„Dostaniesz centralnie w ryja, ode mnie lub od moich kumpli”, „Mam taką nadzieję, że jesteś mocno przerażony i tak ma być szujo” – takie pogróżki pod jego adresem zamieszczał w internecie syn esbeka Edwarda Szczerbickiego. Za rządów PO prokuratura usiłowała wysłać go na badania psychiatryczne. Ze studiów na teologii wyrzucony został na piątym roku. Dziś o 21.30 w „Wywiadzie z chuliganem” wstrząsająca historia Sławomira Wieczorka z Gorzowa Wielkopolskiego, człowieka, który wypowiedział wojnę czerwonym układom, niepodzielnie rządzącym w Lubuskiem.
Badaniom psychiatrycznym poddany miał zostać po tym, jak lokalni urzędnicy, w których sprawie składał liczne pisma urzędowe uznali, że się go boją. Tak zarządziła prokuratura. W najgorszych chwilach nie opuszczało go poczucie humoru. - Z prokuratury przewieziono mnie do szpitala psychiatrycznego. Powiedziałem, że przymusowym badaniom się nie poddam. Wyjaśniłem, że podczas 25-lecia Solidarności Walczącej w Hotelu Tumskim we Wrocławiu do białego rana piłem wódkę z legendarnym rosyjskim dysydentem Władimirem Bukowskim, który 12 lat spędził w sowieckich psychuszkach i kiedy podjął strajk głodowy, strażnicy pokarm aplikowali mu przez nozdrza. Uznałem, że skoro żyjemy w wolnej Polsce, to dołączenie do tak zacnego grona, jak Władimir Bukowski mi się nie należy – opowiada Sławomir Wieczorek.
Jaki był finał tej historii? - Jest poniedziałek powyborczy 2015 r., badania exit poll dają PiS-owi wielką przewagę nad konkurentami. Media wieszczą, że PiS jest w stanie objąć samodzielne rządy. Wtedy prokurator Agnieszka Cywińska, która z taką skrupulatnością przez półtora roku próbowała umieścić mnie w wariatkowie, podjęła decyzję o umorzeniu postępowania. Tym samym sprawdzanie, czy nie jestem wariatem, przestało być konieczne – mówi Wieczorek.
W województwie lubuskim, mimo sporych tradycji oporu przeciw komunizmowi, postkomuna była w III RP zawsze bardzo mocna, wysokie wyniki uzyskiwało tu SLD. Sławomir Wieczorek opozycyjną działalność zaczynał w końcówce komuny jako nastolatek z Solidarności Walczącej. - Gorzów jest zaprzeczeniem góralskiej wioski Ząb, skąd pochodzi nasz mistrz Kamil Stoch. Gdy tam w 1995 r. na towarzysza Aleksandra Kwaśniewskiego padł jeden głos, bacowie chodzili po chałupach i robili dochodzenie, który to się wychylił – żartuje Wieczorek.
W latach 90. wydawał pismo „Oszołom”, w którym opisywał lokalne sitwy. 13 grudnia 2006 opublikował gorzowską „Listę zasłużonych dla władzy ludowej” zatytułowaną „Sprawdź, czy jest tu Twój sąsiad”. Podawał na niej nazwiska, miejsca pracy i adresy esbeków, zomowców czy ormowców.
„Mam taką nadzieję, że jesteś mocno przerażony i tak ma być szujo” „Będzie to tak. Na ulicy dostaniesz centralnie w ryja, ode mnie lub od moich kumpli. (...) A teraz leć z ryjem na policję, że czujesz się zagrożony” – takie pogróżki pod jego adresem na internetowym forum Gazety Wyborczej umieszczał syn esbeka Edwarda Szczerbickiego. Obok umieścił jego adres, zdjęcie i numer PESEL.
Te wpisy mimo interwencji znajdowały się na forum około trzy miesiące. A syn esbeka kpił z niego chwaląc się swoją bezkarnością: „Jakoś nie wpadło do mnie do tej pory CIA, CBA, CBS, IRHA, PIH, NIK, itp. itd.”. W końcu autor gróźb skazany został na grzywnę wysokości 500 zł.
Enklawy normalności w bastionie postkomuny Wieczorek szukał na studiach teologicznych w gorzowskiej filii Wydziału Teologicznego Uniwersytetu im. Adama Mickiewicza w Poznaniu. Okazało się, że bardzo się pomylił. Gdy po słynnej aferze z całowaniem ziemi przez Marka Siwca na polecenie pijanego Aleksandra Kwaśniewskiego zaczął zbierać podpisy pod protestem studentów, został wyrzucony z uczelni.
- Spotkało się to z ostrym protestem księdza doktora Eligiusza Piotrowskiego, dyrektora gorzowskiej sekcji. To był ksiądz, który wcześniej na wykładach mówił nam, że Polacy to niby naród religijny, ale jak zachowują się oni wobec schorowanych staruszków, Jaruzelskiego i Kiszczaka? Dlaczego oni takich biednych staruszków ciągają po sądach? – opowiada Wieczorek.
Ksiądz Eligiusz Piotrowski jest dziś wśród autorów „Tygodnika Powszechnego”. - Oficjalnym powodem wyrzucenia mnie były dwa niezdane egzaminy. Oba u księdza Eligiusza Piotrowskiego. Nie zezwolono mi na egzamin komisyjny. W dziekanacie uczelni w Poznaniu podjęto decyzję o warunkowym zaliczeniu mi czwartego roku studiów. Decyzja ta uległa zmianie po osobistej interwencji ks. dr Eligiusza Piotrowskiego, który wystosował na mój temat opinię. Ta opinia była dla mnie tajna – wspomina Wieczorek.
Wydobył ją z akt dopiero po odwołaniu do NSA. - To był stek bzdur i kłamstw. Ks. dr Eligiusz Piotrowski napisał, że jeśli chodzi o oceny, to pierwszą uzyskaną przeze mnie na uczelni, była ocena niedostateczna. W rzeczywistości była to ocena bardzo dobra z wyróżnieniem – mówi.
Naczelny Sąd Administracyjny przywrócił go na uczelnię, a tabloidy pisały „Student wygrał z rektorem”. Nie na długo. Egzaminy musiał zdać ponownie, u księdza prof. Tomasza Węcławskiego.
- Mimo, że teologów dogmatycznych w Gorzowie, Zielonej Górze czy Wyższym Seminarium Duchownym w Paradyżu nie brakuje, okazało się, że mogę zdawać tylko u niego. Ksiądz Węcławski przyjął mnie w swoim prywatnym mieszkaniu. Jeden egzamin zdałem, drugi oblałem. I na tej podstawie po raz kolejny z piątego roku studiów zostałem usunięty – wspomina.
Ksiądz Tomasz Węcławski porzucił niebawem kapłaństwo, zmienił nazwisko na Polak (po żonie). Został też uczestnikiem… Marszów Równości.
Program Piotra Lisiewicza „Wywiad z chuliganem” jest koprodukcją Radia Poznań i Telewizji Republika. W Radiu Poznań wysłuchać go można w soboty o 15.00. Telewizyjna premiera w każdą niedzielę o 21.30. w Telewizji Republika.