W zeszłym tygodniu mieliśmy w naszym domu „Wizytę duszpasterską” zwaną często kolędą. Nasz ks. proboszcz Jacek, postanowił, że odbędzie się ona w tradycyjny sposób (z zachowaniem zasad reżimu sanitarnego) z tym, że wcześniej ministranci, w tym moi synowi, zbierali deklaracje od osób, które chcą księdza w ten sposób przyjąć.
Wiem, że w innych parafiach przybierała ona różne formy np. specjalnej Mszy Św. z błogosławieństwem dla wybranych mieszkańców lub jak zrobił ks. Wachowiak z Piłki, spotkania z daną rodziną odbyły się przed budynkiem mieszkalnym, było to możliwe, bo posługuje on na terenie wiejskim. Dlaczego o tym piszę, bo kolęda jest dla nas ważna z trzech powodów. Po pierwsze – kapłan przynosi błogosławieństwo do naszego domu czyli życzenie dobra, pokoju i miłości.
Po drugie – jest częścią naszego kodu kulturowego, tradycji, która łączy nas z przeszłością i przywołuje wspomnienia. Po trzecie – w obecnych czasach kontakt z duszpasterzem nabiera charakteru nie tylko religijnego, ale też społecznego. A ponadto „Gość w dom, Bóg w dom”. Zostają jeszcze dwie kwestie, jedna to przysłowiowa „koperta”, dla nas sprawa oczywista, gdyż ciąży na nas obowiązek „łożenia” na parafię, druga, to zwyczajowy poczęstunek, tutaj sprawę załatwiła dobra kawa i angielskie ciastko.
Prędzej czy później znikną obostrzenia związane z pandemią, ale wielu z nas wyjdzie straszliwie „poharatanymi” duchowo, psychicznie i fizycznie. Widzę po swoich dzieciach jak ciężko znoszą ten czas, mimo iż staramy się jak najbardziej ograniczyć negatywne konsekwencje tej sytuacji.
Nastąpiła gwałtowna atomizacja społeczeństwa, zerwanie szeregu więzi międzyludzkich, utrata wiary oraz katastrofa edukacyjna. Wiele osób straciło „kompas” pozwalający im funkcjonować w tym świecie i przynajmniej częściowo go rozumieć. Mimo XXI wieku, zaczynają królować gnostyczne, spiskowe i apokaliptyczne teorie, szerzy się szarlataneria. Właśnie dlatego kolęda, to jedna z nielicznych sytuacji, która pozwala nam wierzyć, że jak śpiewał zespół Tilt: „Jeszcze będzie normalnie”.