W Świnoujściu ma powstać kontenerowy port. Niemcy naciskają, jak tylko mogą, aby powstrzymać polską inwestycję. - To gigantyczny projekt, który zagraża naszej egzystencji – mówi tygodnikowi „Die Zeit” Laura Isabelle Marisken, burmistrzyni gminy Ostseebad Heringsdorf na wyspie Uznam.
Jak twierdzą niemieccy dziennikarze z „Die Zeit” – jeśli (a chyba powinni pisać „kiedy”) port powstanie w takim kształcie, na jaki wskazują plany, będzie jednym z największych na Bałtyku - o przepustowości dwóch milionów kontenerów rocznie. Dla porównania: Hamburg ma pojemność nieco poniżej dziewięciu milionów. Oznaczałoby to też, że statki o długości 400 metrów mogłyby wpływać do portu na Uznamie przez całą dobę.
Laura Isabelle Marisken, wraz z 13 burmistrzami wyspy, chce zapobiec budowie portu, by chronić „ustronny urlopowy raj”. „Jedynym problemem jest to, że praktycznie nie mogą z tym nic zrobić. Port ma powstać w Świnoujściu. Miasto znajduje się również na Uznamie, ale nie po niemieckiej stronie wyspy, tylko po polskiej. A rząd w Warszawie nie wydaje się być zbyt zainteresowany opinią Niemców na temat swoich planów” – pisze „Die Zeit”.
Z przygotowanych - na zlecenie niemieckich europarlamentarzystów - opinii ekspertów wynika, że ruch statków może w tym rejonie wzrosnąć nawet o 50 procent. Port ma powstać częściowo na terenie obszaru chronionego przyrodniczo, a to mogłoby prowadzić do zniszczenia rybich tarlisk i miejsc lęgowych ptaków. Rząd Meklemburgii-Pomorza Przedniego zwrócił się do Polski z prośbą o włączenie strony niemieckiej w proces zatwierdzania planów. Zgodnie z traktatami międzynarodowymi i dyrektywami UE jest to obowiązkowe. Polski rząd nie odpowiedział jednak na pismo w tej sprawie wysłane pod koniec lutego br.
Jak zauważa „Die Zeit”, spór z Polską przyszedłby w złym momencie. „Po tym jak premier landu Manuela Schwesig (SPD) przez lata upokarzała sąsiedni kraj swoją polityką wobec Rosji i poparciem dla gazociągu Nord Stream 2, teraz stara się ograniczyć szkody. I rozszerzać stosunki gospodarcze ze wschodnim sąsiadem” – czytamy. Poza tym, na szczeblu lokalnym, jak zapewniają burmistrz Ostseebad Heringsdorf i prezydent Świnoujścia, współpraca przebiega doskonale. Jedynym projektem, co do którego zdania różnią się diametralnie jest budowa portu kontenerowego.
Tygodnik wskazuje na zupełnie różną koncepcję rozwoju polskiej i niemieckiej części wyspy Uznam. Podczas gdy w Ahlbeck stawia się na spokój i ciszę, w Świnoujściu powstają jeden za drugim nowoczesne hotele, a w dyskotekach do późnej nocy bawią się urlopowicze. Janusz Żmurkiewicz, od sześciu kadencji sprawujący funkcję prezydenta miasta, uważa, że „turystyka i gospodarka powinny rozwijać się w równym stopniu” – czytamy w „Die Zeit”. Już teraz od firm zajmujących się gospodarką morską wpływa największa część przychodów podatkowych do budżetu Świnoujścia.
Prezydent Świnoujścia przypomina, że podczas budowy terminalu LNG niemiecka strona również protestowała. „Obawy Niemców nie są nowe” – pisze Żmurkiewicz w odpowiedzi na pytania tygodnika. Podobne głosy krytyki pojawiały się już wcześniej, podczas budowy terminalu LNG. Jak zapewnia Żmurkiewicz, nie miało to żadnego wpływu na liczbę odwiedzających, mimo iż w Świnoujściu cumują teraz ogromne statki z gazem. „Niemcy – daje nam między wierszami do zrozumienia burmistrz – zawsze narzekają” – pisze „Die Zeit”.