Dzisiaj mija kolejna, 75. rocznica krwawej niedzieli na Wołyniu. To jeden z najkrwawszych i najstraszniejszych momentów II wojny światowej. Ukraińska ludność cywilna wraz z nacjonalistycznymi oddziałami UPA i OUN dokonywała okrutnej masakry na polskich obywatelach. Nie miało dla nich znaczenia czy zabijają dorosłych czy dzieci, kobiety czy mężczyzn.
11 lipca 1943 roku to punkt kulminacyjny rzezi wołyńskiej. Tylko tego dnia ukraińscy nacjonaliści zaatakowali aż w 99 miejscowościach. Okrutna masakra dokonała się głównie w powiecie włodzimierskim i horochowskim.
Dowódca UPA Dmytro Klaczkiwski wydał rozkaz eksterminacji Polaków na Wołyniu:
„W czerwcu 1943 roku spotkałem się w lesie kołkowskim z Kłymem Sawurem oraz z zastępcą przedstawiciela sztabu głównego dowództwa, z Andruszczenką. Sawur dał mi rozkaz wymordowania wszystkich Polaków w okręgu kowelskim” – relacjonował dowódca okręgu „Turiw”.
Pierwszy lipcowy numer gazety UPA „Do zbroji” zapowiadał „haniebną śmierć” wszystkim Polakom, którzy zostaną na Ukrainie.
Oprawcy działali w wyspecjalizowanych grupach – jedne pododdziały otaczały wieś kordonem, inne zajmowały miejscowość, gromadziły ofiary w jednym miejscu i dokonywały masakry. Oczyszczaniem terenu z niedobitków oraz grabieżą zajmowali się ukraińscy chłopi.
W kilku przypadkach dokonano zbrodni na Polakach zebranych na mszy w kościele.
Ludność polska ginęła od kul, siekier, wideł, kos, pił, noży, młotków i innych narzędzi zbrodni. Nierzadko zbrodnie były dokonywane ze szczególnym okrucieństwem, ofiary były torturowane.