Wolny dostęp do rynku po niemiecku, czyli Polacy bez szans
Dzisiaj Polacy cały czas słyszą o tym jaką to swobodę przedsiębiorczości i dostęp do rynku gwarantuje Unia Europejska dla polskich przedsiębiorców. – Należy sięgnąć po konkrety – napisał na portalu X mec. Bartosz Lewandowski. Okazuje się Niemcy skutecznie chronią swój rynek przed zagranicznymi przedsiębiorcami.
Bajki o niemieckim rynku
Gdy niemiecki DHL płaci śmiesznie małe podatki w Polsce, nasz InPost zasila rodzimy Skarb Państwa, z którego – jak wskazał pan premier – będziemy finansować zadośćuczynienia za niemieckie zbrodnie w II wojnie światowej
– pisze Bartosz Lewandowski z Centrum Interwencji Procesowej Ordo Iuris.
W ocenie prawnika, Niemcy chronią swój rynek przed zagranicznymi przedsiębiorcami za pomocą rozwiązań w zakresie prawa zamówień publicznych. Okazuje się bowiem, że premiowane przy przetargach są podmioty certyfikowane (po prekwalifikacji). A sama procedura została tak skonstruowana, aby przedsiębiorcy spoza Niemiec mieli do niej ograniczony dostęp.
Jest bardzo sformalizowana i długa, prowadzona w całości w języku niemieckim i to tylko przez kilkanaście podmiotów. Wymaga przedstawienia wielu specjalistycznych dokumentów, z których część występuje jedynie w niemieckim obrocie gospodarczym.
Efekty pokazuje rejestr firm, które uzyskały certyfikację. Znajduje się w nim aż 9.733 firm niemieckich (99,69 proc.) oraz jedynie 30 firm zagraniczny, w tym 4 polskie.
Tak wyglądają w praktyce bajki o tym jak to niemiecki rynek jest dostępny dzięki UE dla polskich przedsiębiorców
– podsumowuje mec. Lewandowski.
Źródło: Republika, x.com
Dziękujemy, że przeczytałaś/eś nasz artykuł do końca.
Bądź na bieżąco! Obserwuj nas w Wiadomościach Google.
Jesteśmy na Youtube: Bądź z nami na Youtube
Jesteśmy na Facebooku: Bądź z nami na FB
Jesteśmy na platformie X: Bądź z nami na X