Minęło 55 lat... Grudzień 1970 – zbrodnia bez kary
Mija 55. rocznica rozpoczęcia buntu robotniczego na Wybrzeżu. Bezpośrednią przyczyną była podwyżka cen podstawowych produktów spożywczych wprowadzona w okresie przedświątecznym, kiedy Polacy robią zwyczajowo większe zakupy. Decyzja ta była dotkliwym ciosem dla bardzo już zubożałego społeczeństwa - przypomina IPN na X.
Reżim postawił na zduszenie protestów
Komunistyczny reżim liczył się z możliwością wybuchu niezadowolenia społecznego i przygotowywał się do jego zduszenia. Zanim ogłoszono podwyżkę cen, 8 grudnia 1970 r., minister obrony narodowej gen. Wojciech Jaruzelski wydał rozkaz „W sprawie zasad współdziałania MON i MSW w zakresie zwalczania wrogiej działalności, ochrony porządku i bezpieczeństwa publicznego oraz przygotowań obronnych”.
W Trójmieście przygotowano plan przedsięwzięć związanych z realizacją akcji „Jesień ’70”. Agentura otrzymała zadanie „ujawnienia i likwidowania wszelkich prób aktywizowania się pojedynczych osób i grup, organizatorów przerwań pracy, prowodyrów i demagogów”.
14 grudnia 1970 r. około godz. 6.00 dyrektor gdańskiej stoczni Stanisław Żaczek otrzymał wiadomość, że część załogi wydziału S-4 nie przystąpiła do pracy. Z każdą następną godziną rzesza strajkujących powiększała się. Robotnicy, nie widząc sensu w rozmowie z dyrekcją stoczni, udali się w zorganizowanym marszu pod gmach gdańskiego KW PZPR.
Z meldunków SB wiemy, że wśród tysięcy robotników szli również funkcjonariusze bezpieki z „zadaniem prowadzenia działań dezintegracyjnych, rozpoznawczych i dezinformacyjnych”. Do akcji protestacyjnej przyłączyli się pracownicy z drugiej zmiany Portu Gdańskiego, swoje poparcie wyrazili także pracownicy PKP i gdańskiego Przedsiębiorstwa Transportowo-Autobusowego. Niezgodę na podwyżki manifestowali również mieszkańcy Gdyni, Elbląga i Szczecina.
Ówczesny wicepremier Stanisław Kociołek i sekretarz Komitetu Warszawskiego partii Alojzy Karkoszka, którzy przybyli w godzinach popołudniowych do Gdańska, podjęli decyzję o skierowaniu do walki ze społeczeństwem funkcjonariuszy MO i żołnierzy ludowego Wojska Polskiego. Ostatecznie akcję pacyfikacyjną zakończono już 15 grudnia 1970 r. około 1.00, zatrzymując 330 osób.
Klemens Gniech, jeden z działaczy komitetu strajkowego, zeznał w 2005 r., na procesie gen. Wojciecha Jaruzelskiego, Kociołka oraz dowódców wojska, o „sprawstwo kierownicze” zabójstwa 44 robotników z Wybrzeża w 1970 r., że słyszał, jak dowodzący wojskami gen. Grzegorz Korczyński przekazuje Kociołkowi „dyspozycje z centrali” co do warunków użycia broni wobec stoczniowców. Powiedział: „Pierwszy strzał w górę, drugi pod nogi, trzeci na wprost” Kociołek odparł: „Proszę wykonać”
Stanisław Kociołek zaprzeczył tym zarzutom i oświadczył, iż nie wydał takiego rozkazu, wskazując Zenona Kliszkę, jako tego, który uzgadniał zasady użycia broni z gen. Korczyńskim. Oznajmił jednocześnie, że dostarczy dokumenty potwierdzające jego wersję, czego ostatecznie nie zrobił. Sprawy dotyczące osądzenia winnych zbrodni Grudnia 70 przed polskimi sądami toczyły się 20 lat. Stanisław Kociołek, nazywany „katem Trójmiasta”, w świetle prawa pozostaje osobą niewinną. Zmarł 1 października 2015 r. w wieku 82 lat i nie ciąży na nim żaden prawomocny wyrok za zbrodnię popełnioną na robotnikach Wybrzeża w grudniu 1970 r.
Źródło: Republika, polsatnews.pl
Dziękujemy, że przeczytałaś/eś nasz artykuł do końca.
Bądź na bieżąco! Obserwuj nas w Wiadomościach Google.
Jesteśmy na Youtube: Bądź z nami na Youtube
Jesteśmy na Facebooku: Bądź z nami na FB
Jesteśmy na platformie X: Bądź z nami na X