Dziś rocznica Rzezi Woli. W ciągu trzech dni Niemcy zamordowali 38-65 tys. Polaków

Artykuł
Egzekucjom towarzyszyły gwałty na kobietach i dziewczynkach oraz masowa grabież
Fot. domena publiczna

W kolejnych dniach Powstania Warszawskiego – między 5 a 7 sierpnia 1944 r. – Niemcy w masowych egzekucjach i mordach zabili, według różnych szacunków od 38 do 65 tys. osób na warszawskiej Woli. Najwięcej w „czarną sobotę” 5 sierpnia. Była to najprawdopodobniej największa jednorazowa masakra ludności cywilnej, dokonana w Europie w czasie II wojny światowej, a zarazem największa w historii pojedyncza zbrodnia popełniona na narodzie polskim.

Przebieg wydarzeń w rocznicę „czarnej soboty” przypomina Instytut Pamięci Narodowej. 4 sierpnia wieczorem do Warszawy dotarły nowe siły niemieckie przeznaczone do stłumienia Powstania. Było to 1700 żołnierzy kolaboracyjnej formacji RONA oraz skierowany następnie na Wolę batalion pułku SS „Dirlewanger”, a także bataliony SS i Wehrmachtu przysłane z Poznania, oraz 608. pułk piechoty płk. Schmidta i batalion słuchaczy szkoły oficerskiej w Poznaniu. Siły te uzupełniało kilka kompanii niemieckiej policji zebranych z różnych miast Kraju Warty. Dowództwo nad tymi siłami objął gen. mjr policji Heinz Reinefarth.

Rano 5 sierpnia siły te rozpoczęły natarcie w kierunku centrum Warszawy, głównie wzdłuż ulic Wolskiej i Górczewskiej. Od godzin porannych trwała rzeź polskiej ludności cywilnej. Esesmani i policjanci mordowali bez względu na wiek i płeć każdego schwytanego Polaka, masowo rozstrzeliwano mieszkańców zdobytych kwartałów. Nie oszczędzano nikogo, sióstr zakonnych, pielęgniarek, leżących w szpitalach pacjentów, lekarzy, kalek i dzieci. Cywilów mordowano z broni maszynowej lub wrzucano granaty do zamieszkałych domów, które później podpalano. Osoby, którym udało się uciec, mordowano, a zwłoki wrzucano do płonących budynków. Do barbarzyńskiej zbrodni doszło na terenie Szpitala Wolskiego, gdzie wymordowano w okrutny sposób wszystkich, personel i pacjentów, łącznie zginęło wówczas ok. 360 osób.

Egzekucjom towarzyszyły gwałty na kobietach i dziewczynkach oraz masowa grabież. W drugiej połowie dnia ludność dzielnicy zaczęto spędzać do kilku wyselekcjonowanych miejsc egzekucji przy ulicach: Wolskiej i Górczewskiej, gdzie zabijano ich strzałem w tył głowy lub seriami z broni maszynowej.

W „czarną sobotę” 5 sierpnia największe masowe egzekucje miały miejsce: w pobliżu hal warsztatów kolejowych przy ul. Moczydło (według różnych szacunków zamordowano tam od około 4,5 do nawet 12 tys. osób), na cmentarzu prawosławnym (kilkaset osób), w parku Sowińskiego (około 1,5 tys. osób), w Fabryce Obić i Papierów Kolorowych Józefa Franaszka (pomiędzy 4 a 6 tys. ofiar), oraz w fabryce „Ursus” (pomiędzy 6 a 7,5 tys. ofiar).

To właśnie w tym miejscu zamordowane zostały dzieci Wandy Lurie, która tak wspomina te straszne wydarzenia: „Podeszłam więc w ostatniej czwórce razem z trojgiem dzieci do miejsca egzekucji, trzymając prawą ręką dwie rączki młodszych dzieci, lewą – rączkę starszego synka. Dzieci szły, płacząc i modląc się. Starszy, widząc zabitych, wołał, że i nas zabiją. W pewnym momencie Ukrainiec stojący za nami strzelił najstarszemu synkowi w tył głowy, następne strzały ugodziły młodsze dzieci i mnie. (…) Kula trafiła w kark z lewej strony i przeszła przez dolną część czaszki wychodząc przez prawy policzek. (…) Byłam jednak przytomna i leżąc wśród trupów widziałam prawie wszystko, co się działo dookoła. Obserwowałam dalsze egzekucje. Wprowadzono nową partię mężczyzn, których trupy padały i na mnie. Przywaliły mnie około cztery trupy”.

Według relacji świadków stosy ciał zamordowanych sięgały ok. 25-35 metrów długości, 15-20 metrów szerokości i 2 metrów wysokości. Łącznie 5 sierpnia zginęło od ponad 20 tys. do być może nawet 45,5 tys. Polaków.

Chcąc zapobiec wybuchowi epidemii oraz zatrzeć ślady zbrodni, Niemcy utworzyli 6 sierpnia tzw. Verbrennungskommando złożone z ok. 100 młodych i silnych polskich mężczyzn, których wyłączono z grona mordowanej ludności Woli, a następnie zmuszono do pracy przy uprzątaniu i paleniu zwłok.

Dokładna liczba ofiar zbrodni niemieckich popełnionych na Woli w pierwszych dniach sierpnia 1944 r. pozostaje nieznana. A jej ustalenie niemożliwym, z uwagi na niewielką liczbę ocalałych, a także fakt zacierania przez Niemców śladów swoich działań.

Żaden ze sprawców ludobójstwa dokonanego na Woli nie został po wojnie pociągnięty do odpowiedzialności karnej. Okupacyjne władze amerykańskie odmówiły ekstradycji do Polski Ericha von dem Bacha-Zelewskiego i Heinza Reinefartha. Oskar Dirlewanger zmarł w niewyjaśnionych do końca okolicznościach w czerwcu 1945 r. w Altshausen w Badenii-Wirtembergii, zaś Alfred Spilker zginął w lutym 1945 r. podczas obrony cytadeli poznańskiej lub w austriackim Krems nad Dunajem.

Źródło: Instytut Pamięci Narodowej

Komentarze
Zobacz także
Nasze programy