Zamieszki na Kubie zamieniają się w rewolucję. Jest pierwsza ofiara śmiertelna
Władze kubańskie potwierdziły, że podczas poniedziałkowej demonstracji w starciu z policją w gminie Arroyo Naranjo na obrzeżach Hawany zginął 36-letni Diubis Laurencio Tejeda.
Ministerstwo spraw wewnętrznych poinformowało, że 36-letni Diubis Laurencio Tejeda zginął podczas starcia między protestującymi a policją w gminie Arroyo Naranjo na obrzeżach Hawany. W związku z tym incydentem aresztowano bliżej nieokreśloną liczbę osób, a niektóre osoby zostały ranne, w tym niektórzy oficerowie policji.
W oświadczeniu zarzucono demonstrantom niszczenie domów, podpalanie i uszkadzanie linii energetycznych. Ministerstwo twierdzi również, że protestujący zaatakowali policję i cywilów nożami, kamieniami i innymi przedmiotami.
Demonstracje, które wybuchły w niedzielę, sprawiły, że tysiące Kubańczyków na ulicach wyraziło protest przeciwko niedoborom towarów, rosnącym cenom i przerwom w dostawie prądu, a niektórzy protestujący wezwali do zmiany rządu.
these scenes emerging from the protests in Cuba are absolutely heartbreaking :( pic.twitter.com/WHaishz4io
— Rob (@robrousseau) July 12, 2021
We wtorek w Hawanie nadal na ulicach panowała policja, a funkcjonariusze szczególnie pilnowali kluczowych punktów, takich jak nadmorska promenada Malecon i Kapitol. Usługi transmisji danych w Internecie i telefonii komórkowej nadal były zakłócone.
Demonstracje w wielu miastach i miasteczkach były jednymi z największych przejawów nastrojów antyrządowych obserwowanych od lat na ściśle kontrolowanej Kubie, która stoi w obliczu gwałtownego wzrostu przypadków koronawirusa, a do tego zmaga się z najgorszym kryzysem gospodarczym od dziesięcioleci.
Biskupi rzymskokatoliccy Kuby wezwali do unikania przemocy. „Rozumiemy, że rząd ma obowiązki i próbował podjąć działania w celu złagodzenia wspomnianych trudności, ale rozumiemy również, że ludzie mają prawo do wyrażania swoich potrzeb, pragnień i nadziei”, stwierdzili w oświadczeniu.
Thousands of people took to the streets across Cuba this weekend to protest the Caribbean country’s economic hardship and handling of the COVID-19 pandemic. The size of the protests are a rare occurrence in Cuba, which has been controlled by a communist government for decades. pic.twitter.com/sJA3QNJHFT
— NowThis (@nowthisnews) July 12, 2021
Demonstracje były niezwykle rzadkie na wyspie, na której nie jest tolerowany nawet niewielki sprzeciw wobec rządu. Ostatnia duża publiczna demonstracja niezadowolenia z trudności ekonomicznych miała miejsce prawie 30 lat temu, w 1994 roku. W zeszłym roku odbyły się niewielkie demonstracje artystów i innych małych grup, ale nic tak dużego i powszechnego jak to, które wybuchło w miniony weekend.
USA, przynajmniej jak dotąd, nie odnotowały wzrostu napływu migrantów z Kuby, powiedział we wtorek sekretarz bezpieczeństwa wewnętrznego Alejandro Mayorkas dziennikarzom w Waszyngtonie. Ostrzegł również Kubańczyków, że wszyscy migranci przechwyceni na morzu będą zawracani do swoich ojczyzn lub wysyłani do innych krajów na podstawie wieloletnich umów mających na celu zniechęcenie ludzi do podejmowania niebezpiecznej przeprawy. - Ludzie giną, gdy próbują migrować drogą morską - przypomniał.
Thousands take to the streets in Cuba to protest the government’s handling of both coronavirus and the economy, shouting "Freedom!"pic.twitter.com/pE3tDHDBCb
— Alfons López Tena (@alfonslopeztena) July 12, 2021