Przebywający w Hiszpanii wenezuelski polityk Edmundo Gonzalez Urrutia, który według tamtejszej opozycji pokonał Nicolasa Maduro w lipcowych wyborach w Wenezueli, zapowiedział w piątek, że wróci do swojego kraju, by w styczniu objąć stanowisko jako „wybrany prezydent”.
Podczas spotkania z przedstawicielami biznesu w Madrycie Gonzalez zapewnił, że jego pobyt poza Wenezuelą ma charakter tymczasowy. Polityk musiał wyjechać z kraju, po tym jak po wyborach władze wydały wobec niego nakaz aresztowania, zarzucając mu „poważne przestępstwa”.
„Wrócę tak szybko, jak to możliwe, gdy przywrócimy demokrację w kraju (…) 10 stycznia pojadę, by objąć urząd jako wybrany prezydent Wenezueli” – powiedział Gonzalez.
Po wyborach z 28 lipca reżim w Caracas ogłosił, że zwyciężył rządzący od 2013 roku Maduro. Opozycja przedstawiła natomiast protokoły, z których wynika, że dużą przewagą głosów wygrał Gonzalez. W kraju wybuchły protesty, brutalnie tłumione przez władze. Zginęło co najmniej 27 osób.
Uczciwość wyborów w Wenezueli jest na świecie powszechnie kwestionowana. Rząd USA, Parlament Europejski i władze niektórych krajów Ameryki Łacińskiej uznały Gonzaleza za prawowitego zwycięzcę, a dyplomacja UE odmówiła uznania Maduro za demokratycznie wybranego prezydenta.
Maduro przejął prezydenturę po zmarłym w 2013 roku Hugo Chavezie. Na początku 2019 roku został zaprzysiężony na drugą kadencję po wyborach, które również powszechnie oceniono na świecie jako sfałszowane. Pod jego rządami dysponująca bogatymi złożami ropy Wenezuela znalazła się w katastrofalnym kryzysie gospodarczym i społecznym; opuściło ją co najmniej 7,3 mln osób, czyli około 20 proc. ludności.
Żródło: PAP