Napięcie w Birmie wciąż rośnie. Policja zabiła kolejnych ludzi, trwa strajk generalny

Artykuł
Demonstracje są brutalnie rozpędzane przez siły bezpieczeństwa
Fot. PAP/EPA/MAUNG LONLAN

Birmańska policja strzelała do protestujących przeciw rządom junty w Mjitkinie, stolicy położonego na północy kraju stanu Kaczin. Dwie osoby nie żyją. W Birmie rozpoczął się również strajk generalny przeciwko wojskowym, którzy dokonali zamachu stanu.

Świadkowie twierdzą, że dwóch manifestantów zginęło od strzałów w głowę, a trzy osoby zostały ranne.

Co najmniej dziewięć związków zawodowych zrzeszających pracowników sektora budowlanego, produkcyjnego i rolniczego wezwało wszystkich do zaprzestania pracy i całkowitego zatrzymania gospodarki. W największych miastach, w tym w Rangunie i Mandalaj, odbywają się marsze strajkujących robotników, nie działają fabryki, sklepy ani banki.

To drugi strajk generalny zorganizowany w ramach protestów przeciw wojskowemu zamachowi stanu. Armia przejęła władzę i aresztowała przywódców rządzącej Narodowej Ligi na rzecz Demokracji (NLD), w tym laureatkę Pokojowej Nagrody Nobla i faktyczną przywódczynię kraju Aung San Suu Kyi.

Od puczu w całym kraju trwają masowe protesty z żądaniem uwolnienia zatrzymanych i przywrócenia władzy cywilnej. Demonstracje są brutalnie rozpędzane przez siły bezpieczeństwa używające armatek wodnych, gumowych kul i ostrej amunicji. Według szacunków mediów zginęło w nich co najmniej 50 osób.

Podczas wczorajszych manifestacji zatrzymano kilkaset osób. W nocy siły bezpieczeństwa przejęły kontrolę nad szpitalami i uniwersytetami w Rangunie. Zdaniem niektórych komentatorów bezpośrednia kontrola nad szpitalami może ułatwić zatrzymywanie rannych demonstrantów.

Źródło: PAP

Komentarze
Zobacz także
Nasze programy