Terlikowski: Ofiary pedoflii w Kościele mają rację. Nie wystarczy modlitwa, trzeba ukarać winnych (także biskupów) i wyczyścić Kościół. Innej drogi nie ma!

Tomasz Terlikowski 03-03-2017, 18:19
Artykuł
Tomasz Terlikowski, redaktor naczelny Telewizji Republika
Telewizja Republika

Modlitwa za ofiary pedofilii i za Kościół zraniony tym przerażającym grzechem jest niewątpliwie potrzebna. Warto poświęcić czas, by przebłagać Boga za ten grzech i by wybłagać u Niego uzdrowienie chorych, ale… to nie wystarczy. Potrzebne są zdecydowane działania.

O problemie, i to niewątpliwie postęp, zaczęło się mówić. Nikt już nie ukrywa, że pedofilia także w Kościele w Polsce miała i ma miejsce, i że dochodziło i niestety nadal dochodzi do molestowania nieletnich. Wezwania do modlitwy za ofiary, organizowanie specjalnych dni modlitewnych, choć niewątpliwie niezmiernie ważne (bo tylko Bóg może uzdrowić pewne sytuacje, a zatem trzeba Jemu je oddać), to jednak zdecydowanie za mało. Kościół, jako instytucja, powinien się oczyścić, ukarać winnych nie tylko pedofilii, ale także innych przestępstw seksualnych, a także tych, którzy ich ukrywali, a także zadośćuczynić ofiarom. I wreszcie zacząć na poważnie wprowadzać normy i reguły, które zostały już zaaprobowane przez cały Kościół.


Zacznijmy od sprawy oczywistej. Każdy, kto molestował nieletnich (i chodzi nie tylko o pedofilię, ale także o akty wobec młodzieży czy kleryków) powinien zostać wydalony ze stanu duchownego. Gdy tylko jego wina zostanie udowodniona. Odpowiedzialność karna to dodatkowa kwestia, ale na nią Kościół nie ma już wpływu. Idąc dalej wszyscy, którzy chronili, ukrywali, pomagali przestępcy seksualnemu powinni zostać także ukarania. Stolica Apostolska, i to od czasów Benedykta XVI, preferuje w takiej sytuacji (w zależności od zakresu odpowiedzialności) zdjęcie z urzędu i odesłanie na emeryturę. Odpowiedzialność jest większa, jeśli księdza (czy kleryka), o którego problemach wiedziano skierowano w inne miejsce czy umożliwiono mu dalsze działanie. W takiej sytuacji wchodzi w grę już odpowiedzialność karna, ale i o wiele poważniejsza kanoniczna, a do tego, poważne odszkodowania od kolejnych ofiar. Jeśli biskup czy prowincjał wiedział o problemie księdza, o jego przestępstwach, a pozwolił mu wyjechać na misję czy zmienić miejsce pobytu, to powinien nie tylko zostać ukarany kanonicznie, ale diecezja czy prowincja powinna wypłacić poważne odszkodowania…

Ale to nie wszystko. Trzeba także sporządzić realną mapę problemu. Pod naciskiem opinii publicznej zrobiono to już w Stanach Zjednoczonych, powoli dokonuje się to w Australii (tu jest komisja państwowa, a skala uwikłania ludzi Kościoła w tę zbrodnię jest gigantyczna) czy Irlandii. Kościół w Polsce nie musi i nie powinien czekać aż zrobi to za niego państwo, ale sam zmierzyć się ze skalą problemu, powołać komisję, która przebada pełną dokumentację (przynajmniej do roku 1945), przesłucha świadków, zgromadzi materiał dowodowy i wreszcie przebada archiwa IPN (bo i tam znajduje się naprawdę wiele interesującego materiału). A potem spróbuje ujawnić skalę problemu, zadośćuczynić ofiarom i rozliczyć się z przeszłości. Tak wiem, że to nie jest proste, wiem, że inni tego nie robią, ale… warto to zrobić także po to, by stanąć w tej sprawie po stronie Jezusa Chrystusa. A On niewątpliwie cierpiał w molestowanych, krzywdzonych dzieciach i młodych osobach, które często najpierw były krzywdzone przez pedofila czy seksualnego przestępcę, a potem odtrącane przez Kościół hierarchiczny, dla którego ważniejsze było dobro instytucji, niż dobro ofiary. Ci ludzie często krzywdzeni byli także przez własną rodzinę, która nie chciała stanąć w prawdzie o czynach duchownego.

To nie będzie, nie może być, proces bezbolesny. Prawda, oczyszczenie, pojednanie boli, szczególnie, gdy o jakimś problemie nie mówiło się od wielu, wielu lat. Ale bez tego trudno mówić o wiarygodnym załatwieniu sprawy, a nawet o realnej wiedzy, która pomoże zapobiegać dalszym tego rodzaju nadużyciom. Z raportu w Stanach Zjednoczonych wynika na przykład całkowicie jednoznacznie, że ogromna większość (nawet 80 procent) skandali seksualnych miało charakter homoseksualny i dotyczyło chłopców w wieku od 15 do 18 roku życia. Szczątkowe dane z Polski pokazują, że może być podobnie. A jeśli tak, to trzeba wreszcie na poważnie i bez litości, zacząć wszędzie wprowadzać jasną decyzję Benedykta XVI, podtrzymaną przez Franciszka, że osoby o trwale zakorzenionej skłonności homoseksualnej nie będą święcone. I nie chodzi o zdolność do wytrwania w celibacie (jak co jakiś czas słyszę od niektórych hierarchów czy duchownych), ale o samą skłonność, która z kapłaństwa wyklucza. Nie, nie twierdzę, że każdy homoseksualista jest pedofilem, ale dane, o jakich mowa, coś jednak pokazują i trzeba z nich wyciągać wnioski. Kolejnym krokiem jest ujawnianie i oczyszczanie kościelnego homo-lobby, które z oczywistych powodów często jest zainteresowane obroną przestępców seksualnych. Tu także konieczne są konkretne działania, nakładanie kar, a kiedy trzeba usuwanie ze stanu duchownego, a nie przerzucanie z parafii na parafię, z uniwersytetu na uniwersytet czy udawanie, że problemu nie ma. On jest, i także on powinien być załatwiony. Zamiatanie pod dywan niczemu nie służy.

Oczyszczenie, zadośćuczynienie, postanowienie poprawy to warunki realnej pokuty i pojednania. Bez nich trudno mówić o poważnej pokucie i modlitwie. W modlitwie powierzamy przecież Bogu to, czego sami nie umiemy zrobić, a nie zrzucamy na Niego wszystko. Oczywiście On może uzdrowić wszystko za nas, ale… nasze zadośćuczynienie, postanowienie poprawy też jest konieczne. Takie załatwienie sprawy nie przekona oczywiście tych wszyskich, którzy i tak w Kościele widzą samo zło, ale… pozwoli z nową, bo oczyszczoną z grzechów, siłą ruszyć do walki o dusze ludzkie. I pomoże odzyskać, w Polsce i tak nieznacznie, nadwyrężoną reputację Kościoła. A przede wszystkim pozwoli nam, katolikom, pojednać się z Bogiem. W prawdzie, miłosierdziu i sprawiedliwości.

Źródło: Telewizja Republika

Komentarze
Zobacz także
Nasze programy