Wroński o bierności służb ws. katastrofy smoleńskiej: To był rozkaz, który przyszedł z góry

Artykuł
TELEWIZJA REPUBLIKA

10 kwietnia nikt nie został postawiony w stan gotowości, nikogo tam nie było. Była sugestia, żeby nie zajmować się Smoleńskiem. (...) Mówiłem wielokrotnie, że gdzieś na górze musi być kret. Jak znam wasalizm i poddańczość służb pod poprzednim kierownictwem wobec rządu, ta sprawa przyszła z góry. A przełożonym służb był premier. Jeśli takiej decyzji nie podjął Donald Tusk, mógł ją podjąć tylko szef wywiadu lub jego zastępca – mówił w Telewizji Republika ekspert ds. przeciwdziałania terroryzmowi płk rez. Piotr Wroński.

– Wczorajszy dzień był dla mnie bardzo smutny. Prawie rok temu udzieliłem wywiadu do tygodnika "W Sieci" na temat katastrofy smoleńskiej, gdzie powiedziałem to samo, co mówił wczoraj w Sejmie minister Kamiński – mówił Wroński. – Jestem przerażony, że to się jednak potwierdziło – dodał. 

– ABW nie wykonała żadnych działań mających na celu wyjaśnienie przyczyn katastrofy smoleńskiej – mówił wczoraj w Sejmie minister koordynator ds. służb specjalnych Mariusz Kamiński podczas prezentowania audytu dotyczącego funkcjonowania służb w czasie rządów koalicji PO-PSL. CZYTAJ WIĘCEJ...

"Masz wolny dzień, idź na spacer"

"Masz wolny dzień, idź na spacer" – usłyszał w słuchawce płk Wroński, kiedy po tym, jak z mediów dowiedział się, że doszło do katastrofy próbował skontaktować się ze swoimi zwierzchnikami w ABW.

– Uważałem, że będę potrzebny. Nigdzie się nie mogłem dodzwonić, po 3-4 godzinach usłyszałem, że mam wolny dzień i mogę iść na spacer – mówił w Telewizji Republika. – Pojechałem tam, nikogo nie było. 10 kwietnia nikt nie został postawiony w stan gotowości. Kiedy w poniedziałek przyszliśmy do pracy, kazali nam się zajmować swoimi sprawami – dodawał.

– To, co się stało, było jedną wielką paranoją, sprawy w ogóle nie było. Była sugestia, żeby nie zajmować się Smoleńskiem. Placówki zostały uprzedzone, że to nie leży w naszych kompetencjach, że zajmuje się tym prokuratura – wspominał. 

Rozkaz z góry

– Wiem do czego służą służby specjalne, całe życie w nich pracowałem. To, co się wtedy stało, to rozkaz, który przyszedł z góry – nie powiem w telewizji, jak ten rozkaz musiał brzmieć, bo musiałbym użyć brzydkiego słowa – stwierdził płk Wroński.  

Dodał, że nie chciałby oceniać postawy moralnej szefów służb, którzy zgodzili się taki rozkaz wykonać, ale on sam nigdy by się na to nie zdecydował. 

– To, co zrobiono, to albo zdrada albo bezdenna głupota. (...) Decyzja została podjęta w Warszawie, wykonali polecenie, ale nie spodziewali się, że ono kiedykolwiek wypłynie. Okazało się, że stołek jest ważniejszy. (...) Nie chce oceniać postawy moralnej szefów służb, ale ja bym takich rozkazów nie wykonał – podkreślał. 

"Malujemy ruinę"

Płk rez. Wroński zaznaczał, że służby w obecnym kształcie nie mają racji bytu, a jedynym sposobem na ich uratowanie jest budowa całej struktury od początku. 

– Trzeba mówić o służbach, trzeba mówić w jakim stanie są po rządach PO. Ruinę, jak się maluje, to się ją tylko pogłębia. Trzeba to wszystko zburzyć i zacząć od początku – zaznaczał. – Musimy mieć służby, a my malujemy ruiny od wielu lat – dodawał. 

 

Źródło: telewizja republika

Komentarze
Zobacz także
Nasze programy