W obecnej napiętej sytuacji między Koreą Północną a Zachodem jedną z największych tajemnic jest to, w jaki sposób komunistyczny reżim tak szybko zbudował rakiety zdolne dostarczyć głowicę nuklearną na terytorium USA. Światło na tę kwestię rzucił dziennik „New York Times”, który wraz z ekspertami od uzbrojenia ustalił, że w sprawę mogą być zamieszani pracownicy ukraińskich zakładów maszynowych w Dnieprze – pisze w dzisiejszej „Gazecie Polskiej Codziennie” Wiktor Młynarz.
Wojska rakietowe KRLD opierały się przez lata na sowieckiej technologii, jednak w latach 80. ZSRS postanowił zawiesić eksport rakiet do Korei. Od tego czasu koreańscy inżynierowie usiłowali stworzyć własne pociski dalekiego zasięgu – jednak bez większych sukcesów. Jeszcze 10 lat temu eksperci byli zgodni, że Pjongjang stanowi zagrożenie tylko dla swoich sąsiadów. Przetestowana w lipcu rakieta Hwasong-14 ma jednak zasięg szacowany nawet na 10 tys. km, co oznacza, że może razić cele w części USA. Tak szybki rozwój zdumiewa, tym bardziej że nastąpił w zasadzie w ciągu dwóch ostatnich lat.
Koreańscy szpiedzy na Ukrainie
Michael Elleman, członek prestiżowego think tanku IISS (Międzynarodowy Instytut Studiów Strategicznych), oglądając zdjęcia z testów opublikowane przez północnokoreańskie media, zauważył, że Hwasong-14 napędzana jest silnikiem, który przypomina sowieckie konstrukcje z lat zimnej wojny. Dokładna analiza wykazała, że północnokoreański silnik to najprawdopodobniej kopia silnika RD-250, zaprojektowanego w ZSRS w latach 60. do napędu pocisków R-36 (SS-18 Satan). Jedynym zakładem, w któ- rym produkowano te silniki, były położone w mieście Dniepr Południowe Zakłady Budowy Maszyn im. Makarowa (Jużmasz). Ich produkcja została jednak przerwana po wycofaniu się Ukrainy z dalszego rozwoju rakiet kosmicznych Cyklon w pierwszej dekadzie XXI w.
Na razie nie wiadomo, czy KRLD udało się pozyskać kompletne silniki, czy też dokumentację i know-how umożliwiające im budowę ich od podstaw. Nie wiadomo też, w jaki sposób tego dokonali. Sześć lat temu władze Ukrainy schwytały w tym zakładzie dwóch koreańskich szpiegów. Według raportu ONZ-etu próbowali oni wykraść dokumentację dotyczącą właśnie silników i systemów paliwowych. Po rosyjskiej agresji Dniepr stał się ofiarą wrogiej aktywności. Być może Koreańczycy wykorzystali chaos, aby spróbować ponownie, tym razem z powodzeniem.
Czarny rynek działa
Inną teorią jest to, że kupili je na czarnym rynku. Zakłady Jużmasz produkowały części rakiet dla Rosji do 2014 r., jednak po upadku prezydenta Ukrainy Wiktora Janukowycza skończyły się zamówienia, a ogromny kombinat znalazł się na skraju bankructwa. Już w ubiegłym miesiącu pojawiły się doniesienia, że władze kombinatu sprzedają swoją technologię na czarnym rynku – m.in. do Chin. Jużmasz wydał wtedy oficjalne oświadczenie, że nie sprzedaje żadnych zakazanych technologii poza granice Ukrainy – jednak według analityków związanych z amerykańskim wywiadem, których anonimowo cytuje „NYT”, jest to mocno wątpliwe.
Amerykańskie agencje wywiadowcze nie mają jednak wątpliwości, że władze Ukrainy nie brały żadnego udziału w tym procederze. Zagadką pozostaje również to, jak silniki znalazły się w KRLD. Jeden waży ponad 780 kg – przetransportowanie ich z Ukrainy do KRLD nie byłoby łatwe – tym bardziej że wszystkie kroki reżimu w Pjongjangu są bardzo uważnie śledzone przez światowe wywiady.