Maraton rozmów USA-Chiny zakończony. Pekin wesprze Rosję?
Wojna na Ukrainie była głównym tematem prowadzonych przez 8 godzin w poniedziałek w Rzymie rozmów doradcy prezydenta USA ds. bezpieczeństwa narodowego Jake\'a Sullivana z głównym dyplomatą Komunistycznej Partii Chin Yangiem Jiechim. Według strony amerykańskiej Sullivan przestrzegł Pekin przed udzieleniem wsparcia Rosji.
O rezultacie amerykańsko - chińskich rozmów w rzymskim hotelu poinformowano w Waszyngtonie.
Biały Dom ogłosił, że przedstawiciele obydwu krajów "podkreślili znaczenie utrzymania otwartych linii komunikacji między Stanami Zjednoczonymi i Chinami".
- Celem dzisiejszego spotkania było bardzo jasne wyrażenie wobec Pekinu naszego zaniepokojenia, jeśli chodzi o ich zaangażowanie" i powtórzenie, że "jakiekolwiek wsparcie dla Moskwy - militarne czy ekonomiczne - będzie miało konsekwencje - powiedział z kolei rzecznik Departamentu Stanu Ned Price.
CZYTAJ: USA ostrzegają Chiny. „Poniosą konsekwencje”
Według agencji Reutera i innych mediów, USA miały przekazać sojusznikom, że Chiny wyraziły gotowość do pomocy Rosji. Odpowiedzią USA na taką pomoc miałyby być sankcje. Price odmówił bezpośredniego komentowania tych doniesień, ale zaznaczył, że USA "nie będą stały z boku i pozwalały, by Chiny czy jakiekolwiek inne państwo rekompensowało straty Rosji". Zaznaczył też, że ChRL ze względu na swoje stosunki z Rosją jest w lepszej niż inne kraje pozycji, by doprowadzić do zakończenia wojny na Ukrainie.
Relacjonując przebieg wielogodzinnych rozmów podczas telefonicznej konferencji prasowej, wysoki rangą przedstawiciel administracji Bidena przekazał, że rozmowa była "bardzo szczera" i dotyczyła obaw USA dotyczących sprzyjania przez Chiny Rosji, ale - jak zaznaczył - nie chodziło w niej o uzyskanie konkretnych rezultatów.
Amerykańskie źródła wskazywały przed spotkaniem, że administracja USA będzie nakłaniać stronę chińską, aby wywarła wpływ na Rosję. Do rozmów doszło dzień po tym, gdy według mediów Rosja poprosiła Pekin o militarne wsparcie jej inwazji na Ukrainę. Chiny uznały w poniedziałek, że jest to "dezinformacja rozsiewana przez USA".