Podział Kosowa na część serbską i albańską – taką propozycję rozwiązania sporu między Belgradem a Prisztiną zasugerował szef serbskiej dyplomacji Ivica Dačić – pisze w dzisiejszej „Gazecie Polskiej Codziennie” Aleksander Kłos.
W artykule w dzienniku „Večernje Novosti” minister spraw zagranicznych Serbii podkreślił, że należy dążyć do trwałego rozwiązania konfliktu ws. Kosowa, co jednak wymaga akceptacji tego, że „każdy coś zyska i coś straci”. To zaś oznacza, że jedynym sposobem osiągnięcia porozumienia jest podział byłej serbskiej prowincji, która w 2008 r. proklamowała niepodległość, według klucza narodowościowego. Ivica Dačić uważa, że północna część Kosowa, zamieszkana w większości przez mniejszość serbską, powinna zostać przyłączona do Serbii, a Serbowie mieszkający w innych jego częściach powinni cieszyć się szeroką autonomią.
Do propozycji serbskiego szefa dyplomacji nie ustosunkowały się jeszcze władze w Prisztinie. Najbardziej prawdopodobne jest jednak, że nie zgodzą się nawet na rozmowy w tej sprawie, i podkreślą, że suwerenność Kosowa nie podlega dyskusji. W kraju tym silne są wciąż środowiska sprzeciwiające się nawet przyznaniu autonomii serbskiej mniejszości. Większą szansę na akceptację rozwiązanie zaproponowane przez Dačicia miałoby w Serbii, chociaż tam część klasy politycznej uważa ustępstwa wobec Albańczyków za zdradę narodową.
Konflikt o status Kosowa jest wciąż największym zagrożeniem dla bezpieczeństwa Bałkanów. Mimo że jego niepodległość uznało 114 krajów, to wciąż nie uczyniło tego m.in. kilka państw unijnych, a także Rosja i Chiny. Normalizacja relacji między Serbią a Kosowem to główny warunek ich zbliżenia z Unią Europejską.