“Tak jak Polska nie dała się złamać, tak dziś ogłaszam, że świat przekona się, iż Zachód nigdy nie zostanie złamany. Nasze wartości będą dominować. Nasi obywatele będą się rozwijać. A nasza cywilizacja zatriumfuje.” Donald Trump powiedział te słowa 6 lipca 2017 w Warszawie. Dzisiejsza wizyta Andrzeja Dudy w Waszyngtonie dowodzi polsko amerykańskiej wspólnoty idei i chęci powstrzymania światowej rewolucji totalitarnej.
Ulica Szesnasta w Waszyngtonie zaczyna się tuż obok Białego Domu i prowadzi na północ aż do obwodnicy. Słynna dziś szesnastka pojawiła się już na pierwszym planie stolicy przyszłego mocarstwa, jaki wytyczył Pierre Charles L’Enfant. Francuski arystokrata i artysta malarz dotarł do zbuntowanych kolonii brytyjskich na polecenie króla Francji i pomagał im uwolnić się od dominacji Londynu. W oblężeniu miasta Savannah L’Enfant otrzymał postrzał. Znamy to starcie z podręczników historii Polski. Poległ w nim Kazimierz Pułaski. Twórca Kawalerii Stanów Zjednoczonych i nasz wspólny polski i amerykański bohater narodowy.
Jeszcze niedawno USA były krajem-symbolem porozumienia i współpracy ludzi, których łączą wspólne wartości a dzieli wszystko inne: kraj pochodzenia, kolor skóry i religia. Czy dziś na naszych oczach pęka ta wspólnota?
Widzimy jak odurzeni lekturami epigonów Marksa lewaccy aktywiści wychodzą na ulice miast i przewracają pomniki “rasistów”, “supremacystów” i po prostu białych ludzi. Zbezcześcili pomnik Kościuszki, próbowali zwalić na ziemię monument Andrew Jacksona.
5 czerwca zlikwidowali “hegemonię symboliczną” białych nad ulicą 16tą. Stało się to dzięki namazaniu wielkiego żółtego napisu “Black Live Matters”. Następnie burmistrz miasta pani Muriel Bowser, czarnoskóra działaczka partii demokratycznej przemianowała fragment ulicy 16 bezpośrednio przylegający do parku wokół Białego Domu na… Black Lives Matter Plaza.
Zresztą akcji rozszerzania zamieszek w stolicy postawił się Donald Trump i stolica USA odstaje dziś od reszty metropolii kraju. W Seattle bojówkarze okupują centrum miasta i ogłosili tam autonomię. W Nowym Jorku “działacze BLM” demolujący sklepy i obalający pomniki cieszą się immunitetem. Nawet jak ich złapie policja to natychmiast zwalnia bez płacenia kaucji. W Atlancie zginął człowiek, który wyrywał się policjantom w czasie szamotaniny ukradł policyjny taser i uciekał. Zatrzymał się i wycelował broń w goniącego go funkcjonariusza. Strzał. Czarnoskóry zginął na miejscu. Ponieważ policjant był biały a “ofiara” czarna to polityk nadzorujący policję wyrzucił z pracy... policjanta. Sprawa jest w sądzie ale w jej tle majaczy data 3go listopada.
3 listpada przypadają wybory nie tylko Prezydenta USA, Kongresu i Senatu ale też tysięcy lokalnych stanowisk administracyjnych. Demokraci wykalkulowali, że opłaci im się popieranie rewolty Black Lives Matter. Podważy ona władzę prezydenta Trumpa i skasuje jego szanse na reelekcję. Tymczasem dla Republikanów burdy na ulicach to dowód katastrofalnej niekompetencji i głupoty demokratycznych zarządów miast. Sztab Trumpa uważa, że Amerykanie przejrzą na oczy i przeciwstawią się demolowaniu Republiki. Jedyny skuteczny sposób? Głosować na kandydatów prawa i sprawiedliwości - w tym przypadku Republikanów z Grand Old Party.
W 2016 Donald Trump wygrał prezydenturę obiecując Amerykanom powrót do wielkości gospodarczej, militarnej i moralnej. Do marca 2020 wydawało się, że nic nie powstrzyma reelekcji. Potem nastąpiła epidemia COVID 19 i zamieszki. Sprawa jest poważna. Four More Years - kolejna kadencja Trumpa może ostatecznie zmienić kurs jakim podąża supermocarstwo. Wzmocni się gospodarka i przemysł, wzbogaci klasa średnia, która znowu znajdzie dobre miejsca pracy, kraj wróci do chrześcijańskich wartości, wreszcie przestanie spełniać zachcianki zagranicznych dyktatorów. “Tego nie lubi” ani Sekretarz Gereralny Komunistycznej Partii Chin Xi Jin Ping, ani Prezydent Federacji Rosyjskiej Władymir Putin ani nawet Angela Merkel, która liczy na strategiczną współpracę z Kremlem.
Po latach mozolnego wdrażania powoli wychodzą na jaw cele globalistów. Po pierwsze mamy zostać spętani elektroniczną cenzurą. Będziemy się bać formułować myśli niezgodne z poprawnością polityczną. Takie przestępstwa wyśledzą sieci społecznościowe i 5G kara będzie surowa. Może tak jak w Chinach dostęp do usług i pracy będzie uzależniony od “social score” - punktów za prawidłowe myślenie? Po drugie odejdzie w przeszłość demokracja czyli odpowiedzialność polityków wobec swoich wyborców. Władza trafi w ręce elit. Mogą to być obecne elity waszyngtońskie albo bonzowie Unii Europejskiej ale dlaczego nie towarzysze z Kremla lub Komunistycznej Partii Chin?
Trzecim krokiem będzie depopulacja. Tylu ludzi elitom nie trzeba. Produkcja i tak staje się automatyczna. Biedacy, którzy z dnia na dzień pracują by przeżyć mogą stać się niebezpieczni kiedy poznają fakty. Już Zbigniew Brzeziński ostrzegał, że dostęp do informacji może dać biedocie uświadomienie polityczne co będzie kresem obecnej klasy politycznej. Na naszym podwórku z takimi problemami zmaga się Rafał Trzaskowski. Przecież to skandal, że ktoś śmie przypominać poglądy kandydata sprzed 10 maja 2020. Po tej dacie dowiedział się jakimi wartościami kieruje się od zawsze.
Tymczasem taki Donald Trump od kampanii w mówi ciągle to samo. W 2017 występując na tle pomnika Powstania Warszawskiego w Warszawie podkreślał znaczenie cywilizacji Zachodu pojmowanej jako wspólne dzieło naszych przodków:
“Nasza walka o Cywilizację Zachodu nie zaczyna się na polu bitwy - jej początek jest w naszych umysłach, naszej woli i naszych duszach. Dziś więzi łączące naszą cywilizację są nie mniej ważne i wymagają nie mniej obrony, niż ten skrawek ziemi, gdzie (podczas Powstania Warszawskiego) koncentrowała się nadzieja Polski. Nasza wolność, nasza cywilizacja i nasze przetrwanie zależą od więzi z historią, kulturą i pamięcią.
I dzisiaj, jak zawsze, Polska jest w naszym sercu, a jej ludzie walczą. Tak jak Polska nie dała się złamać, tak dziś ogłaszam, że świat usłyszy, iż Zachód nigdy nie zostanie złamany. Nasze wartości będą dominować. Nasi obywatele będą się rozwijać. A nasza cywilizacja zatriumfuje.”
Dlatego Andrzej Duda pojawi się w Białym Domu jako partner wielkiego kraju. Partner wyznający te same idee wolności, indywidualizmu i przedsiębiorczości. Walka o te wartości toczy się równolegle w USA i w Polsce. Kilka najbliższych dni zadecyduje o kierunku, w którym pójdzie Polska: czy większość opowie się za globalizmem i zniewoleniem czy też za tymi wartościami za które pod Savannah walczyli Pierre Charles L’Enfant i Kazimierz Pułaski?