Gdy nawet Onet mówi „stop” – medialny bastion liberalny demaskuje algorytm dr. Kontka

Kiedy internauci punktowali słabości „modelu anomalijnego” doktora Krzysztofa Kontka, liberalne media ziewały z politowaniem. Dziś sytuacja się odwraca, a do krytyki dołączają media sprzyjające koalicji 13 grudnia. To właśnie Onet – portal zwykle nastawiony sceptycznie do konserwatywnego punktu widzenia – publikuje tekst, w którym wytyka badaczowi „świadome ignorowanie błędów na niekorzyść Karola Nawrockiego”. Krytykę wzmacnia również list otwarty prof. Tomasza Berenta z SGH.
Prorządowa reduta zrzuca ciężkie działa
Nagłówek Onetu nie pozostawia złudzeń: „Burza wokół anomalii w komisjach wyborczych. Kolejne teorie zawierają rażące błędy. Nie ma szans na zmianę wyniku wyborów”. W tekście Michała Rogalskiego czytamy, że kluczową wadą algorytmu jest „świadome ignorowanie błędów na niekorzyść Karola Nawrockiego” – cytat wprost z publikacji dra Kontka. Autor onetowego materiału dodaje, że gdyby procedurę zastosować równo w obie strony, „model rzeczywiście wskazuje odchylenie, ale na korzyść Karola Nawrockiego, dodatkowo zwiększając jego przewagę”
Artykuł idzie dalej, zarzucając metodzie grupowanie komisji wyłącznie po kodach pocztowych, bez kontroli demografii, i stwierdza wprost: „Większość publicznie dostępnych analiz nie udowodniła nieprawidłowości wykraczających poza dotychczas wykryte pomyłki. Tak mocną ripostę ze strony portalu, który od lat bywa pierwszym rezonatorem narracji obecnej władzy, można uznać za sygnał alarmowy: nawet liberalne media nie chcą firmować statystycznej konstrukcji, której belki chwieją się przy pierwszym wahnięciu kalkulatora.
Kontekst jest wart przypomnienia. Doktor Kontek, były już pracownik SGH, wystąpił w TVN24 i „Gazecie Wyborczej” z prezentacją algorytmu, który rzekomo wykrył 1482 „podejrzane” komisje i od 315 do 487 tys. „dodatkowych” głosów dla Nawrockiego. Pół internetu przyklasnęło, część – w tym Portal Telewizji Republika – wytknął metodologiczne dziury. Teraz te same wnioski podchwytuje Onet, podkreślając, że mediana policzona „poprawnie” pokazuje… dokładnie odwrotny efekt.
Drganie w politycznym sejsmografie
Na publikację Onetu najszybciej zareagował Paweł Jabłoński, poseł PiS i były wiceminister spraw zagranicznych. W serii tweetów (X-ów) nazwał raport dr. Kontka „celowo sfałszowanym” i wskazał, że badacz „odnotowywał rzekome anomalie na niekorzyść Rafała Trzaskowskiego, ignorując identyczne odchylenia sprzyjające Karolowi Nawrockiemu”. Jabłoński dodaje, że rozważa złożenie zawiadomienia do prokuratury o możliwości popełnienia przestępstwa polegającego na „wytworzeniu fałszywych dowodów w celu wpływu na orzeczenie Sądu Najwyższego”.
To zapowiedź, której nie można zlekceważyć. Po pierwsze – bo protest wyborczy dr. Kontka już raz poległ w SN, uznany za bezzasadny. Po drugie – bo teraz na stole pojawia się wątek ewentualnej odpowiedzialności karnej. Gdy liberalne media powtarzają te same zastrzeżenia, które prawica formułowała od tygodni, polityczni adwersarze tracą wygodny argument o „partyjnej nagonce”.
Rząd? Na razie milczy lub ceduje komentarz na ekspertów. Teoretycznie to bezpieczna strategia, ale milczenie potęguje wrażenie, że nikt nie chce bronić kruszejącej konstrukcji. Z kolei środowiska prawnicze zaczynają analizować, czy można pociągnąć naukowca do odpowiedzialności za model statystyczny, który wprowadził w błąd opinię publiczną i urząd konstytucyjny?
Anatomia błędu, czyli po nitce do statystycznego kłębka
Sednem krytyki jest technika „klastrów pocztowych”. Kontek podzielił 31 633 komisje na 1739 mikro-grup, zawierających maksymalnie 25 lokali. W każdej liczył medianę głosów i oznaczał odchylenia przekraczające wybrane progi. Problem pierwszy: mała próba. Przy 10–25 obserwacjach mediana zmienia się gwałtownie już po przesunięciu dwóch lub trzech komisji. Problem drugi: jednostronność testu. Dr. Kontek filtruje wyłącznie przypadki, które zabierają głosy Trzaskowskiemu, a jeśli procedura „podbiłaby” wynik Nawrockiego – autor zamraża dane, tłumacząc, że „nie wolno sztucznie zawyżać” poparcia zwycięzcy.
Onet to wyłapuje i formułuje najostrzejsze zdanie artykułu: „Świadome ignorowanie błędów na niekorzyść Karola Nawrockiego jest kluczową wadą całej analizy”. Dalej portal wyjaśnia, że gdyby algorytm policzył symetrycznie, „model rzeczywiście wskazuje odchylenie od wyniku, ale na korzyść Nawrockiego, dodatkowo zwiększając jego przewagę” – czysty nokaut dla pierwotnej narracji.
Mediana grup pocztowych pomija oczywiste zróżnicowanie elektoratów: w jednym kodzie mogą sąsiadować osiedle akademickie, dom seniora i komisja w jednostce wojskowej. W efekcie algorytm myli naturalne różnice demograficzne z „anomaliami”, a to, co powinno być warunkiem wstępnym (kontrola struktury wieku i frekwencji), staje się jednolitą masą statystyczną.
Więcej o wątpliwościach w sprawie obliczeń dr Kontka: Statystyka bez spadochronu: kulisy algorytmu dr. Krzysztofa Kontka i wyborczej burzy w szklance wody
Awers i rewers medialnej monety
Pojawia się więc paradoks: te same liberalne redakcje, które jeszcze kilka dni temu nagłaśniały rewelacje dra Kontka, dziś publikują materiały de facto je dyskwalifikujące. Dlaczego? Po pierwsze, bo fakty są uparte, a społeczna cierpliwość dla teorii spiskowych – ograniczona. Po drugie, bo nie da się w nieskończoność utrzymywać narracji o „pół milionie skradzionych głosów”, gdy każdy kolejny audyt zmniejsza różnicę do kilku tysięcy.
Od początku wskazywaliśmy, że algorytm jest budowany ex post – najpierw teza, potem parametry. Onet, opisując dokładnie tę samą wadę, de facto potwierdza nasze ustalenia. Różnica? My mówiliśmy o tym, zanim sprawa trafiła do SN. Oni – gdy wyborcza kurtyna już opadła, a statystyka rozlała się jak wosk na gorącym słońcu.
Czy to oznacza powrót do zdrowej debaty? Daleka droga. Dla twardego elektoratu teorii „skradzionych wyborów” każde kolejne potknięcie algorytmu będzie kolejnym dowodem… spisku. Lecz dla szerszej opinii publicznej fakt, że nawet Onet powiedział „stop”, może działać jak zimny prysznic: jeżeli Twój medialny sojusznik odcina się od sensacji, warto sprawdzić arkusz kalkulacyjny raz jeszcze.
Po wyborach – odpowiedzialność, nie emocje
Sędziowie SN odrzucili protest dr. Kontka bez większego wahania. Teraz na horyzoncie rysuje się kolejna arena: prokuratura i ewentualne postępowanie w sprawie „fałszywych dowodów”. Prawo karne rozróżnia błąd od celowego wprowadzenia w błąd. Jeżeli śledczy potwierdzą, że autor algorytmu świadomie pominął dane niepasujące do tezy, sprawa może skończyć się aktem oskarżenia. Jeśli nie – pozostanie reputacyjna blizna, ale nie sankcja.
Równolegle toczy się cichy bój o akademicki prestiż. Dr Kontek wciąż bywa przedstawiany jako ekspert SGH, choć według LinkedIn rozstał się z uczelnią w 2022 r. Gdy prawnicy zaczną lustrować afiliacje i źródła finansowania, może się okazać, że spór o algorytm jest również sporem o standardy naukowe: kto, gdzie i na jakich zasadach publikuje analizy obciążone ryzykiem wpływu na proces wyborczy.
Istota sprawy jest prosta: wybory rozstrzygają wyborcy, a nie kolumny Excela. Jeżeli Onet – portal, który zwykle mrozi skrzydła każdej konserwatywnej hipotezie – punktuje dokładnie te same słabości algorytmu co my, znaczy to, że dzwon bije głośno. Nie tylko dla dr. Kontka, lecz dla wszystkich, którzy chcieliby zastąpić dokumenty z komisji „modelami prawdy alternatywnej”.
„Zdębiałem” – list prof. Berenta rozkłada analizę na czynniki pierwsze
Dziś do debaty wszedł prof. Tomasz Berent, wykładowca finansów w SGH i – co istotne – były recenzent pomysłów Kontka. W liście otwartym, który publikuje Interia, kolega z wydziału nie owija w bawełnę: „Czy zdajesz sobie sprawę, że twoje korekty przenoszące głosy zawsze od Karola Nawrockiego do Rafała Trzaskowskiego są nie tylko arbitralne i kontrowersyjne, ale czasem absurdalne?”
Berent punktuje trzy zasadnicze grzechy modelu:
- Jednostronność – algorytm szuka nadmiarowych głosów wyłącznie po stronie zwycięzcy, ignorując symetryczne odchylenia, które mogłyby faworyzować Trzaskowskiego. „Skwantyfikowałeś wyłącznie to, co mogło zaszkodzić jednemu kandydatowi. Odwrotnego scenariusza w ogóle nie wziąłeś pod uwagę” – zauważa profesor.
- „Flip” bez hamulców – procedura zamienia wyniki w „anomaliach” tak, by zawsze odbierać głosy Nawrockiemu. Berent ostrzega, że w ten sposób można „anulować z urzędu masę prawdziwie oddanych” kart wyborczych, czyli w praktyce sfałszować obraz poparcia.
- Fałszywa skala – autorzy raportu reklamują próg k = 2 jako „konserwatywny”, choć w statystyce to zaledwie luźna siatka, która łapie dziesiątki normalnych komisji. „Twoje wyniki nie są wiarygodne statystycznie” – kwituje Berent, dodając, że prawdziwie rygorystyczny filtr zmiotłby wszystkie rzekome anomalie.
Korespondencja ma też wymiar osobisty. Profesor przypomina, że jeszcze kilka lat temu bronił Kontka, gdy ten był mało znanym doktorantem. Dziś deklaruje „szok” oraz „osłupienie” na widok wywodu, który – jak pisze – „wyszedł poza ramy ciekawości badawczej z całą futryną”. Wytyka też badaczowi odmowę dyskusji, bo „wszystkie wyjaśnienia są objęte tajemnicą” rzekomo zabezpieczoną przez prokuraturę.
Dlaczego ta krytyka waży więcej niż tysiąc tweetów? Bo pada z tego samego środowiska akademickiego, które Kontek konsekwentnie przywołuje jako swoją legitymację ekspercką. Gdy profesor finansów z SGH publicznie stwierdza, że „nie ma fizycznej możliwości, aby wynik wyborów nie był prawdziwy”, a zarazem nazywa metody kolegi „absurdalnymi”, narracja o wielkim fałszerstwie dostaje kolejny cios – i to z najmniej spodziewanej flanki.
Berent domyka list gorzkim morałem: nawet najbardziej „ekscytująca metoda MAD” nie zdoła odwrócić Prawa Wielkich Liczb. W przekładzie na język politycznej realności oznacza to, że algorytm doktora Kontka nie tylko nie obala wyborów, ale sam wali się pod ciężarem elementarnej statystyki.
Źródło: Analiza Portalu TV Republika, Portal X (Paweł Jabłoński), Onet, Interia
Dziękujemy, że przeczytałaś/eś nasz artykuł do końca.
Bądź na bieżąco! Obserwuj nas w Wiadomościach Google.
Jesteśmy na Youtube: Bądź z nami na Youtube
Jesteśmy na Facebooku: Bądź z nami na FB
Jesteśmy na platformie X: Bądź z nami na X
Polecamy Hity w sieci
Wiadomości
Najnowsze

Prezydent Andrzej Duda ogłasza premierę swojej książki na koniec kadencji

Tusk kpi, a Republika ujawnia fakty. Sakiewicz: Bodnar miał domagać się siłowego wejścia do SN

Sąd Najwyższy USA stanął po stronie rodziców. Dzieci nie muszą uczestniczyć w lekcjach o LGBTQ+
