Moskwa coraz wyraźniej daje do zrozumienia, że może rozwiązać problemy Europy z gazem, jeśli Bruksela zmieni swoją politykę wobec Rosji. Jak zauważają komentatorzy, jest to rodzaj szantażu, przed którym ostrzegali krytycy gazociągu Nord Stream 2.
17 grudnia spółka Nord Stream 2 AG, która jest operatorem gazociągu Nord Stream 2, poinformowała, że przeprowadziła certyfikację techniczną drugiej nitki rurociągu i rozpoczęto zapełnianie jej gazem.
W środę otwartym tekstem głos w tej sprawie zabrał Władimir Putin. Prezydent Rosji zapewnił na transmitowanym w telewizji posiedzeniu rządu, że uruchomienie gazociągu Nord Stream 2 „przyczyni się do ustabilizowania cen gazu w Europie”.
Tego samego dnia prezes rosyjskiego koncernu Gazprom Aleksiej Miller poinformował Putina, że zakończyło się napełnianie gazem drugiej nitki gazociągu Nord Stream 2 i że gazociąg jest w gotowości do eksploatacji.
Tusk: Ludzie tego nie przeżyją
W emocjonalnym nagraniu Donald Tusk pyta polityków PiS: Czy wyście powariowali? I zarzuca rządowi Mateusza Morawieckiego odpowiedzialność za rosnące ceny gazu, których – jego zdaniem – ludzie nie przeżyją.
Ani razu z ust polityka PO nie pada nawiązanie do przyczyn zamieszania na rynku energii: Niemiec, Rosji czy Nord Stream 2. A w ostatnich godzinach wiele się na tym polu wydarzyło. Eksperci zresztą od tygodni oskarżają Kreml o wywołanie kryzysu na rynkach w Europie poprzez wstrzymanie dostaw gazu do Europy.
Roszkowski: Szantaż gazowy jest bardzo niebezpieczny
Jak stwierdził w rozmowie z TV Republika prezes Instytutu Jagiellońskiego Marcin Roszkowski, „Europa, przyspieszając politykę energetyczno-klimatyczną przyjęła za pewnik, że paliwem przejściowym będzie gaz naturalny”. Jak ocenił, „efekt jest taki, że źródłem tego paliwa w prawie 60 proc. jest teraz po otwarciu Nord Stream 2 Federacja Rosyjska”.
„Rosjanie ostatnie dwa-trzy kwartały wykorzystali bardzo intensywnie do ograniczenia poziomu magazynów w Europie. Podnieśli ceny samego paliwa o 600-700 proc. Efekt jest taki, że dotyka to bardzo mocno wszystkie państwa, ale szczególnie te, które mają bardzo dużo gazu w swoim miksie energetycznym” - mówił.
W jego ocenie, to wszystko sprowadza się do tego, że „przez najbliższe 5-10 lat uzależnimy się jako Europa od Rosjan”. Jak dodał, „w Polsce jest trochę łatwiej, bo akurat zima zastała nas z napełnionymi magazynami, a z drugiej strony staramy się zdywersyfikować fizycznie źródła dostaw gazu przez budowę Baltic Pipe”.
Ekonomista określił szantaż gazowy ze stronny Rosji jako „bardzo niebezpieczny”. „W sektorze gazowym jest bardzo duża bariera wyjścia. Trudno jest zmienić dostawcę, jeżeli nie ma infrastruktury takiej jak rurociągi i gazoporty. Przez lata byliśmy na to skazani, podpisywaliśmy kontrakty z Gazpromem, dlatego, że nie było alternatyw i nie było też woli politycznej, aby te alternatywy fizycznie zbudować” - powiedział.
Jak zauważył ekspert, „mamy połączony rynek energii, i jak ceny energii wzrastają w zachodniej Europie, to wzrastają też i w Polsce”