W prasie niemieckiej głównego nurtu nie ma praktycznie dnia bez negatywnych doniesień na temat Polski. Od 2015 r. Frankfurter Allgemeine Zeitung, Spiegel, die Welt informują obywateli Niemiec o końcu demokracji w Polsce i dyktaturze Prawa i Sprawiedliwości - czytamy w analizie Reduty Dobrego Imienia.
Reduta Dobrego Imienia dotarła do raportu Fundacji Otto Brenner Stiftung pt. „Kryzys uchodźczy w mediach”, w którym znajdziemy dokładną analizę prasy niemieckiej w kontekście przyjęcia tzw. uchodźców. W przekazach medialnych w Niemczech w tych latach dominowały zwroty o entuzjastycznym witaniu przybyszów z Bliskiego Wschodu i Afryki. Wielu artykułom towarzyszyły poruszające obrazki i komentarze.
Analiza Fundacji rzuca nowe światło na działania mediów niemieckich, co jest niezwykle istotne także w kontekście doniesień na temat bieżącej sytuacji w Polsce.
Badanie obejmuje publikacje ukazujące się od lutego 2015 do marca 2016 r. Na ponad 170 stronach zespół pod kierunkiem, Michaela Hallera, dyrektora Europejskiego Instytutu Dziennikarstwa i Komunikacji przeanalizował szczegółowo około 1600 artykułów prasowych drukowanych w prasie codziennej Frankfurter Allgemeine Zeitung, Süddeutsche Zeitung, Welt i Bild, jak i portalach internetowych (Spiegel online. Focus online, Tagesthemen.de) oraz 85 gazetach lokalnych.
Wnioski zawarte w raporcie nie pozostawiają złudzeń – dziennikarze z roli bezstronnego obserwatora stali się politycznym graczem, tubą propagandową politycznej elity. Reporterzy sprzeniewierzając się swej misji przejęli entuzjastyczną, bezkrytyczną narrację dotyczącą kryzysu uchodźczego, jaką narzucili im politycy. Niewygodne dla władzy zdarzenia były eliminowane z przekazu, w artykułach mało jest informacji o troskach, niepokojach i obawach zwyczajnych ludzi. Jeśli jednak już się znalazły, to potraktowane w mentorskim, protekcjonalnym tonie. Tak więc przekaz na temat uchodźców miał wymiar jednostronny. Czytelnik na podstawie relacji medialnych mógł odnieść wrażenie, że wśród migrantów znajdują się stateczni ojcowie ze swoimi żonami i dziećmi, którzy są błogosławieństwem dla niemieckiej gospodarki i wzbogaceniem społeczeństwa.
Na łamach magazynu Cicero wyniki badań podsumował filozof i publicysta Alexander Grau: „kto sprzeciwił się kolektywnej euforii, kto wskazał na to, że wśród przybyłych do Niemiec przeważają słabo wykształceni młodzi ludzie, którzy w świetle genewskiej konwencji o uchodźcach nie są uchodźcami, lecz migrantami ekonomicznymi, których profil czyni przynajmniej problematycznym integrację w zachodnich, liberalnych społeczeństwach może być problematyczny, został zaszufladkowany jako populista, rasista i prawicowy outsider.”
Począwszy od roku 2012 narracja „kultury otwartości” propagowana w prasie niemieckiej, opiera się na perswazyjnej sile, w świetle której jakikolwiek sprzeciw wobec „otwartości” jest niestosowny, nie na miejscu. Badacze wskazali na zjawisko określane w naukach społecznych jako spirala milczenia, które dotknęło społeczeństwo niemieckie w trakcie trwającego kryzysu uchodźczego. Polega ono na wyłączaniu z obiegu opinii, które różnią się od dominującej w danej chwili. Ci którzy myślą inaczej, skazani są na milczenie i frustrację.
W dobie mediów elektronicznych ten brak alternatywy do wyrażania swojego zdania w oficjalnej debacie spowodował, że stłumione głosy krytyczne, nie zniknęły. Przeciwnie, pojawiły się w zniekształconej formie, z dodatkowym ładunkiem frustracji wyrażonej w mediach społecznościowych w formie m.in. ostrych wpisów i komentarzy. Próba napiętnowania i stłumienia także i tych głosów doprowadziła do jeszcze większego niezadowolenia i eskalacji, a tym samym do mocniejszego wybuchu tłumionej złości. W rezultacie nastąpiła polaryzacja niemieckiego społeczeństwa.
Skutki tego pedagogicznego dziennikarstwa są zastraszające, zarówno dla samego dziennikarstwa jak i dla społeczeństwa jako całości. Poważna część obywateli niemieckich wierzy, że dziennikarze są otwarcie zmuszani do zmanipulowanych relacji zgodnych z systemem.
Ponadto, jak czytamy w opracowaniu, duża część społeczeństwa nabrała przekonania, że dziennikarze w jawny sposób są zmuszani do konformistycznego i zmanipulowanego typu prezentacji aktualnych wydarzeń. W reprezentatywnym badaniu przeprowadzonym przez Uniwersytet w Moguncji aż 55% respondentów dopuściło możliwość, że społeczeństwo w Niemczech jest systematycznie okłamywane. Natomiast 26% społeczeństwa niemieckiego była o tym fakcie całkowicie przekonana. Znaczna część mieszkańców Niemiec pod koniec 2016 roku była przekonana, że to rząd ustala i decyduje, o czym media dyskutują, a o czym nie.
Autorzy raportu w końcowych słowach przytaczają słowa prezesa Federalnego Związku Wydawców Prasowych, Mathias’a Döpfnera z 2017 r. dla DPA: „Zauważamy rosnąca przepaść pomiędzy elitami politycznymi a mediami po jednej stronie a tak zwanym normalnym społeczeństwem po drugiej. Jest to poważna sprawa. Dobry dziennikarz rozmawia z każdym, także z podejrzanymi figurami, w razie konieczności także z przestępcami i dyktatorami, jednakże trzyma zawsze, nawet w stosunku do idealistów i reformatorów, konieczny dystans. I ten dystans w wielu wypadkach stał się coraz mniejszy. Niektórzy dziennikarze postrzegają się tymczasem jako doradcy polityczni i uprawiają dziennikarstwo, które zorientowane jest na nielicznych wtajemniczonych, z którymi porozumiewają się zakodowanym językiem. Właściwym odbiorcą nie jest już normalny, inteligentny, otwarty aczkolwiek tylko częściowo poinformowany czytelnik, lecz koledzy po fachu, politycy, artyści, przemysłowcy.”
Ciekawe, czy i kiedy doczekamy się podobnego badania dokumentującego manipulację w odniesieniu do zmian zachodzących w Polsce po 2015 roku.
Tymczasem warto mieć nadzieję, że społeczeństwo niemieckie, które tak dotkliwie zawiodło się na dziennikarzach przy okazji jednego z poważniejszych kryzysów społecznych ostatnich lat, zachowa dystans w stosunku do trwającej systematycznej kampanii dyskredytującej nasz kraj. Ostatecznie kłamstwo to broń obosieczna, która obraca się przeciwko temu, kto się nim posługuje. Szeroki odzew opublikowanego raportu potwierdza, że do świadomości niemieckiej opinii publicznej dotarł fakt, że sami Niemcy w swym własnym interesie nie mogą tolerować takiej degeneracji zawodu dziennikarza wśród mediów głównego nurtu, jaki ma miejsce obecnie za Odrą.
Raport w języku niemieckim dostępny jest tu:
https://www.otto-brenner-stiftung.de/otto-brenner-stiftung/aktuelles/die-fluchtlingskrise-in-den-medien.html