Wildstein: Unia stała się instrumentem najsilniejszego państwa, czyli Niemców
- Od pięciu lat w Polsce władzę, zarówno w wymiarze parlamentarnym, jak i prezydenckim, sprawują ludzie, którzy akcent kładą na sprawy narodowe - powiedział w Polskim Radiu 24 Bronisław Wildstein. Publicysta uważa, iż przez to w UE trwa na nasz kraj nagonka.
Według Bronisława Wildsteina takie polskie dążenia do podmiotowości nie podobają się niektórym krajom UE. Publicysta ocenia, że ta tendencja wewnątrz Wspólnoty została zapoczątkowana na początku lat 90. - Organicystów zastąpili wtedy konstruktywiści, którzy uznali, że odgórnie będą narzucali Europie pewien kształt. Jest on narzucany coraz bardziej arbitralnie, co odczuwamy na własnej skórze - stwierdził gość PR24.
- Unia Europejska stała się instrumentem najsilniejszego państwa, czyli Niemców, stała się rodzajem specyficznego imperium rządzonego przez centrum, gdzie peryferia mają być podporządkowane - dodał.
"To buduje mentalność żebraczą"
Jak zaznaczył Bronisław Wildstein, przykładem tego typu ekspansywnych działań władz UE jest spór wokół praworządności. - Reformy wymiaru sprawiedliwości z ostatnich lat dążą do upodobnienia go do tego, co jest w Niemczech, Francji czy Hiszpanii. Jednak mówi się nam, że to, co może być w tamtych państwach, nie jest możliwe u nas - wskazał publicysta.
Niebagatelny wpływ na działania UE wobec Polski - według Bronisława Wildsteina - mają działania opozycji. - Są w Polsce wpływowe środowiska, które w imię swoich interesów, za cenę zachowania wpływów, są gotowe podporządkować się swoim zagranicznym mentorom - stwierdził gość PR24.
Według publicysty błędne jest też myślenie, iż polski sukces gospodarczy ostatnich lat zawdzięczamy tylko przynależności do Wspólnoty. - Rola funduszy europejskich jest w Polsce radykalnie przeszacowana. To bardzo niebezpieczne. Wmawia się nam, że Polska rozwinęła się dzięki nim. To nonsens - ocenił Bronisław Wildstein.
- Wyobrażenie tego, że jesteśmy bardzo zależni od Europy, buduje mentalność żebraczą i skazuje na jakąś podległość, rolę klienta, który nie jest żadnym partnerem - przestrzegał publicysta.