne: byliśmy pod biało-czerwoną flagą, z otwartymi przywódcami, bez zgody na jakiekolwiek prowokacje
- opowiadał, zaznaczając, że protestujący sami usunęli prowokatorów z tłumu, skandując „Prowokacja!”.
Polacy chcą bronić granicy, rząd udaje, że nie widzi problemu
Według Janusza Kowalskiego, sobotni protest, to nie tylko epizod, ale początek społecznego ruchu obrony granic, który - jak mówi - będzie rósł w siłę. Polacy są zaniepokojeni, czują się opuszczeni przez państwo i zdradzeni przez rząd Donalda Tuska.
- Widzimy tych nielegalnych migrantów, widzimy tworzone centra integracji, są pieniądze dla migrantów, a nie ma dla polskich rodzin
- mówił z goryczą.
Poseł PiS nie szczędził też słów krytyki wobec samego paktu migracyjnego UE. Jego zdaniem to mechanizm, który pozbawia Polskę suwerenności i narzuca obowiązki sprzeczne z interesem narodowym.
- To się naprawdę dzieje. Niemcy wjeżdżają samochodami i zostawiają imigrantów. A rząd? Zero reakcji. Moim zdaniem była to skoordynowana akcja - ktoś wydał rozkaz, by dopuścić do prowokacji
- mówił z oburzeniem.
„Nie chcę Polski Tuska i Trzaskowskiego”
Kowalski nie zostawił wątpliwości co do tego, kogo obwinia za obecną sytuację.
- Tusk i Niemcy to synonimy. Ten rząd odwrócił się plecami do Polaków. To nie jest polski rząd
- mówił, wskazując, że polityka migracyjna obecnej władzy służy interesom unijnym i niemieckim, nie zaś bezpieczeństwu obywateli.
Zamiast realnej ochrony granic - setki policjantów na miesięcznicach. Zamiast wsparcia dla rodzin - pieniądze na integrację migrantów. Zamiast jasnej reakcji - milczenie.
- Polacy, niezależnie od poglądów, chcą żyć bezpiecznie. I nie zgadzają się na nielegalną imigrację
- puentował Kowalski, apelując o narodowe przebudzenie i wspólny opór wobec tego, co nazywa „planem destrukcji polskiej tożsamości narodowej”.
Źródło: Republika
Dziękujemy, że przeczytałaś/eś nasz artykuł do końca.
Bądź na bieżąco! Obserwuj nas w Wiadomościach Google.
Jesteśmy na Youtube: Bądź z nami na Youtube
Jesteśmy na Facebooku: Bądź z nami na FB
Jesteśmy na platformie X: Bądź z nami na X