„Prawdy nie da się oszukać; pamiętamy i będziemy pamiętać o miejscach w Rosji upamiętniających Polaków, którzy stali się ofiarami represji politycznych” - ambasador RP w Moskwie Krzysztof Krajewski komentując usunięcie pomnika z tablicą ku czci Jana Stanisława Jankowskiego, skazanego w procesie szesnastu.
"Obserwujemy ze smutkiem konsekwentną negatywną politykę władz, które usuwają miejsca upamiętniające Polaków. Dzieje się to pod osłoną nocy, bez żadnych świadków, nikt nie potrafi wyjaśnić kiedy i dlaczego, a jeśli są wyjaśnienia, to są one niestety nieprawdziwe. Najbardziej zasmucające i poruszające jest to, że dochodzi do takich działań na cmentarzach" - powiedział ambasador Krzysztof Krajewski. Są to, jak podkreślił, cmentarze prawosławne, gdzie pochowani są "obywatele różnych państw, którzy padli ofiarą represji politycznych". Działania te - dodał dyplomata - "nie mają żadnego logicznego wyjaśnienia i pokazują, że obecnie w Federacji Rosyjskiej nie istnieją żadne wartości - brak jest szacunku dla tych, którzy odeszli".
"Sfingowany proces szesnastu, w którym skazany został Jan Stanisław Jankowski, jest klasycznym przykładem działań stalinowskich. Dewastacja miejsc upamiętniających jest powtórzeniem, w XXI wieku, tej polityki stalinowskiej" - powiedział Krajewski.
Ambasador RP odwiedził w miniony weekend cmentarz we Włodzimierzu nad Klaźmą położony nieopodal więzienia, w którym więziony był Jankowski. Delegat Rządu RP na Kraj, uprowadzony przez sowieckie NKWD w marcu 1945 roku, skazany w procesie szesnastu wraz z innymi przywódcami Polski Podziemnej, zmarł w więzieniu we Włodzimierzu w niewyjaśnionych okolicznościach w marcu 1953 roku na dwa tygodnie przed końcem wyroku. Został pochowany w zbiorowej mogile na pobliskim cmentarzu i właśnie w tym miejscu do niedawna znajdowała się ściana pamięci z upamiętniającą go tablicą. W tym samym miejscu wisiały tablice upamiętniające działaczy politycznych podziemia estońskiego i litewskiego.
Ściana ta - jak podkreślił ambasador - została "zdewastowana, usunięta bez żadnych śladów"; po tym miejscu pamięci "nie ma najmniejszego śladu". "Na szczęście wiemy, gdzie ten memoriał, pomnik się znajdował" - podkreślił dyplomata. Dodał, że pomimo interwencji i licznych pytań nie uzyskano odpowiedzi w tej sprawie. "Władze lokalne bardzo często zachowują się w sposób taki, jakby chciały udowodnić swoją nadgorliwość i nadmierną, źle pojmowaną lojalność wobec rządzących" - ocenił.
Przypomniał, że jest to już kolejny przypadek, gdy miejsce pamięci przypominające o represjach stalinowskich zostało całkowicie usunięte i kolejny taki incydent na cmentarzu. W Twerze jeszcze w maju 2020 roku zdemontowano z fasady dawnej siedziby NKWD tablicę upamiętniającą ofiary zbrodni katyńskiej (zamordowanych w tym gmachu więźniów obozu w Ostaszkowie). Na cmentarzu w Lewaszowie pod Petersburgiem w lipcu br. "znikł" pomnik w formie krzyża upamiętniający polskie ofiary represji stalinowskich. "Ten kilkutonowy pomnik również został wywieziony w nieznane miejsce i również nie wiadomo, kto jest za to odpowiedzialny" - powiedział ambasador.
Podkreślił, że te miejsca pamięci - pomimo usunięcia wizualnych znaków - "były, są i będą odwiedzane". Od ponad dwóch lat w Twerze polscy dyplomaci pozostawiają biało-czerwone wiązanki przed ogrodzeniem okalającym dawny gmach NKWD, obecną siedzibę uczelni medycznej. Jak zauważył ambasador, po złożeniu tych kwiatów "bardzo szybko one znikają - dlatego, że władzom tego typu pamięć przeszkadza".
"Prawdy nie da się oszukać. My pamiętamy i będziemy pamiętać" - powiedział dyplomata. Jak ocenił, "wybielanie pamięci" i wypieranie z pamięci decyzji władz sowieckich "jest jednym z głównych zadań tych, którzy w tej chwili podejmują decyzje".