Wyłączenie nauki stacjonarnej na dłuższy czas byłoby niezwykle szkodliwe dla dzieci i młodzieży - wskazał minister edukacji i nauki Przemysław Czarnek. "Na razie nie przewidujemy takich decyzji i kontynuujemy naukę stacjonarną" - powiedział.
„Zwłaszcza (...) w tych regionach, gdzie mamy rzeczywiście bardzo dużą liczbę zakażeń. Natomiast jestem przekonany, że jeśli miałoby do tego dochodzić, to musiałoby dochodzić do wszystkich innych ograniczeń, które znamy z przeszłości z drugiej i trzeciej fali (pandemii). Wszyscy mamy świadomość, że ograniczanie nauki stacjonarnej, wyłączenie jej na dłuższy czas, byłoby niezwykle szkodliwe dla dzieci i młodzieży. Więc jeśliby coś takiego było brane pod uwagę, to pewnie w ostatniej kolejności. Na razie nie przewidujemy takich decyzji i kontynuujemy naukę stacjonarną” - podkreślił Czarnek.
Przypomniał, że w przypadku stwierdzenia zakażenia COVID-19 u ucznia lub uczniów państwowy powiatowy inspektor sanitarny podejmuje decyzję o kwarantannie, a dyrektor szkoły podejmuje decyzję o skierowaniu całej klasy lub całej szkoły na naukę zdalną na 10 dni. „Nie jest to systemowe odejście od nauki stacjonarnej w całej Polsce lub całym regionie” - zauważył minister.
„Na pewno jest ogromny problem z kwestią kondycji psychicznej dzieci po lockdownie, po okresie nauki zdalnej i izolacji. To obserwujemy w szkołach. Nie jest tak tragicznie jak przewidywano, ale jest źle. Dokładne dane będziemy mieli za kilka tygodni” - powiedział szef MEiN.
Minister był też pytany o sytuację na polsko-białoruskiej granicy i dzieci migrantów, które wraz z rodzicami lub opiekunami nielegalnie przekroczyły granicę oraz co się z nimi dzieje po przekroczeniu granicy.
„Jestem pełen ufności, i to nie tylko teraz, ale jako wojewoda lubelski współpracowałem na co dzień z funkcjonariuszami Straży Granicznej, świetnie wyposażonymi, ale też znakomitymi ludźmi. Wspierajmy Straż Graniczną, wspierajmy nasze wojsko i nasze służby, które na prawdę opiekują się tymi, którzy nielegalnie przedostaną się przez granicę. Przede wszystkim dbają o to, żeby takich nielegalnych przejść przez granice było jak najmniej, albo wcale. I to jest główna troska służb. A jeśli już znajdą się osoby, i to również rodziny z dziećmi, po polskiej stronie i są one rzeczywiście zauważone przez Straż Graniczną, to są one zaopiekowane, tak jak tego wymagają standardy państwa cywilizowanego” - zapewnił szef MEiN.
„Ufajmy naszym służbom i wspierajmy je, a nie podkładajmy im nogi” - dodał minister.