Polityk współrządzącej Szwecją partii Liberałowie Joar Forssell zaapelował w piątek do szwedzkiego MSZ - zróbcie jak Polska, wyrzućcie Rosjan z nielegalnie zajmowanej przez nich nieruchomości. "Polska pokazała, że istnieje międzynarodowa akceptacja dla tego rodzaju działań" - podkreślił.
Jak poinformowano na wyspie Lidingoe pod Sztokholmem znajduje się siedmiopiętrowy budynek mieszkalny, do którego Rosja straciła prawa i od kilku lat nie płaci czynszu. Obiekt ten należy do szwedzkiego prawnika, który nie może odzyskać swojej własności ani pieniędzy za zaległy czynsz, wynoszący miesięcznie 275 tys. koron (ok. 25 tys. euro).
Oficjalnie nieruchomość zajmowana jest przez przedstawicielstwo handlowe Federacji Rosyjskiej, ale według szwedzkiej telewizji SVT pomieszczenia służą szpiegom. Wśród nich dziennikarze wymienili Nikołaja Banatowa, oficera rosyjskiego wywiadu wojskowego GRU oraz Michaiła Kiselewa, działającego w służbie wywiadu zagranicznego SVR.
Pod koniec kwietnia budynek w Warszawie zajmowany nielegalnie przez Rosję przejęły polskie władze. "Tak samo powinno być w Szwecji. Polska przecież pokazała, że istnieje międzynarodowa akceptacja dla tego rodzaju działań. To jedyne rozsądne rozwiązanie w tej sytuacji" - podkreślił Forssell, rzecznik ds. międzynarodowych Liberałów oraz członek komisji spraw zagranicznych parlamentu (Riksdagu).
Wcześniej szef szwedzkiej dyplomacji Tobias Billstroem (Umiarkowana Partia Koalicyjna) niemożność przejęcia nieruchomości od Rosjan tłumaczył konwencją wiedeńską, regulującą stosunki dyplomatyczne między krajami.
Położone na wyspie o tej samej nazwie miasto Lidigoe zamieszkuje 48 tys. mieszkańców. Jest znane z okazałych willi należących do wpływowych osób.
Z końcem kwietnia MSZ Szwecji podjęło decyzję o wydaleniu pięciu rosyjskich dyplomatów, których działalność była niezgodna ze statusem dyplomatycznym.