Szafarowicz: myśleć ambitnie i stawiać poprzeczkę wysoko, celując w 307 głosów
Świat polityki ani łatwy, ani przyjemny, ale konieczny. Konieczny jest też w nim udział młodego pokolenia, które będzie za chwilę decydowało o losie Polski. Mają pomysły, energię i - co najważniejsze - wiarę w realizację swoich wizji. Mogą zmienić to, co zasiedziałym w polityce, nawet z wcześniejszą datą urodzenia, wydaje się niemożliwe.
Mówi się, że kiedy coś wydaje się niemożliwym do zmiany, pan Bóg posyła takich, którzy tego nie wiedzą i oni to zmieniają. Bo niemożliwe... nie istnieje.
Skąd się w ogóle Oskar Szafarowicz wziął w polityce?
Moja droga do polityki zaczęła się od zainteresowania historią i polityką, ale w wymiarze edukacyjnym i naukowym. Z tej pasji chłonięcia wiedzy zrodziła się chęć zaangażowania. Uznałem, że polityka jest zbyt ważną sferą życia, by ograniczać się do czytania książek czy udziału w konkursach i olimpiadach historycznych. Studiuję prawo, jestem na piątym roku i mam nadzieję wkrótce ukończyć te studia. Chciałem połączyć tę ścieżkę zawodową z działalnością publiczną. To proces, który wymaga czasu – nie od razu sięga się gwiazd, ale rozwija się krok po kroku. Początkowo były to zainteresowania humanistyczne i obserwowanie świata polityki jako widz, a później przekonanie, że to fascynująca i istotna sfera, w której warto nie tylko być biernym obserwatorem, ale aktywnie coś wnieść.
Czyli to jakby nie jest zbieg okoliczności, tylko raczej pewien proces, który się zaczął gdzieś w pewnej przestrzeni, w której pan istniał. Takich rzeczy nie wynosi się z podwórka. Nie wyjmuje się buławy z plecaka.
To nie przypadek, a proces. Zainteresowanie polityką zaczęło się w szkole podstawowej, a nasiliło w gimnazjum. W liceum zacząłem angażować się w działania, szczególnie w młodzieżówkach. Kluczowe było wychowanie rodzinne i przekazane mi wartości. Co ciekawe, nikt w mojej rodzinie nie jest aktywnym politykiem czy działaczem. Oczywiście, interesują się sprawami publicznymi, mają określone poglądy, na szczęście w większości zgodne z moimi, co jest naturalne, gdy dzielimy wspólny zestaw zasad. Bez silnej wiary katolickiej, która zawsze była obecna w naszej rodzinie, oraz pasji historycznej – wielu krewnych to historycy amatorzy, którzy niekoniecznie znali wszystkie daty, ale uwielbiali np. zabierać mnie jako dziecko na wycieczki szlakiem zamków piastowskich – nie byłoby mnie tu, gdzie jestem.
Pochodzę z Łowicza, miasta z bogatą historią, żywą kulturą i folklorem, co ułatwiło mi zakorzenienie w tradycji. Uważam, że zgłębianie polskiej historii, zwłaszcza fenomenu wolności, o którym mówi prof. Andrzej Nowak, naturalnie prowadzi do zaangażowania politycznego. Nie mówię od razu o karierze polityka czy startowaniu w wyborach, ale o aktywnym interesowaniu się, chodzeniu na wybory, zbieraniu podpisów pod ważnymi inicjatywami. Historia jest bramą, przez którą wchodzi się na tę ścieżkę, bo gdy ktoś ją zrozumie i poczuje, to droga do zaangażowania staje się ugruntowana.
Wspomniał Pan o fundamentach, na których zbudował Pan swoje obecne działania. Nie wychowywał się Pan w domu, gdzie oglądało się plenum KC, to nie Pana era, ale wychowanie rodzinne było kluczowe. Ucząc się historii, wyniósł Pan pewną wrażliwość, która pozwala Panu odczuwać to samo, co czuli Polacy walczący pod Grunwaldem, w czasie zaborów, w Bitwie Warszawskiej czy podczas okupacji. Patrząc na współczesną politykę, nie wkurza się Pan, widząc, jak niektórzy marnują wolność, za którą miliony Polaków oddawały życie, a którą dziś tak łatwo oddają rządzący w ręce unijnych instytucji?
To bardzo przygnębiające i zatrważające. Odwołam się do św. Jana Pawła II, który wzywał nas, byśmy szanowali i chronili wielkie dziedzictwo duchowe i kulturowe, któremu na imię Polska. Łączę tę wrażliwość z fascynacją polską historią, także tą romantyczną, czasem nawet pompatyczną. Zaczytywałem się w biografiach wielkich postaci. Nie ukrywam, że bliżej mi do piłsudczyków niż do narodowców Dmowskiego, ale to pokazuje, jak bogatą mamy spuściznę – literacką, naukową, pełną przestróg, z których powinniśmy wyciągać wnioski. Polscy herosi bronili niepodległości, którą można stracić nie tylko na polu bitwy. Jako pasjonat czasów saskich przypominam, że suwerenność łatwo odebrać metodami gospodarczymi czy politycznymi, poprzez rozkład państwa czy obcą agenturę. Dlatego analiza historii i wyciąganie wniosków są kluczowe, by nie powtórzył się np. traktat poczdamski z 1720 roku czy sojusz czarnych orłów.
Drugim aspektem, który pchnął mnie do polityki, są ludzkie historie, które mnie inspirują. Moja prababcia Rozalia, z ubogiej rodziny chłopskiej spod Łowicza, w czasie II wojny światowej ukrywała dwie rodziny żydowskie. To był zorganizowany wysiłek całej lokalnej społeczności, która działała z chrześcijańskim miłosierdziem, nie patrząc na różnice religijne czy kulturowe. Dla niej to było naturalne, choć dziś uznajemy to za bohaterstwo. Inny przykład to moja babcia, która w latach 80. działała w Solidarności Nauczycielskiej, ryzykując brak awansu, mimo ambicji zostania dyrektorem przedszkola. Te jednostkowe decyzje, by być przyzwoitym, pokazują, że polityka to suma ludzkich działań. Takie przykłady inspirują mnie do działania i budowania wspólnoty.
W okresie międzywojennym, mimo wad II Rzeczypospolitej, Polacy potrafili wykazać się przyzwoitością i szlachetnością, szczególnie w mrocznych czasach II wojny światowej. Co sprawiło, że dziś o tę przyzwoitość, a tym bardziej szlachetność, tak trudno?
Szlachetność to szczególnie trudny temat. Kluczową rolę odegrało wychowanie i etos wdrażany w systemie oświaty. W II RP rodziny przekazywały pamięć pokoleń walczących o niepodległość – powstańców kościuszkowskich, listopadowych, styczniowych, a także pokoleń pracy u podstaw, nie tylko w zaborze pruskim. Ta pamięć kształtowała postawy, szczególnie pokolenia Kolumbów. Szkoła w tamtym czasie wyglądała zupełnie inaczej niż dziś. Miałem szczęście uczęszczać do gimnazjum i liceum im. Stefana Batorego, gdzie przekazywano nam spuściznę patriotyczną, np. przez historie absolwentów, jak Krzysztof Kamil Baczyński, który poświęcił talent poetycki na ołtarzu walki o ojczyznę. Wychowanie patriotyczne było fundamentem, ważniejszym niż nauka rachunków czy czytania. Uczyło rozumienia polskiej kultury, relacji międzynarodowych i podstaw geopolityki.
Dziś polska szkoła przeżywa destrukcję, która jest bardziej niebezpieczna niż błędy obecnej władzy w gospodarce, energetyce czy bezpieczeństwie żywnościowym. Rosnące bezrobocie, dług publiczny czy odejście od węgla na rzecz niestabilnych źródeł energii to poważne problemy, ale da się je odbudować przy mądrych rządach. Natomiast barbarzyństwo kulturowe w szkołach – odchodzenie od systematyczności, odpowiedzialności, eliminacja lektur, wykarczowanie nauki historii, kultury narodowej czy dawnego WOS-u – to niszczenie młodego pokolenia. Zamiast wiedzy wtłacza się ideologię, tłumiąc krytyczne myślenie i dyskusję. To odróżnia nas od II RP i osłabia młodych, czyniąc ich podatnymi na manipulacje.
Po II wojnie światowej komuniści aplikowali ideologię konsumpcyjną, atakując Kościół i polskość, by osłabić przyszłe pokolenia. Dziś ideologizacja, np. poprzez LGBT czy inne nurty, jest podawana pod pozorem demokracji, co zwiększa jej skuteczność. Jakie szkody to przynosi i jak temu przeciwdziałać?
To rozbija wspólnotę, tworząc wyalienowane jednostki bez wspólnego kodu kulturowego. Każdy potrzebuje sensu i wartości, a gdy wyrywa się korzenie, także związane z Kościołem, w tę pustkę wchodzą ideologie. Komuniści po wojnie robili to samo, innymi metodami – obrzydzali Kościół, atakowali Jana Pawła II, tworzyli fałszywe stereotypy o księżach. Błogosławiony kardynał Wyszyński mówił, że chcąc zniszczyć Polskę, zaczną od Kościoła, i to się dzieje. Ideologia LGBT jest wymierzona w rodzinę, podstawę społeczeństwa.
Nikt z prawicy nie ma problemu z prywatnymi wyborami ludzi – Polska zawsze była tolerancyjna, czego dowodem jest Konfederacja Warszawska z 1573 roku. Problemem jest używanie różnorodności jako broni do rozbijania wspólnoty narodowej i rodziny. Promowanie „wolności od” obowiązków prowadzi do braku lojalności wobec państwa i ojczyzny. To cel marksistowskich środowisk, ukryty pod płaszczykiem popkultury – piosenek, wizyt pisarzy czy haseł typu „róbta co chceta”, które oznaczają wolność od odpowiedzialności.
Odpowiedzią konserwatystów powinno być zrozumienie młodzieży i wejście w jej środowiska. Działam w Forum Młodych PiS i partii głównej. Od czerwca, po zwycięstwie Karola Nawrockiego, jestem sekretarzem warszawskiego Forum Młodych. Stworzyłem dokument diagnozujący problemy młodego pokolenia, oparty na sondażach, analizach i rozmowach na kongresach młodzieżowych. Sama diagnoza to za mało – potrzebna jest oferta. Musimy pokazać nasze wartości w atrakcyjny sposób, np. przez dialog na wydarzeniach, nawet zdominowanych przez lewicę. Trzeba odważnie przedstawiać nasze stanowisko – w kwestiach patriotyzmu, energetyki, rodziny, suwerenności wobec UE.
Potrzebne są własne inicjatywy, jak konserwatywne koła dyskusyjne na uczelniach, które planuję założyć na UW, nie dla propagandy, lecz dla merytorycznej debaty. Ważne są też grupy wspólnotowe, inspirowane harcerstwem czy oazą, łączące rozmowy o wartościach z aktywnościami. To buduje więzi i nadaje sens, którego młodym brakuje. Określiłem moje pokolenie – mam 24 lata – jako pokolenie braku sensu, wynikające z wykorzenienia, relatywizmu i relatywnego dobrobytu po rządach PiS, gdzie podstawowe potrzeby bytowe w dużej mierze zostały zaspokojone.
Media społecznościowe to ważne pole, ale niosą zagrożenia. Jestem zwolennikiem zakazu smartfonów w szkołach i ograniczenia mediów społecznościowych dla najmłodszych, bo zatruwają umysły, odciągają od relacji na żywo i spłycają zdolności poznawcze. Jednak to nie wystarczy – potrzebny jest konkretny program. Młodzi mają problemy z niedoborem mieszkań, wysokimi cenami, śmieciówkami, wykluczeniem komunikacyjnym w mniejszych miejscowościach, gdzie brakuje kolei czy PKS-ów. PiS ma przewagę wiarygodności – obietnice lewicy, jak akademik za złotówkę czy dopłaty do czynszów, nie zostały spełnione. To pokazuje młodym, kto dotrzymuje słowa.
Młodzi potrzebują poczucia wysłuchania i sprawczości. Jak sprawić, by czuli, że ich głos coś zmienia, np. przez wpływ na decyzje polityczne?
To kluczowe. Młodzi chcą czuć się wysłuchani i mieć sprawczość. Nie chodzi o obsypywanie laurami, ale o docenienie ich roli. Pozytywne zmiany na prawicy już widać. Prezydent Karol Nawrocki, który wygrał dzięki wsparciu młodzieży – 52 do 48 w najmłodszej grupie wiekowej, co jest przesunięciem w porównaniu do wyborów parlamentarnych – powołał Radę Młodzieży. To pluralistyczne ciało - z przedstawicielami środowisk okołokonfederackich, lewicowych, np. z partii Razem - to cenna inicjatywa, dla nas także dlatego, bo pozwala przedstawiać prawicowy punkt widzenia różnym grupom.
W warszawskiej młodzieżówce PiS od 1 czerwca, po zwycięstwie Nawrockiego, mamy dziewięć nowych zgłoszeń, co w okresie wakacyjnym jest sukcesem. Są kolejne osoby zainteresowane, co daje nadzieję na dalszy wzrost. Jednak równie ważna jest praca z młodszymi – w końcówce podstawówki i szkołach średnich. Chciałbym tworzyć koła dyskusyjne na uniwersytetach, np. na UW, nie dla propagandy, lecz dla rozmowy o wartościach. Ważne są też grupy wspólnotowe, inspirowane harcerstwem czy oazą, łączące rozmowy o lekturach z aktywnościami społecznymi. To buduje więzi i pozwala przekazywać wartości w atrakcyjny sposób.
W USA Charlie Kirk zmienił podejście do polityki, inspirując młodych. Pan, jako charyzmatyczna postać, też spotyka się z hejtem. Jak Pan sobie z nim radzi?
Charlie Kirk był fenomenem, bo otwierał się na spokojną, merytoryczną dyskusję, co onieśmielało wściekłą lewicę posługującą się hejtem i nienawiścią. Mówił: „Spróbuj mnie przekonać, wejdź w dialog”. To było jego siłą, i choć tragicznie odszedł, jego dzieło będzie kontynuowane. W Polsce powinniśmy iść podobną drogą, choć na mniejszą skalę i z mniejszymi środkami.
Spotykam się z hejtem, który wynika z nienawiści, braku chęci zrozumienia innych poglądów i klasistowskiej pogardy. Jako osoba z małego miasta, która osiąga sukcesy w Warszawie bez koneksji, spotykam się z szyderstwami wobec „katolików” czy „małomiasteczkowców”. Radzę sobie dzięki trzem filarom: głębokiej wierze w wartości, które reprezentuję, wsparciu rodziny i otoczeniu rówieśników, którzy mnie rozumieją. Były trudne momenty, jak ataki na moją niezangażowaną politycznie rodzinę czy groźby śmierci.
We wrześniu 2024 roku zaatakowano mnie fizycznie – to był początek pobicia, które mogło się źle skończyć, gdyby nie interwencja ludzi.
Śledztwo z artykułu 119 kodeksu karnego, dotyczącego dyskryminacji na tle politycznym, umorzono, mimo dostarczenia dowodów – nagrań, zdjęć, zeznań świadków. Sąd stwierdził, że to na mnie ciążył obowiązek dostarczenia dodatkowych dowodów, co pokazuje asymetrię w traktowaniu. Gdy ktoś krytykuje lewicę, służby reagują błyskawicznie, ale w moim przypadku przemoc została zignorowana. Media i politycy lewicy milczą, co jest trudne, ale nauczyłem się nie czytać hejterskich komentarzy i robić swoje. Hejterom zależy na prowokacji i zniechęceniu – niech się zatruwają swoją nienawiścią, a my róbmy swoje.
Bardzo wielu Polaków niesie w sobie takie poczucie niesprawiedliwości, której doświadczają nie bezpośrednio oczywiście, ale poprzez identyfikację chociażby z ministrem Wąsikiem, czy Kamińskim, z księdzem Olszewskim, ze świętej pamięci Barbarą Skrzypek... Tych elementów krzywdy, którą wyrządza obecna koalicja Polakom jest wiele i wiele osób te krzywdy dźwiga. Dźwiga je mając nadzieję, że ciężar, który niosą zostanie zdjęty przez środowiska prawicowe, które wygrają wybory, jeśli nie wcześniejsze, to te zaplanowane na 2027 rok i nie w akcie zemsty, tylko w akcie sprawiedliwości rozliczą te wszystkie osoby. Wszystkie, czyli włączając w to obecnego marszałka Sejmu Szymona Hołownię, który od odpowiedzialności za swoją postawę umożliwiającą krzywdzenie Polaków stara się dziś uciec.
Jestem bardzo pryncypialny w ocenie zarówno zaniechań obozu PiS w latach 2015–2023, mimo trudnych uwarunkowań międzynarodowych i szantażu finansowego UE, jak KPO, oraz działań obecnej władzy. Pani Barley z SPD mówiła o „zagłodzeniu Polski finansowo”, co pokazuje presję, ale zaniechania były i mszczą się dziś. Zgadzam się z prof. Janem Majchrowskim, że nie można się cofać, bo to oznacza przegraną.
Wszyscy, którzy łamią zasady państwa prawa, niszczą standardy demokratyczne, bezprawnie przejmują media publiczne czy narzucają prokuratora krajowego, muszą zostać sprawiedliwie osądzeni. Nie chodzi o zemstę, lecz o rozliczenie w granicach prawa, z profesjonalnymi prokuratorami i sędziami. Kluczowa jest reforma sądownictwa – bez niej nic nie pójdzie dalej. Popieram większą demokratyzację, np. sędziów pokoju do mniejszych spraw czy wybór członków KRS w wyborach powszechnych. Potrzebna jest realna odpowiedzialność dyscyplinarna sędziów, cofnięta pod naciskiem Brukseli.
Jestem zwolennikiem radykalnych rozwiązań – sędziowie kwestionujący polski porządek prawny i konstytucję powinni być usunięci z zawodu i pozbawieni przywilejów, w tym uposażeń w stanie spoczynku. To nie czystka, lecz przywrócenie sprawiedliwości. Przyzwoitość i szlachetność II RP tego wymagają, a chrześcijańskie miłosierdzie, które mamy w sobie, powinno zostać wyłączone dla dobra Polski. Wierzę, że minister Ziobro, mimo osobistych krzywd, wypali te patologie gorącym żelazem, nie dla zemsty, lecz dla ojczyzny, naprawiając błędy grubej kreski z 1989–1990.
Czy PiS i Konfederacja nie utknęły w takim punkcie walki o to jedynie, by mieć większość parlamentarną, gdy tymczasem powinno się sięgać wyżej i myśleć o tym, żeby mieć większość konstytucyjną, te 307 głosów w Sejmie? Nie wiemy, czy udałoby się te głosy zdobyć, ale jak ma się inną perspektywę do walki, to też inny nakład sił do walki i innych dróg się szuka.
Oczywiście, powinniśmy myśleć ambitnie i stawiać poprzeczkę wysoko, celując w 307 głosów, by zmienić konstytucję i naprawić ustrój. To wymaga integracji prawicy – PiS, Konfederacji, bezpartyjnych samorządowców, Republikanów, Kukiza, Jakubiaka i innych środowisk – wokół minimum ustrojowego, np. poprzez pakt senacki. Nawet przy dobrych sondażach to trudne, ale warto walczyć, być może nawet rozmawiając z pojedynczymi posłami PSL, jeśli niewiele będzie brakowało, to się uda.
Prezydent Nawrocki planuje radę ustrojową do 2030 roku, by wypracować nową konstytucję. Prezydent chce być patronem prac nad konstytucją, zachęcając młodych, jak ja, do wnoszenia pomysłów. To będzie proces z debatami w regionach, z ekspertami i zwykłymi ludźmi.
Konstytucja musi wspierać rozwój – CPK, energię atomową, polską naukę, porty, gospodarkę – i odrzucić ekoszaleństwa UE, jak podatki klimatyczne. Musi dawać młodym szanse, rozbijając kasty i biurokrację. Przed wyborami, być może przedterminowymi na wiosnę 2026, prawica powinna przedstawić zarys konstytucji, komunikując się z narodem, jak podkreślał Dmowski. Rok 2027, 30 lat po konstytucji z 1997 roku, to symboliczny moment, by zaproponować nową wizję państwa. Jako młodzieżówka PiS chcemy dołożyć swoją cegiełkę, przekonując Polaków, że kolejne wybory to moment ustrojowy, a rządy obecnej władzy – z rosnącym bezrobociem, ubóstwem, deficytem handlowym i wstrzymanymi inwestycjami – to dowód na potrzebę zmiany.
Mam wielką ambicję, żeby niezależnie od tego w przyszłości jaką będę rolę, funkcję pełnił w życiu publicznym, angażować młodych, żeby promować te wartości, w które sam wierzę, ale też właśnie dołożyć tę swoją cegiełkę, żeby po wygranych przez prawicę w wyborach naprawdę przeprowadzić bardzo gruntowne, zdecydowane reformy, których Polska potrzebuje.
Na koniec chciałbym przypomnieć - tym bardziej, że mieliśmy niedawno rocznicę wyboru największego chyba z Polaków, kardynała Karola Wojtyły na papieża Jana Pawła II - te słowa z 1987 roku, z Westerplatte, bo one muszą być naszym wyznacznikiem celów działania, drogi działania dla młodych, że każdy z nas musi mieć swoje Westerplatte. Jakąś ideę, jakąś rzecz, za którą warto umrzeć, oczywiście mówię w sensie metaforycznym.
A przynajmniej od której nie wolno zdezerterować...
Zdecydowanie, każdy musi mieć swoje ideały, od których nie wolno zdezerterować.
z Oskarem Szafarowiczem rozmawiał Szymon Biel
Źródło: Republika
Dziękujemy, że przeczytałaś/eś nasz artykuł do końca.
Bądź na bieżąco! Obserwuj nas w Wiadomościach Google.
Jesteśmy na Youtube: Bądź z nami na Youtube
Jesteśmy na Facebooku: Bądź z nami na FB
Jesteśmy na platformie X: Bądź z nami na X
Polecamy Hity w sieci
Wiadomości
Najnowsze
Oburzenie po niemieckiej aukcji. Dokumenty polskich ofiar niemieckich zbrodniarzy wystawione na sprzedaż
Bułgaria uderza w rosyjski kapitał. Rafineria Łukoilu pod kontrolą państwa
Polityczna burza po meczu Polska–Holandia. Goście Republiki komentują decyzję o niewpuszczeniu patriotycznej oprawy
Groził prezydentowi. Jest w rękach policji!