Siedem osób zginęło, a 24 zostały ranne - w tym jedno dziecko - podczas wtorkowego ostrzału przez siły rosyjskie siedziby władz obwodu charkowskiego na Ukrainie – poinformowała agencja Ukrinform, powołując się na szefa administracji obwodowej Ołeha Syniehubowa.
– Rosyjski wróg bezlitośnie zabija cywilnych mieszkańców obwodu charkowskiego! Dziś pociski trafiały w dzielnice mieszkaniowe, w centrum miasta, w szpital, w uniwersytet. Spokojni ludzie szli do aptek i sklepów spożywczych – podkreślił Syniehubow.
🇷🇺 🇺🇦: Okupanci ostrzeliwują budynki mieszkalne w Chersoniu.#Ukraine #Ukraina #war #Russia pic.twitter.com/rtWu7Adi2l
— InfoZeŚwiata (@InfoZeSwiata) March 1, 2022
Wcześniej podano, że co najmniej 10 osób zginęło, a ponad 35 zostało rannych w rosyjskich ostrzałach Charkowa. Na główny plac miasta – plac Wolności – spadła rakieta klasy Kalibr. Po kilku minutach doszło do powtórnego ataku analogiczną rakietą, tym razem w budynek.
CZYTAJ: Ponad 100 ofiar śmiertelnych wśród ukraińskich cywilów
Przedstawiciel prezydenta Ukrainy Wołodymyra Zełenskiego Mychajło Podolak oskarżył we wtorek wojska rosyjskie o to, że umyślnie ostrzeliwują miasta, w tym dzielnice mieszkalne, aby siać panikę wśród ludności – relacjonuje Reuters.
– Zasłona opadła. Rosja aktywnie ostrzeliwuje centra miast, prowadząc bezpośrednie ostrzały artyleryjskie i rakietowe dzielnic mieszkalnych – powiedział Podolak. Dodał, że „cel Rosji jest jasny: masowa panika, straty cywilne i zniszczona infrastruktura”.
❗️Aktualna sytuacja w Charkowie 🇷🇺🇺🇦#Kharkiv #PutinWarCriminal #Ukraine #RussiaUkraine pic.twitter.com/v5DhCpvGYc
— na Froncie 📢 (@nafroncie) March 1, 2022
Wtorek jest szóstym dniem inwazji rosyjskiej na Ukrainę, gdzie ogłoszono stan wojenny i powszechną mobilizację. Rosja utrzymywała, że dokonuje ostrzałów obiektów wojskowych.
CZYTAJ: Ukraina walczy. Kijów pod ostrzałem, zbrodnie wojenne na wschodzie [ZAPIS RELACJI 26.02.2022]
Polecamy Nasze programy
Wiadomości
Najnowsze
Sąd pogrążył Bodnara: zatrzymanie posła Romanowskiego było nielegalne. Parlamentarzysta zażąda 200 tys. zł