Gościem red. Adriana Stankowskiego w popołudniowej rozmowie Telewizji Republika był publicysta, historyk, szef Fundacji "Łączka" Tadeusz Płużański. – Dlaczego dekomunizacja ulic została wstrzymana? Dlaczego pałac Stalina stoi w Warszawie? Dlaczego dyktator stanu wojennego był hołubiony przez poprzednią ekipę rządzącą? – wymieniał gość. Te pytania wciąż pozostają bez odpowiedzi...
Prezydent Andrzej Duda wręczył woczraj w Pałacu Prezydenckim kolejnym rodzinom ofiar totalitaryzmu komunistycznego noty identyfikujące ich bliskich. Dzięki temu, po wielu latach poszukiwań, można godnie pochować 21 bohaterów antykomunistycznego podziemia. Wśród odnalezionych m.in. kawaler orderu Virtuti Militari Zdzisław Broński (pseud. „Uskok”), dowódca oddziału partyzanckiego AK, a następnie Zrzeszenia WIN na Lubelszczyźnie. O znaczeniu i doniosłości wydarzenia opowiadał w studiu Telewizji Republika Tadeusz Płużański.
– Uroczystość poważna, ale jednak radosna. Rodziny odzyskały szczątki swoich bliskich. Niewielu zapewne wierzyło, że w końcu do tego dojdzie. W latach 90. karmiono nas propagandowym hasłem: "Patrzmy w przyszłość". To się szczęśliwie zmieniło, głównie za sprawą Instytut Pamięci Narodowej. Nadszedł pewien krytyczny moment, gdzie potrzebowano w tej kwestii pomocy. Wówczas powstała fundacja "Łączka" – ocenił historyk.
– Można spytać, dlaczego stoi wciąż pomnik Zbigniewa Berlinga? Dlaczego dekomunizacja ulic została wstrzymana? Dlaczego pałac Stalina stoi w Warszawie? Dlaczego dyktator stanu wojennego był hołubiony przez poprzednią ekipę rządzącą? – wymieniał gość, wskazując jak wiele jeszcze czeka nas w kontekście budowania polskości w oparciu o naszą historię.
Admirał Unrug wrócił do ukochanej Ojczyzny
– Niesłychana postać… to wspaniały przypadek nawrócenia się. Józef Unrug z niemieckości przeszedł na polskość. Do niedawna jeszcze postać całkowicie zapomniana. Komuniści konsekwentnie zabijali pamięć. Był dowódcą polskiej marynarki, którą zbudował od podstaw. Miał w sobie korzenie polskie. Jego ojciec głęboko zaszczepił w nim miłość do naszej ojczyzny. W 1939 roku wybrał Polskę – mówił publicysta.
Historia wraca na odpowiednie tory
– To ma fundamentalne znaczenie. Admirał Unrug, komandorzy, inni odzyskani – to osobistości, którym musimy przywrócić pamięć. Uczmy o nich w szkołach, rozsyłajmy wieść. Tacy jak oni przywracają prawdziwie polskie wartości – zakończył Płużański.
Józef Unrug – Polak z wyboru
Admirał floty Józef Unrug urodził się 7 października 1884 r. w Brandenburgu koło Berlina, w rodzinie kultywującej polskie tradycje sięgające XVI w., kiedy to przodek rycerskiego rodu v. Unruh – Krzysztof I otrzymał polski indygenat i osiedlił się w Wielkopolsce. Józef kontynuował rodzinne rzemiosło wojskowe. Jego ojciec Tadeusz, w randze generała, służył w gwardii pruskiej.
Józef Unrug, do zakończenia I wojny światowej, walczył w marynarce wojennej Cesarstwa Niemieckiego jako dowódca flotylli i komendant szkoły okrętów podwodnych. Tuż po odzyskaniu niepodległości wystąpił z Kaiserliche Marine i wraz z innymi polskimi żołnierzami, którzy walczyli dotąd po stronie zaborców, wrócił do Polski, by rozpocząć służbę w Polskich Siłach Zbrojnych. 19 maja 1919 r. zgłosił gotowość do odbudowy polskiej marynarki wojennej. Jako podwładny, a następnie wieloletni przyjaciel admirała Jerzego Świrskiego tworzył i odradzał polską flotę wojenną. W 1925 r. został jej dowódcą. Kilkanaście lat wcześniej poznał Zofię Unrug, z którą ożenił się w 1921 r. Państwo Unrugowie mieli jednego syna, Horacego, ur. w 1930 r.
W 1933 r. Józef otrzymał kolejny awans do stopnia kontradmirała, a tuż przed wybuchem II wojny światowej objął stanowisko dowódcy Floty i Obrony Wybrzeża. Ta część polskiej ziemi wraz z Helem, broniona przez admirała Józefa Unruga i jego żołnierzy, była jednym z najdłużej utrzymujących się punktów oporu w trwającej kampanii wrześniowej. Jednak po poddaniu się Warszawy, wobec naporu wojsk niemieckich, złej sytuacji polskich wojsk lądowych i przede wszystkim w trosce o ludność cywilną, Józef Unrug – jako dowódca i żołnierz podjął najtrudniejszą decyzję o kapitulacji. 2 października 1939 r., o godz. 11.00. Hel zapisał się w historii jako ostatnia kapitulująca twierdza Wojska Polskiego.
Admirał Józef Unrug trafił do niewoli niemieckiej. Wraz z innymi oficerami i uczestnikami walk na Helu został umieszczony w oficerskim obozie jenieckim. Tam doszło do heroicznego świadectwa wierności i odwagi. Na podejmowane przez Niemców próby porozumienia się w języku niemieckim admirał odpowiadał w języku polskim i w obecności polskiego świadka: „Jestem polskim oficerem i wyrzuciłem z pamięci język niemiecki 1 września 1939 roku”. Odrzucał również oferowane przez Niemców stanowiska w Kriegsmarine.
W następnych latach przewożony był do siedmiu kolejnych obozów jenieckich. Tragiczne lata działań wojennych zakończyły się dla niego 29 kwietnia 1945 r., kiedy żołnierze amerykańscy wyzwolili niemiecki obóz Murnau w Bawarii.
Po zakończeniu II wojny światowej, w Wielkiej Brytanii, Józef Unrug brał udział w demobilizacji Polskich Sił Zbrojnych na Zachodzie. Został I zastępcą szefa Kierownictwa Marynarki Wojennej, a 2 września 1946 r. otrzymał awans do stopnia wiceadmirała.
W styczniu 1947 r. został odznaczony Złotym Krzyżem Orderu Wojennego Virtuti Militari IV klasy.
Rząd brytyjski przyznał Józefowi Unrugowi emeryturę, jednakże on, solidaryzując się z setkami tysięcy polskich żołnierzy, walczących po stronie aliantów, którzy takich świadczeń nie otrzymali – odmówił jej przyjęcia. Nie mogąc wrócić do kraju, rządzonego przez komunistów, zdecydował się na emigrację.
W 1948 r. razem z żoną wyjechali do Maroka. Od 1958 r. Józef i Zofia przebywali w domu spokojnej starości dla byłych kombatantów i polskich uchodźców politycznych w Lailly-en-Val koło Orleanu we Francji. Admirał zmarł w roku 1973. Jego żona odeszła w 1980 r. Oboje zostali pochowani na cmentarzu w Montrésor.